W odwiedzinach w ambasadzie

 Z NASZEGO PODWÓRKA 

Ci, którzy bywali w ambasadzie RP w Bratysławie, dobrze wiedzą, że należało dotrzeć na wzgórze, pojechać dwa przystanki trolejbusowe za parlament, by dostać się na ulicę Hummelovą.

Niepozorny budynek, który z zewnątrz przypominał raczej garaż, skrywał sporych rozmiarów siedzibę polskiej ambasady z dużą salą, w której odbywały się przyjęcia, oraz taras ze wspaniałym widokiem na miasto.

A jaka jest nowa siedziba? Postanowiliśmy to sprawdzić z aparatem fotograficznym, by pokazać to miejsce naszym czytelnikom. Udaliśmy się więc na ulicę Pauliniho 7, gdzie w samym sercu słowackiej stolicy mieści się obecnie polska ambasada. Powiewające na jej budynku flagi Polski i Unii Europejskiej widać z daleka

 

Olbrzymi klucz

Kamienica prezentuje się okazale. Polska placówka wynajmuje połowę budynku, który został specjalnie przystosowany do pełnienia swojej funkcji według wymogów polskiego MSZ. Do środka prowadzi dwoje drzwi: oficjalne, przez które wchodzą oficjalne delegacje, a które specjalnie dla nas otwiera olbrzymim kluczem ambasador RP w RS Leszek Soczewica.

I drugie drzwi, którymi wchodzą do środka pracownicy i petenci. Tu znajduje się ochrona budynku oraz specjalny pas, służący do prześwietlenia toreb czy bagaży. Ambasador zwraca naszą uwagę na to, że budynek jest przystosowany do potrzeb osób niepełnosprawnych, na które czeka specjalny podnośnik.

 

Pierwsze koty za płoty

My najpierw udajemy się na piętro, do gabinetu ambasadora. Nie jest on wielki, ale w nowym budynku ambasady w ogóle nie ma wielkich pomieszczeń. W gabinecie stoją okazałe biurko, biblioteczka, ciężkie skórzane fotele, sofa i stolik, przy których ambasador przyjmuje gości. „Pozwoliłem sobie zrezygnować z proponowanego nowoczesnego umeblowania, decydując się na meble, które są bardziej reprezentacyjne, a które służyły moim poprzednikom“ – zdradza ambasador.

Leszek Soczewica rozpoczął swoją misję w listopadzie 2015 roku już w nowym budynku, do którego polscy dyplomaci przeprowadzali się jeszcze w październiku. Kiedy pytam ambasadora, kto był jego pierwszym oficjalnym gościem, wspomina wizytę polskiego ministra spraw zagranicznych Witolda Waszczykowskiego, którego w nowej siedzibie podejmował pierwszy raz w lutym ubiegłego roku.

Z kolei ze słowackich oficjeli jako pierwszych w nowych pomieszczeniach goszczono na początku zeszłego roku Štefana Rozkopala, szefa kancelarii prezydenta Kiski, oraz ówczesnego wiceministra spraw zagranicznych Igora Slobodnika.

 

Plusy i minusy

Ambasada polska robi na gościach dobre wrażenie, choć ambasador zauważa też niedogodności. „Nie mamy za dużo miejsca, ale lokalizacja jest świetna“ – ocenia, choć właśnie z lokalizacją związana jest druga niedogodność – zbyt mało miejsc parkingowych. Jest ich bowiem tylko sześć i mieszczą się na trzech poziomach garażu ze specjalną windą.

Kolejnym minusem jest ciągnący się po sąsiedzku remont galerii, pod którą każdego dnia podjeżdżają samochody ciężarowe. „Niektórzy nam tego miejsca zazdroszczą, są bowiem takie placówki, które stale szukają dogodnej siedziby, a znalezienie takiej w Bratysławie wcale nie jest łatwe“ – ocenia ambasador.

Słowaccy partnerzy szybko się przyzwyczaili do nowego miejsca, natomiast niektórym kolegom z korpusu dyplomatycznego zdarzyło się – jak nam zdradza ambasador – dotrzeć na Hummelovą i dopiero tam przypomnieć sobie, że polska placówka urzęduje już w centrum.

