Ponad 4 tysięcy Słowaków ostatni tydzień lipca spędziło w Polsce. Wśród nich byłem i ja – w charakterze wolontariusza tłumacza. Kraków, ale także i Skawina, gdzie większość z nas była zakwaterowana, stały się naszą bazą na czas pobytu w Polsce w ramach Światowych Dni Młodzieży.
Skawina dla Słowaków
„Cudownie!”, „Fantastycznie!”, „Świetna atmosfera, bo był papież, bo był rozentuzjazmowany tłum młodych ludzi!” – To tylko przykłady wypowiedzi uczestników ŚDM, z którymi zgadzam się i ja. Nasza słowacka przygoda rozpoczęła się jednak trochę wcześniej, kiedy to zapisywaliśmy się na wyjazd w słowackich parafiach, które organizowały nasz przejazd do Skawiny, jak również dbały o nasze przygotowania duchowe, byśmy w pełni mogli przeżyć ten wyjątkowy czas. Oddalona zaledwie 20 kilometrów od Krakowa Skawina stała się dla większości z nas miejscem noclegowym – jedni mieszkali u rodzin, inni w szkołach czy klasztorach.
Nie wszystkim się jednak poszczęściło i niektórzy musieli spać na niewygodnych, rozłożonych na podłodze materacach, ale duchowa strawa wynagrodziła im te niedogodności. W Parku Miejskim w Skawinie była olbrzymia scena, gdzie spotykaliśmy się rano, słuchaliśmy katechez, by po południu udać się do Krakowa na mszę.
Kiedy znika obraz
Tłumaczenie to ciekawe wyzwanie i przygoda. Oprócz spotkań w siedzibach instytucji Unii Europejskiej tłumacze nie zawsze mają okazje spotkać się w takim szerokim gronie. W Krakowie pielgrzymi z całego świata mogli słuchać relacji z wszystkich głównych wydarzeń w języku polskim, angielskim, włoskim, hiszpańskim, portugalskim, niemieckim, francuskim, a także po raz pierwszy w języku ukraińskim i rosyjskim.
To były oficjalne języki Światowych Dni Młodzieży. Oprócz nich udało się zorganizować również czesko-słowacką kabinę dla pielgrzymów z krajów bezpośrednio sąsiadujących z Polską.
Chociaż tłumaczenie symultaniczne jest najtrudniejszym rodzajem tłumaczenia, bowiem wymaga maksymalnego skupienia i błyskawicznego refleksu, to w tak radosnej atmosferze nie odczuwaliśmy prawie żadnego stresu. Nawet gdy brakowało obrazu na ekranach, co się zdarzyło nieraz. Kabiny tłumaczy znajdowały się na stadionie Wisły Kraków, a cały program odbywał się na krakowskich Błoniach, więc tylko na ekranach widzieliśmy, co się aktualnie dzieje.
Ale kiedy czasami obraz znikał, koleżanki, które szczegółowo znały program, stawały przed kabinami tłumaczy i zaczynały tańczyć lub pokazywać choreografię, która powinna była widnieć na ekranach. I to była wskazówka dla nas tłumaczy.
10 zakazów wjazdu
Tłumacze byli zakwaterowani w jednym akademiku, ale ja chciałem spędzić ŚDM również ze słowackimi kolegami, co oznaczało, że ze Skawiny na stadion Wisły musiałem dojeżdżać samochodem. W samym centrum Krakowa z oczywistych powodów były ograniczenia ruchu i choć bardzo się starałem poruszać po mieście wzorowo, to jednak dotarcie na miejsce było wyzwaniem –zdarzało się, że musiałem lekceważyć zakazy wjazdu (chyba z 10 razy) i spotykałem masę policjantów. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie nie otrzymam od nich serdecznego pozdrowienia w postaci mandatu.
Adoracja
Będąc zwykłym uczestnikiem ŚDM, doświadczyłem też mnóstwa śmiesznych przygód. Po wieczornym zwiedzaniu Krakowa, w drodze powrotnej do Skawiny zobaczyliśmy plakat, zapraszający pielgrzymów do parku Jordana na adorację. Przeszliśmy cały park, a miejsca adoracji nie znaleźliśmy. Nieopodal spostrzegliśmy patrolującą piątkę żołnierzy.
Podszedłem do nich i grzecznie zapytałem, gdzie w parku możemy znaleźć adorację. Zakłopotany oficer zwrócił się do mnie, pytając: „Czy mógłby pan sprecyzować, co to takiego ta adoracja?”. W tym momencie odezwał się jego bardziej obeznany kolega: „Ja wiem, co to jest! Ale przepraszamy, w tej chwili jesteśmy na dyżurze tylko parę minut, więc nie do końca się orientujemy”. Nam się adorację udało znaleźć. Następnego dnia.
Wszystko, co dobre, szybko się kończy
Światowe Dni Młodzieży to wydarzenie o charakterze przede wszystkim religijnym. Mnie najbardziej poruszyła postawa Ojca Świętego wobec młodych. Według słów papieża Franciszka młodzi mają w sobie siłę, dzięki której potrafią się sprzeciwić tym, którzy mówią, że nic nie może się zmienić. I z tym się jak najbardziej zgadzam. Równie imponująco zabrzmiały słowa o tym, iż młodzi czasami sprawiają wrażenie, że są przedwczesnymi emerytami. No to weźmy się w garść i zmieńmy ten nasz wspólny świat na lepsze!
Tegoroczne dni niestety szybko dobiegły końca, kolejne – w Panamie. I choć sam raczej się tam nie wybiorę, to polecam każdemu, kto chce spróbować chociażby łyk duchowego eliksiru.
Mário Kyseľ, Kraków, Skawina