Niebezpieczne zabawy dorosłych

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Dzieci są radością i przyszłością świata. Są małe, kruche, bezbronne, niewinne i wymagają opieki dorosłych. Istnieją jednak rejony świata, w których dorośli uprawiają swoje niebezpieczne zabawy i zrzucają bomby na miasta, w których żyją nie tylko dzieci, ale także ich rodzice. Łatwo jest mieć poglądy na każdy temat, szczególnie taki, który nas nie dotyczy. Posłuchajmy więc może głosu z samego centrum placu zabaw dorosłych, głosu kogoś, kto musiał przedwcześnie dojrzeć, bo wojna nie pozwala na bycie dzieckiem, głosu ośmioletniej Jasminy z Aleppo.

Jasmina i jej młodsi bracia Tarik i Nabil nie rozumieją jeszcze wszystkiego, nie rozumieją, dlaczego dorośli TO robią dzieciom. Rozumieją natomiast, dlaczego bawiąc się w chowanego, nie można oddalić się od domu dalej niż na 100 kroków. Na całym świecie dzieci bawią się w chowanego tak samo, na całym świecie reguły tej zabawy są takie same, lecz Jasmina wie, że dla niej i jej rówieśników mieszkających w Aleppo sto kroków od domu to żelazna zasada.

„Kiedy nadlatują samoloty, musimy zdążyć wrócić, żeby ukryć się w piwnicy”. Nie ma tu jednak narzekania, umartwiania się nad swoim losem. Jasmina nie zna innego życia, nie wie, jak wygląda dzieciństwo bez wojny, wszystko, co widzi, jest dla niej jedynym światem, jaki zna.

Grzegorz Gortat, autor „Mojego cudownego dzieciństwa w Aleppo” (Wydawnictwo Bajka 2017) w bardzo subtelny sposób opisuje świat wojny widziany oczami dziecka. Tu nie ma naciąganego dramatyzowania, jest zwykła-niezwykła rzeczywistość dziecięca, życie rodzinne, stosunki międzyludzkie, nauka, zabawa… tyle że w ruinach bombardowanego non stop miasta, pod obstrzałem kul.

Jasmina nie rozumie, dlaczego rodzice martwią się, że dzieci nie mają gdzie się bawić, Jasmina uwielbia bowiem bawić się w budowniczego, zbierając cegły, blachę i dyktę, wnosząc swój utopijny „prawie prawdziwy” dom. Gortat wzrusza bardzo prostymi środkami literackimi, szczerością przekazu. Czytając, aż trudno uwierzyć, że autorem nie jest dziecko.

Książka „Moje cudowne dzieciństwo w Aleppo” bardzo przypomina stylem i poziomem empatii wielokrotnie nagradzaną opowieść o dzieciach w warszawskim getcie „Arkę czasu” Marcina Szyczygielskiego. Te dziecięce opowieści o zabawach pod obstrzałem wroga nasuwają jedną myśl: każda wojna jest taka sama, każda jest tak samo zła, a my w kółko powtarzamy te same błędy, jakbyśmy się w ogóle nie uczyli historii.

Magdalena Marszałkowska

MP 7-8/2017