Opera dla hipstera

W nowym budynku Słowackiego Teatru Narodowego po raz pierwszy w Bratysławie została pokazana opera Karola Szymanowskiego „Król Roger”. Gościnny spektakl Opery Krakowskiej odbył się 15 czerwca w ramach międzynarodowego festiwalu teatralnego Eurokontext.

„Król Roger” niewątpliwie nie należy do dzieł łatwych w odbiorze. Szymanowski napisał tę operę do libretta Jarosława Iwaszkiewicza, inspirując się ekspresjonizmem niemieckim, czyli nurtem dziś ponownie eksplorowanym przez kontestujących kulturę masową hipsterów.

Stąd też od swej premiery w 1926 r. „Król Roger” budził kontrowersje i ze względu na formę, daleką od klasycznej włoskiej opery, nie mógł się przebić do światowego kanonu. Niewątpliwie zaważyła też na tym dość swobodna w interpretacji linia fabularna, która koncentruje się wokół tytułowej postaci – średniowiecznego króla sycylijskiego, który musi się zmierzyć z samozwańczym prorokiem Pasterzem.

Ten ostatni pojawia się nie wiadomo skąd i uwodzi swymi słowami poddanych króla, jego żonę Roksanę… oraz samego władcę.

Nowoczesność opery Szymanowskiego została jeszcze podkreślona w interpretacji reżysera Michała Znanieckiego, którą mieliśmy okazję oglądać na bratysławskich deskach. Gdy tylko uniosła się kurtyna, stało się jasne, że nie zobaczymy tu dam w sukniach niczym bezy i perukach. Scenografia Luigiego Scoglii była dość mroczna, dominowały w niej kontrastowe barwy oraz gra światłocieni.

Za tło służyły obeliski z napisami po łacinie, hebrajsku i arabsku, co nawiązywało do okoliczności akcji dramatycznej: imperium bizantyjskie, mieszanie się wpływów różnych kultur. Kostiumy śpiewaków stanowiły przedłużenie scenografii – Król Roger (świetny Stanisław Kuflyuk) oraz Pasterz (Łukasz Gaj) mieli na sobie zwykłe spodnie oraz białe koszule, natomiast Roksana (Katarzyna Oleś-Blacha) najpierw odziana była w ozdobną garsonkę, podkreślającą jej status społeczny, a po jej zafascynowaniu Pasterzem – czerwoną suknię z głębokim dekoltem, symbolizującą przebudzenie jej seksualności.

Akcja rozgrywająca się na scenie SND pogłębiała psychologiczny rys postaci – przede wszystkim tytułowego bohatera, który oscylował pomiędzy fascynacją Pasterzem a strachem przed jego wpływem. Jako odpowiedzialny władca i mąż, próbował przywrócić ład w swoim królestwie. Przedstawienie podkreślało też wymiar międzyludzki: już w początkowej scenie pierwszego aktu pokazani zostali Roger i Roksana jako znudzone małżeństwo, które być może oczekuje jakiegoś trzęsienia ziemi – i wtedy pojawia się Pasterz ze swoimi obietnicami:

Wy, którzy cierpicie,
W nocy szukacie ręki radości,
On was odnajdzie.
Którzy owocu słodkich ramion pożądacie,
On was utuli.

Trudno się więc dziwić, że Roksana rzuca się w jego objęcia… Dramatyzm zaistniałej w pierwszym akcie sytuacji został jeszcze spotęgowany w akcie drugim, zakończonym bakchiczną orgią wyznawców Pasterza.

Ostatni, trzeci akt, odbył się w scenerii postapokaliptycznej tak, jakby pojawienie się Pasterza zniszczyło istniejący ład – stąd Roksana i Roger odziani są jak żebracy. Ich czekanie (na Godota?) na zdewastowanej plaży okazało się być jednak tylko złym snem Rogera. Czy jednak na pewno?

Kurtyna opadła. Na szczęście po oklaskach odbyło się spotkanie z twórcami opery. Pytań od publiczności było wiele, emocje wzbudziła szczególnie postać dyrygentki Moniki Wolińskiej. Niezastąpiony tłumacz polsko-słowacki Mário Kyseľ miał ręce pełne roboty. Wygląda na to, że inscenizacja Opery Krakowskiej nikogo nie pozostawiła obojętnym.

Magdalena Zakrzewska-Verdugo

MP 7-8/2018