Andrzej Wajda we wspomnieniach przyjaciół, artystów

 KINO OKO 

Śmierć wielkiego polskiego reżysera Andrzeja Wajdy poruszyła nie tylko środowiskiem filmowym i artystycznym, ale całym społeczeństwem polskim i nie tylko. Odejście tak wielkiego człowieka odbiło się szerokim echem na całym świecie. Mówienie o Wajdzie w kategorii artysty, to duże zawężenie tego, kim był.

A był wizjonerem, filmowcem operującym językiem malarstwa, który swą osobowością i stylem pracy stał się inspiracją dla całego świata filmowego i przetarł szlak kolejnym pokoleniom. Jego filmy były piękne w sferze wizualnej i zaangażowane społecznie, łączyły formę z treścią i zmieniały nasz, widzów, sposób widzenia świata. Niemal wszystkie jego dzieła filmowe weszły na stałe do kanonu klasyki.

A jaki był Andrzej Wajda jako człowiek i reżyser? Jak traktował swoich pracowników, aktorów i innych członków ekipy filmowej?

Zygmunt Malanowicz, który zagrał w „Polowaniu na Muchy“ i „Krajobrazie po bitwie“, wspomina, że bardzo szybko nawiązywał kontakt z aktorem, co szalenie pomagało w pracy. Jako reżyser był bardzo uważny i ciekawy drugiego człowieka. Wajda był twórcą, który wszystko mówił od siebie, niczego nie kopiował.

Jerzy Zelnik zaś dodaje: „To był niezwykle inspirujący człowiek. Taki, który mając wykształcenie plastyczne, widział kształt i barwy filmu. Miał znakomite pomysły, zostawiał bardzo dużą swobodę aktorom, liczył na ich osobowość, pomysłowość“.

Otwartość Mistrza na pracę z aktorem jest w środowisku filmowym niemal legendarna. Aktorka Anna Seniuk wspomina jeszcze niezwykłą kulturę osobistą Wajdy. Swoje pierwsze spotkanie z nim opisała tak: „Kiedy angażował mnie do Panien z Wilka,nie posłużył się kierownikiem produkcji ani nikim innym. Zadzwonił do mnie osobiście. To był dla mnie ogromny szok. Kiedy w słuchawce usłyszałam, że dzwoni Andrzej Wajda, zaniemówiłam.

Powiedział wtedy bardzo grzecznie, że będzie zaszczycony, jeśli zgodzę się u niego zagrać. Wajda, człowiek wielkiej kultury, wiedział, że jeśli angażuje kogoś po raz pierwszy, to wypada tego robić przez kogoś trzeciego; że z pewnością będzie mi miło, jeśli on zadzwoni osobiście. Mimo że był zajęty i rozrywany, Andrzej Wajda znalazł czas, by zadzwonić do młodej aktorki“ – podkreślała Anna Seniuk.

Wracając pamięcią do pracy na planie aktorka mówi o tym, jak Wajda chwalił, a nie krytykował: „Na początku bardzo się bałam. Podczas pierwszych ujęć z panem Andrzejem nie pokazywałam tego, ale wydawało mi się, że widać, jak serce bije mi pod kostiumem.

Po paru dniach to przeszło, bo Wajda reżyserował bezboleśnie. Chwalił po każdym dublu, był bardzo wyrozumiały. Po każdym ujęciu mówił, że jest świetnie, wspaniale. Po którymś powiedział jednak tylko dobrze. Mój partner wyjaśnił mi wtedy, że jeśli Wajda mówi dobrze, to znaczy, że było do niczego. On nigdy nie mówił, że jest źle“.

O oryginalności wskazówek, które Wajda dawał aktorom, krążyły legendy i anegdoty. Jan Nowicki wspominał, że potrafił powiedzieć np. „Niech pan nie gra jak blondyn, niech pan gra jak brunet“. Miał takie krótkie, lapidarne uwagi, które wyjaśniały wszystko.

Podobne wspomnienia miał Zbigniew Zapasiewicz, który u Wajdy grał wielokrotnie, m.in. w „Ziemi obiecanej“, „Bez znieczulenia“ i „Pannach z Wilka“. Mistrza i jego oryginalny sposób pracy wspomina tymi słowami: „Wajda jest znany z wielu powiedzonek, które jednak trzeba usłyszeć w jego własnym wykonaniu, z jego intonacją, mimiką – wtedy są najzabawniejsze. Na przykład: Pięknie gracie, ale grajcie szybciej, bo przyjdą ludzie i będą się nudzić“.

Czy Wajda był więc mało wymagający? Nic bardziej mylnego! Był perfekcjonistą i najwięcej wymagał od siebie. Mimo miłości, którą obdarzał aktorom, bywał dla nich także surowy. Nieżyjący już Andrzej Łapicki, który z Wajdą pracował m.in. przy filmach „Wszystko na sprzedaż“, „Wesele“, „Ziemia obiecana“, mówił o nim: „Wajda jest bardzo wymagającym reżyserem, ale kochającym aktorów i słuchającym ich bardzo uważnie. On wręcz wsłuchuje się w aktora, zbiera z niego wszystko, co najlepsze.

Zawsze jest znakomicie przygotowany, wie, czego chce od współtwórców spektaklu czy filmu, i dzięki temu nikogo nie zanudza. A w pracy na planie czy na scenie nie ma nic gorszego dla aktorów niż zanudzający reżyser“.

Krystyna Janda, niezapomniana Agnieszka z „Człowieka z marmuru“ i „Człowieka z żelaza“, była nazywana „aktorką Wajdy”. Sama po latach przyznała: „Nie wiem, jaką byłabym aktorką, gdybym nie spotkała na początku swojej drogi tego reżysera.

Andrzej Wajda (…) uczył, że w sztuce trzeba mieć odwagę, że nie należy grać niewyraziście, że trzeba umieć podejmować decyzje w przypadku każdej roli. To wszystko stosuję do dzisiaj, jestem mu bardzo wdzięczna“ – podkreśliła aktorka.

Ktoś tak zdolny, wręcz genialny, jak Wajda mógłby być aroganckim egocentrykiem, on tymczasem, jak to bywa tylko w przypadku ludzi wielkich, słuchał uwag innych i często się do nich stosował.  Zbigniewowi Zapasiewiczowi pozwolił wpłynąć na kształt scenariusza filmu „Bez znieczulenia“ i zmienić zakończenie tego filmu.

„Moja współpraca z Wajdą przy Bez znieczulenianie sprowadzała się do szczegółów pracy nad samą rolą. Zmieniłem, razem z moją filmową partnerką Ewą Dałkowską, zakończenie tego filmu. Wajda chciał koniecznie, byśmy się pogodzili, a my pozostawiliśmy sprawę otwartą. I ta nasza wersja weszła do kina” – opowiadał aktor.

O Mistrzu Andrzeju Wajdzie można mówić bez końca. Jego spuścizna filmowa i artystyczna będzie drogowskazem dla wielu przyszłych pokoleń filmowców i widzów.

Magdalena Marszałkowska

Na podstawie materiałów prasowych PAP, „Gazety Wyborczej”, „Rzeczpospolitej”, TVN24, wp.pl.

MP 11-12/2016