KINO OKO
W listopadzie 2000 roku zaginął wrocławski przedsiębiorca, a po wielu tygodniach jego ciało wyłowiono z Odry. Kilka lat później, walczący o popularność pisarz Krystian Bala opisał niemal identyczne morderstwo w swym kryminale „Amok”. Policja wzięła go pod lupę, by ostatecznie oskarżyć o morderstwo. Proces wrocławskiego pisarza z 2007 roku opisywały media na całym świecie, np. „New Yorker“, „Guardian“ czy „Le Figaro“, a rozprawę relacjonowano w CNN i BBC.
Bala został ostatecznie skazany na karę dwudziestu pięciu lat pozbawienia wolności, chociaż jego książka była tylko jedną z poszlak i to wcale nie najważniejszą. Mężczyzna przyznawał się do popełnienia zbrodni, potem odwoływał zeznania, grał z policją w kotka i myszkę. W końcu został uznany winnym. Film Kasi Adamik jest inspirowany tą historią i przyjmuje niezdecydowaną postawę Bali, który raz przyznaje się do zbrodni, raz odwołuje zeznania, bawiąc się z władzami w „co mi zrobisz, jak mnie złapiesz”.
Film „Amok“ niestety nie pozwala nam prześledzić toku rozumowania mordercy, jego powodów, zawikłanej psychiki zabójcy. Niestety, granica między prawdą a fikcją jest cienka, a Kasi Adamik zabrakło środków nadających historii wyrazistości albo pomysłu na użycie metafory trafiającej do widza. Reżyserka miesza sceny realistyczne z wizyjnymi; proza życia i płacz dziecka sąsiadują tu z fantazjami o ćwiartowaniu kobiecych ciał.
Taki kontrast jest dobrym pomysłem, ale… na pomyśle się skończyło, zaś realizacja okazała się zbyt wymagająca i zamiast łapiącego za gardło kontrastu otrzymaliśmy element kina z gatunku „zabili go i uciekł”. Powstał kryminał, w którym brak porządnego śledztwa. Niby to pojedynek policjanta z mordercą, ale nieustanne odbijanie piłeczki między Balą a Sokolskim nie przekonuje. Spocony i zmęczony życiem Łukasz Simlat w roli policjanta jest świetny, skrywa tajemnicę, jest typem „złego porucznika”, w jego oczach nie widać chęci czynienia dobra.
Sam Simlat filmu nie mógł uratować, to tak nie działa, bo co nam po dwuznaczności Simlata, kiedy Kościukiewicz jako Bala od pierwszego wejścia wygląda jak psychopatyczny morderca i do końca filmu nie zmienia się ani na sekundę – jego postać jest papierowo płaska, a spojrzenie przez cały czas tak samo ironiczne. Kościukiewicz jest do bólu przerysowany, jawi się trochę jak psychopata z horrorów klasy B i ma fatalną dykcję, co w filmie jest nie do wybaczenia. Nikt tego nie zauważył? Nawet nagrywając postsynchrony?
Filozoficzne dywagacje, cytaty z Nietschego i innych filozofów oraz ze „Zbrodni i kary” to największe atuty tego obrazu. Gdyby do nich dodać choć trochę gatunkowego thrillera, powstałby świetny film, a tak jest po prostu przegadany obraz. Amok można rozumieć jako chaos, który prowokuje do myślenia. Ten film, wymaga skupienia, by odnaleźć sensy, które na pierwszy rzut oka nie są widoczne. Tylko czy same sensy rozważań filozoficznych wystarczą Państwu na spędzenie wieczoru w kinie, na filmie który powinien trzymać w napięciu?
Odpowiedź na to pytanie pozostawiam już Państwa.
Magdalena Marszałkowska