Moja przyjaciółka. Książka

Kolejna przeprowadzka. I znów pakowanie, układanie, pośpiech i nerwy, że o czymś się zapomni, że coś się zgubi… Okazuje się, że wśród wielu niedogodności przeprowadzka ma również wiele zalet. Ot, choćby takich, że w nasze ręce trafiają rzeczy, o których już dawno zapomnieliśmy. Czekały aż do teraz na dogodny moment, aby przypomnieć o swojej obecności.

Do najcenniejszych rzeczy, które posiadam, zaliczam moją domową biblioteczkę. Gdy podczas niedawnej przeprowadzki zajmowałem się pakowaniem, nie mogłem oprzeć się temu, by dokonać przeglądu moich czytelniczych skarbów. Okazało się, że w moim księgozbiorze są też książki rzeczywiście ledwo poznane.

Niedokończone, odstawione w pośpiechu w połowie przeczytanej strony… Zrobiło mi się przykro. Zupełnie jak w sytuacji, gdy w nieskończoność przekładam spotkanie z przyjacielem. Lub wtedy, gdy w czasie takiego spotkania wybiegam po odebraniu nagłego telefonu, rzucając na odchodne: „Jeszcze się odezwę”.

Biorąc z półki kolejne tytuły do ręki, wracałem myślą do okoliczności, w których owa książka znalazła się u mnie. Tu też zupełnie jak z przyjaźniami – różne są sytuacje, w których poznajemy ludzi. I tak, jak często wspominamy początki znajomości podczas wspólnej kawy z przyjacielem, ja często wspominam momenty, w których moją uwagę zwróciła książka w księgarni lub otrzymałem ją w prezencie. Książka to tylko pozornie martwy przedmiot. Oprócz myśli i intencji jej autora z książką związani są zawsze inni ludzie.

Uśmiechnięty księgarz, który przyniósł ostatni egzemplarz z magazynu ze słowami, że ten tytuł na pewno mi się spodoba, ktoś z rodziny, przyjaciel lub współpracownik, który z myślą o mnie wybierał długo książkę właśnie po to, by sprawić mi przyjemność w dniu urodzin. No i wszyscy goście, którzy odwiedzając mnie, brali z zachwytem ów tytuł do ręki, po czym prosili o jak najszybsze jego pożyczenie.

Czasem podczas przeglądania lekko zakurzonej książki z jej środka wysunie się dawno zapomniana pamiątka. Bilet z przedstawienia, na którym byliśmy w ramach pierwszej randki. Bilet na pociąg, którym jechaliśmy na rozmowę o pracę. Nieudane zdjęcie, którego nadawało się tylko na zakładkę. Czasem trafi się nawet banknot – pamiątka z czasów, gdy w ramach postanowień ułożyliśmy ambitny plan oszczędzania, który jednak skończył się wraz z przeczytaniem ostatniej strony.


 

Najcenniejsze dla mnie książki to jednak wcale nie te z banknotami w środku. To także nie te, które kosztowały najwięcej. Jedyne i niepowtarzalne książki to te z dedykacją, gdy obdarowujący własnoręcznie zostawia swoje życzenia i myśli, a czasami zdradza również powód, dla którego ten tytuł trafia właśnie w moje ręce. Czy owe życzenia się spełniły? Czy po przeczytaniu tej książki stałem się w jakiś sposób lepszy? Co mógłbym powiedzieć owemu darczyńcy dziś?

Wśród dedykacji prym wiodą te, złożone osobiście przez autorów książek. To nie tylko sprawia, że ów egzemplarz jest jedyny i niepowtarzalny. To również trochę tak, jakby książka napisana została również dla mnie.

Często ciekawi mnie zawartość domowej biblioteczki moich znajomych. Podczas mojej wizyty gospodarz domu znika na chwilę w kuchni, by przygotować aromatyczną kawę, a ja podchodzę do półki z książkami. Czy pojawiły się na niej nowe tytuły? A może dostąpię zaszczytu pożyczenia ciekawej dla mnie książki, doświadczając kolejny raz potwierdzającego naszą przyjaźń zaufania? Najciekawsze są jednak biblioteczki nowopoznanych osób.

Nic przecież tak nie mówi o człowieku, jak zawartość jego księgozbioru. Do takich książek podchodzę ze szczególną ciekawością, licząc, iż w ten sposób szybciej poznam ich właściciela. Szybciej, niż pozwoli na to wypita za chwilę wspólna kawa czy zjedzony obiad.

Książek takich nie wyciągam samodzielnie z regałów i nie biorę do ręki. Może się przecież zdarzyć, że zza okładki wysunie się stare zdjęcie, bilet czy zakładka, o której znaczeniu wie tylko goszczący mnie gospodarz. Tak jak między ludźmi, przyjaźń między książką a jej właścicielem to bardzo intymna sprawa.

Po zakończonej przeprowadzce rozpakowuję swój księgozbiór i ustawiam książki na półkach. Uczucie ulgi miesza się z poczuciem winy. Uświadamiam sobie, że znów minie sporo czasu, zanim sięgnę po niektóre z książek ponownie. Będę musiał liczyć na ich zrozumienie i przebaczenie. Jedyne, co mogę obiecać, to to, że wkrótce postaram się zmniejszyć ich samotność. Jutro bowiem kolejny raz wybieram się do księgarni.

Arkadiusz Kugler

MP 2-3/2017