Sala z kominkiem

Z gabinetu ambasadora udajemy się do największego pomieszczenia w budynku, z pięknym kominkiem, które może pomieścić 25-50 osób. „Tu przyjmujemy delegacje, szczególnie te większe, parlamentarne. Dwa razy wręczaliśmy tu odznaczenia i dwa razy odbyły się spotkania z polskimi studentami studiującymi na Słowacji“ – wymienia ambasador Soczewica.

Większe przyjęcia, związane z państwowymi świętami, organizowane są jednak w innych miejscach, specjalnie w tym celu wynajmowanych salach. „Jasne, że byłoby lepiej mieć do dyspozycji własne pomieszczenia na kilkaset osób, ale radzimy sobie, wynajmując takie miejsca“ – mówi Soczewica.

Pierwsi nowożeńcy

W sali kominkowej, znajdującej się na pierwszym piętrze ambasady, konsul Jacek Doliwa udzielił jesienią ubiegłego roku pierwszego i jak do tej pory jedynego ślubu. Docieramy do młodożeńców– Eweliny i Krzysztofa Zbyszyńskich – którzy w obecności ok. 20 osób zawarli związek małżeński w polskiej placówce dyplomatycznej.

Z sentymentem wspominają ten dzień, to miejsce i chwalą pracownika ambasady. „Pan konsul był bardzo cierpliwy, wyrozumiały. Podczas przygotowań do ślubu odpowiadał na każde nasze pytanie związane z uroczystością“ – wspomina Ewelina.

Ceremonia trwała około 45 minut, łącznie z toastem. „Sala jest śliczna, zdobi ją zabytkowy kominek, dodający jej uroku“ – chwali moja rozmówczyni, której nie zniechęcił koszt takiego ceremoniału – 500 euro.

„Każdy, kto pochodzi z odległych rejonów Polski, może ponieść duże koszty na dojazd – nawet przewyższające te 500 euro – by załatwić formalności przed ślubem, a tu w ambasadzie można wszystko załatwić z pomocą pana konsula“ – mówi Ewelina.

 

Cztery kondygnacje

Budynek ambasady ma cztery kondygnacje: na parterze znajduje się konsulat i kilka innych pomieszczeń, na piętrze jest gabinet ambasadora, sekretariat, sala kominkowa, sala z zapleczem kuchennym i dwie toalety. Kolejne piętro mieści biura, a ostatnie to attachat wojskowy i mieszkanie dla pracownika ochrony. „Jest jeszcze jeden poziom – podziemny, w którym mieści się archiwum.

Gdyby udało się nam przenieść je w inne miejsce, zyskalibyśmy interesującą salę spotkań“ – zdradza ambasador. Na wszystkie kondygnacje budynku można dostać się po schodach lub windą, zaś drzwi otwierane są za pomocą czipowych kart, które noszą przy sobie wszyscy pracownicy ambasady.

 

Konsulat

Nasze zwiedzanie ambasady kończymy w mieszczącym się na parterze konsulacie. Urządzony jest nowocześnie, ma wygodną poczekalnię, minikącik z zabawkami dla dzieci, półkę z polskimi magazynami do poczytania. W ten sposób w ręce petentów dostanie się też nasz „Monitor Polonijny“. Tu na nas czeka konsul Jacek Doliwa, który od razu nas zaskakuje: „Szkoda, że nie przyszliście wczoraj.


Byłaby sesja fotograficzna z wyrabiania paszportu dla najmłodszego jak do tej pory naszego obywatela, który rozkosznie upomniał się, by go przewinąć“. Konsul chwali nowoczesne pomieszczenia, choć dostrzega też niewielkie mankamenty. „Pracujemy przy otwartej kurtynie, czyli petenci cały czas mogą nas obserwować przez szybę“ – mówi.

Nasza wizyta dobiega końca. Z podziwem oglądamy wykończenia, detale, ozdoby, kwiaty, obrazy, na które nam zwraca uwagę ambasador. One dodają polskiej placówce charakteru. Za drzwiami „kawałka polskiej ziemi“ czeka nas głośne, ruchliwe życie mieszkańców Bratysławy.

Małgorzata Wojcieszyńska
ZdjęciaStano Stehlik

MP 5/2017