O tym, jak narty polityków zbliżają

 DYPLOMACJA (NIE)CODZIENNA 

To nietypowe narzędzie. Mnie było o tyle łatwiej, że od wielu lat, jako ratownik górski, a później naczelnik GOPR-u, nie mogłem w zimie obejść się bez choćby krótkich wakacji, poświęconych białemu szaleństwu. Kiedy w Polsce z końcem 1997 roku władzę objęła AWS „Solidarność” (III kadencja Sejmu 1997-2001), marszałkiem Sejmu zostałMaciej Płażyński (1958 – 2010), b. wojewoda gdański, polityk o poglądach centroprawicowych, jak to często bywało z ludźmi pochodzącymi z wybrzeża, kochający góry.

Na Słowacji w 1998 r. władzę przejęła Słowacka Koalicja Demokratyczna (SDK), a funkcję przewodniczącego Słowackiej Rady Narodowej powierzono Jozefowi Migašovi, przewodniczącemu słowackiej lewicy (SDL), wcześniej (i do dziś) związanemu z dyplomacją. Istniała pilna potrzeba poznania i spotkania się obu polityków w celu zacieśnienia współpracy naszych parlamentów (wszak Słowacja obierała nowy, proeuropejski i proatlantycki kurs).

Nie było to jednak proste, jak zwykle kiedy chodzi o porozumienie osób o wyraźnie odmiennych poglądach politycznych (prawica – lewica). Sprzyjające okazały się jednak okoliczności: Maciej Płażyński ze swoją rodziną (żoną i synami), chcąc uniknąć zakopiańskiego tłoku, zapewne za radą naszego MSZ, wybrał się na zimowe ferie w 1999 roku do Jaworzyny Tatrzańskiej, gdzie zamieszkał w obiektach hotelowych, których gospodarzem była Słowacka Rada Narodowa.

Na polance obok ślicznego zabytkowego kościółka p.w. św. Anny w Jaworzynie Tatrzańskiej działał i do dziś działa niewielki wyciąg orczykowy, który stał się miejscem codziennych narciarskich ewolucji rodziny pp. Płażyńskich, a także – przynajmniej na początku – piszącego te słowa, który zarówno ze względów protokolarnych, jak i zamiłowania do nart rodzinie pana marszałka i jemu samemu towarzyszył.

I tu właśnie drugiego albo trzeciego dnia pobytu dołączył do nas kolejny znakomity narciarz, Jozef Migaš, przewodniczący RN RS. Spotkaniena nartach miało charakter zupełnie nieoficjalny i niemal przypadkowy (w dyplomacji takie „przypadki” się zdarzają).

Wymiana doświadczeń i pokazy umiejętności na stoku zakończyły się wspólnym roboczym obiadem. Już później, zaproszeni przez pp. Migašów pojechaliśmy do Rużbachów Wyżnych, gdzie w wielkiej wannie jacuzzi zrelaksowaliśmy trochę zmęczone mięśnie, słuchając opowieści o historii uzdrowiska, ściśle związanej z polskimi rodami Lubomirskich i Zamoyskich.

To niewinne i niemal przypadkowe spotkanie na nartach zaowocowało w niedługim czasie oficjalną wizytą Jozefa Migašaw Warszawie, znakomitą współpracą międzyparlamentarną i serdeczną przyjaźnią obu panów i ich rodzin. Wszystko miało niestety swój nieoczekiwany kres. Maciej Płażyński zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie pod Smoleńskiem, a Jozef Migaš odszedł z polityki i wrócił do dyplomacji (w 2009 roku został ambasadorem RS w Moskwie).

Raz jeszcze wykorzystałem narty, aby pogłębić polsko-słowacką współpracę, tym razem transgraniczną. Na czele wspólnej Międzyrządowej Polsko-Słowackiej Komisji ds. Współpracy Przygranicznej postawieni zostali wiceministrowie spraw wewnętrznych: z RS Ivan Budiak, wcześniej wieloletni burmistrz Dolnego Kubina, i z RP Zenon Kosiniak-Kamysz, zawodowy dyplomata i mój przyszły następca w Bratysławie.

Obydwaj panowie jeździli na nartach, więc znowu białemu szaleństwu zawdzięczaliśmy poznanie się współprzewodniczących, a następnie znakomity patronat rządowy dla rozwoju starych i nowych euroregionów. Pod koniec mojej misji na Słowacji w 2003 roku uczestniczyłem w dużej konferencji prasowej z okazji wspólnej akcesji do UE. Mityng odbył się w Szczyrbskim Jeziorze, przynajmniej częściowo na nartach, z czego zachował się dowód w postaci fotografii (…).

I na zakończenie, choć może znawcy protokołu dyplomatycznego uznają, że powinienem był od tego zacząć. Pasja narciarska zbliża ludzi i może być skutecznym narzędziem dyplomacji, która stawia sobie za cel właśnie zbliżanie przedstawicieli różnych narodów.W ostatnich dwóch latach zaobserwować możemy serdeczne i zapewne owocne spotkania narciarskie naszych prezydentów Andrzeja Dudy i Andreja Kiski. Wspólnie przed rokiem zjeżdżali z Kasprowego, a ostatnio – również na nartach – cieszyli się ze słowackich inwestycji w Szczyrku.

No i co myślicie? Mogą narty służyć w dyplomacji?

Osobiście jestem tego pewien.

Jan Komornicki

MP 3/2018