Polskie Hollywood

 KINO OKO 

Aż boję się głośno powiedzieć, żeby nie zapeszyć, ale chyba widzę światełko w tunelu polskiej kinematografii. Mroki tępych komedii i mało sensacyjnych sensacji rozświetla mi pewien mężczyzna, dając nadzieję na poprawę polskich produkcji. Czy to jakiś nieznany reżyser, czy młody, genialny aktor? Nie, to scenarzysta Krzysztof Rak! Już po filmie „Bogowie”, którego scenariusza Rak jest autorem, zwróciłam uwagę na niego.

Jego najnowsze dziecko „Sztuka kochania” potwierdza, że poprzedni sukces nie był szczęśliwym zbiegiem okoliczności, tylko wynikiem ciężkiej pracy i talentu. Rak potrafi opowiadać po hollywoodzku i to dzięki jego scenariuszom oba filmy osiągnęły sukces zarówno u krytyków, jak i publiczności. A dlaczego uważam, że „Sztuka kochania” pomimo zaangażowania przy produkcji setek osób zawdzięcza sukces akurat scenariuszowi? Bo bez dobrze opowiedzianej historii nie mieliby pracy ani reżyser, ani producent, ani aktorzy.

Podobnie jak w „Bogach” Rak wziął na warsztat prawdziwą historię i postać, teraz już można powiedzieć, historyczną. To, co w scenariuszach Raka nawiązuje do najlepszych tradycji hollywoodzkich, to właśnie konstrukcja, która nie opiera się na opowiedzeniu całego życia, od narodzin przez przedszkole, szkołę aż do finału na łożu śmierci. W Hollywood uczą, że można poznać całe życie człowieka, opowiadając tylko jeden, ważny epizod z jego życia.

Tego trzyma się Rak i świetnie mu to wychodzi! Michalinę Wisłocką, najsłynniejszą seksuolog czasów PRL, poznajemy, gdy walczy ona o wydanie swojej książki „Sztuka kochania”. Przeciwko niej są zarówno władze PZPR, jak i Kościół oraz środowisko polskich ginekologów, ale ona nie poddaje się, wiedząc jaki ciemnogród panuje w narodzie. Życie seksualne, choć dotyczy wszystkich bez wyjątku i powiązane jest ze zdrowiem, jest największym tematem tabu.

Wisłocka się nie poddaje i walczy jak rasowa rewolucjonistka, próbując skruszyć mury instytucjonalne i obyczajowe. Obnaża przy tym zakłamanie i hipokryzję wszelkiej władzy, która życiem seksualnym, a i owszem zajmuje się ponad przeciętnie często, ale na zewnątrz straszy ludzi grzechem i wstydem.

Krzysztof Rak zadbał o to, by portret Wisłockiej był psychologicznie pełny. Poznajemy ją zarówno jako otwartą na potrzeby pacjenta lekarkę, która sama bywa czasem konserwatywna, czasem jest twarda i męska w swej pracy, czasem staje się słaba i samotna, zawsze jednak ma poczucie humoru i dystans do siebie. Na szczególne wyróżnienie zasługuje Magdalena Boczarska, która brawurowo wcieliła się w rolę kultowej seksuolożki, oddając cały wachlarz cech pierwowzoru.

Świetna obsada aż po najmniejszy epizod. Reżyseria Marii Sadowskiej niezwykle sprawna, jednak przy tak dobrym scenariuszu, trudno by było pobłądzić. Gratulacje dla twórców! Gorąco polecam, bo po ponad pięćdziesięciu latach od wydarzeń przedstawionych w filmie, wydaje się, że temat seksu ciągle jest dla nas połączony ze średniowiecznymi mrokami grzechu i zepsucia, a nie z biologią i zdrowiem człowieka.

Magdalena Marszałkowska

MP 7-8/2017