Cały problem z życiem polega na tym, że wszystko dzieje się od razu i na serio. Nie ma żadnej instrukcji obsługi, żadnej próby generalnej. Trzeba sobie uświadomić, że wszystkie lata spędzone na ziemi są jednym wielkim treningiem. Bowiem życia uczymy się… żyjąc.
Chcąc nie chcąc, przychodząc na świat, w pakiecie otrzymujemy coś w rodzaju dożywotniego członkostwa w klubie sportowym lub, jeśli ktoś woli, siłowni. I choćbyśmy schowali kartę stałego klienta głęboko w szufladzie, przed codziennym treningiem nie uciekniemy. Trening jest żmudny i wymaga wielu skomplikowanych ćwiczeń.
Jeśli ma przynieść efekty, powinien odbywać się pod okiem doświadczonego trenera. Niedoświadczonego adepta sztuki życiowej najlepiej do długodystansowego maratonu przygotują z pewnością rodzice. Niestety, to często tylko teoria.
Wielu z nas nie miało tego szczęścia i motywacji do zmierzenia się z wyzwaniami musiało szukać poza rodzinnym domem. W takim wypadku drogę do mety powinni wskazać inni trenerzy: autorytety, w role których wcielają się na przykład nauczyciele. A gdyby podpatrzeć, jak żyją inni bywalcy naszego klubu? Jeśli osiągają dobre wyniki, może warto zastosować podobny trening?
Czasami dobrze również zapytać ich o zdanie na nasz temat: nikt nie wskaże nam błędów, które popełniamy w życiu, lepiej niż bliskie nam osoby – rodzina i przyjaciele. Przecież dobry trener również napomina zawodnika, obserwując go spoza boiska.
Samo podejście do treningów również jest ważne. Ot, weźmy na przykład dobrze znany przypadek zawodnika, którego drugie imię mogłoby brzmieć „Zacznę od jutra”. Taka osoba teoretycznie wie, jak ważna jest kondycja i dobre przygotowanie fizyczne. Być może nawet wyciągnęła członkowską kartę z szuflady, by spoglądając na nią codziennie, lepiej się motywować.
Ale… dzisiaj jeszcze nie. Jak wskazuje imię, taka osoba żyć zacznie od jutra. Ruszy się sprzed telewizora, kupi podręcznik obcego języka, a kolejny urlop spędzi z dala od wygodnego hotelu z basenem. Może nawet przestanie się bronić przed poznawaniem nowych ludzi i raz na jakiś czas da się wyciągnąć na piwo do knajpy. Dzisiaj jednak jakoś brakuje jej formy, by podnieść choćby mały ciężarek.
Ale są i odwrotne przypadki. Zdarzają się też maniacy sportu i zdrowego trybu życia, którzy bez nieustannego treningu nie potrafią żyć. Mistrzowie kółek zainteresowań, permanentni uczniowie szkół językowych, zbierający punkty za podróże dookoła świata od linii lotniczych.
Ci, którzy w obcych miejscach czują się jak ryba w wodzie. Do któregokolwiek baru wejdą, w ciągu minuty potrafią sobie zjednać wszystkich jego bywalców, by po kilku godzinach mieć w notesie ich adresy i telefony.
O tym, że ich fejsbukowe konta już dawno przekroczyły sto tysięcy znajomych, nie warto wspominać. Przecież każda znajomość, każda umiejętność może się przydać. A świat jest taki ciekawy… Szkoda czasu nawet na sen. Odpoczynek? Po co odpoczywać, gdy w tym czasie można robić nowe rzeczy.
Ale natury nie da się oszukać. Odpoczynek jest przecież ważną częścią treningu. Żaden mięsień nie jest w stanie zwiększyć swojej siły, bez choćby chwilowej regeneracji. Jak się więc okazuje, życie też można przetrenować.
A gdy już znajdziemy życiowy balans, nie zapominajmy o prawidłowym odżywianiu i suplementach. Przygotowując się do życiowego maratonu, nie można unikać kultury. Nie ma lepszych odżywek
i witamin niż mądra książka, dobry film czy emocjonujący koncert. Regularne dawki tychże pozwolą utrzymać nam wysoką sprawność i niczym łyk izotonicznego napoju odświeżą spragnione pozytywnych wrażeń dusze.
Ktoś mógłby jednak zapytać, po co to wszystko, w jakim celu ta codzienna harówka, treningi i zmęczenie. Cóż to za wyścig, na końcu którego być może czeka na nas Sprawiedliwy Sędzia, ale na pewno też i garbata kostucha z kosą? I gdy tak się nad tym zastanawiam, do głowy przychodzi mi jedna myśl.
Ten bieg, w którym bierzemy wszyscy udział, nie polega na biciu rekordów. Nie chodzi też o to, aby wyprzedzać na trasie kolejnych zawodników i być od nich lepszym. Chodzi po prostu o to, aby każdego dnia starać się być lepszym… od siebie.
Arkadiusz Kugler