Na lotnisku pokazałam elektroniczną wersję karty pokładowej i już po chwili siedziałam w samolocie. Zanim dopiłam kawę i zjadłam małą przekąskę, kapitan poinformował pasażerów, że za kilka minut będziemy lądować.
Po około godzinie od startu samolot zatrzymał się na lotnisku w Warszawie. Ponad 500 km przeleciałam ot tak, nie odczuwając zmęczenia ani upływu czasu. Podobnie było z innymi europejskimi stolicami, które odwiedziłam. Wystarczy przecież wsiąść do samolotu, by po godzinie lub dwóch znaleźć się w Wenecji, Amsterdamie czy Genewie. Większość miast świata mamy w zasięgu podróży, która zajmuje nam tylko godziny, a nie jak dawniej dni, tygodnie, miesiące czy nawet lata.
Nieco inaczej przemieszczanie się wyglądało w dawnych czasach. Wówczas podróżowało się dla praktycznego celu: handlu, nauki, polityki, a także do miejsc kultu religijnego, by zjednać sobie boże łaski lub odpokutować za grzechy. Rzadko kiedy wybierano się na wycieczkę dla przyjemności. W starożytności pielgrzymowano, by odwiedzić miejsca kultu. Grecy wędrowali na igrzyska, aby oglądać występy sportowe i muzyczne. Z kolei w czasach nowożytnych wyruszano w podróż z pobudek religijnych lub służbowych.
W renesansie modne były wyprawy edukacyjne, podczas których synowie europejskiej arystokracji zatrzymywali się w wielkich miastach, takich jak Florencja, Lyon, Paryż czy Rzym. Podroż taka miała umożliwić zdobycie wykształcenia. Młodzieńcy z dobrych domów zwiedzali świat pod okiem opiekunów, którzy posiadali wiedzę, zdolności organizacyjne, znali języki obce, służyli radą i pomocą oraz chronili swoich podopiecznych przed niebezpieczeństwami i pokusami moralnymi. Kilka wieków temu, gdy ktoś chciał się wybrać do pobliskiej miejscowości, szedł pieszo, wsiadał na muła lub konia, gdy go posiadał.
Zamożniejsi mieli konne zaprzęgi, a karetami wozili się tylko bogacze. Weekendowy wypad na narty w Alpy lub romantyczną kolację w Paryżu był nie do pomyślenia. Ponadto podróż wymagała odpowiedniego przygotowania. Później pojawiła się kolej, która ułatwiła przemieszczanie się na znaczne odległości, ale początkowo zarezerwowana była przede wszystkim dla ludzi majętnych.
Współcześnie, dysponując nowoczesnymi kolorowymi walizkami na kółkach, które wykonane są z trwałych, a jednocześnie lekkich materiałów, nie myślimy o dawnych sakwach, skórzanych ciężkich torbach i walizach lub zaprzęgach, wypełnionych tobołami z wszelkimi wówczas niezbędnymi rzeczami od garderoby, pościeli po zastawę stołową czy zapasy jedzenia.
Dziś za bagaż może służyć karta kredytowa. Różnorodne zestawy minikosmetyków, specjalne pojemniki i przenośne lodówki, turystyczne suszarki, tablet z Internetem plus nawigacja, wszystko to ułatwia podróżowanie i sprawia, że gdziekolwiek byśmy się nie znaleźli, możemy czuć się komfortowo. Kiedy w upalne dni włączam klimatyzację w aucie, przypominam sobie podróżowanie w dzieciństwie naszym fiatem 126p, zwanym maluchem, zapchanym pakunkami, z otwartymi oknami. Pamiętam, że podczas takich podróży, siedząc na tylnym siedzeniu na kołdrach i poduszkach, graliśmy z bratem w karty.
Wakacje przed nami. Cieszmy się nimi i wykorzystajmy ten czas oraz nowoczesne środki komunikacji na podróże, zarówno te małe, jak i duże, bo przecież „świat jest jak książka. Ci, którzy nie podróżują, czytają jedynie pierwszą stronę” (św. Augustyn).
Magdalena Zawistowska-Olszewska