SŁOWACKIE PEREŁKI
Kiedy 12 lat temu po raz pierwszy zwiedzałam Bratysławę, to właśnie ruiny zamku Devin zachwyciły mnie najbardziej. Jednak nie wszyscy odwiedzający słowacką stolicę wiedzą, że ta prawdziwa perła znajduje się zaledwie 8 kilometrów od jej centrum. Devin, niegdyś niewielka naddunajska wieś, dziś jest turystyczną dzielnicą Bratysławy.
Na wysokiej, wapiennej skale w miejscu, gdzie Morawa wlewa się do Dunaju, wznoszą się majestatyczne ruiny potężnego średniowiecznego zamku. To wyjątkowy pomnik historii narodu słowackiego i jeden z najważniejszych zabytków Europy Środkowej.
Miejsce ma niezwykły urok i bardzo chętnie odwiedzane jest zarówno przez przyjezdnych, jak i samych bratysławian. Sprzyjające właściwości strategiczne tegoż obszaru docenili już w starożytności Celtowie i Rzymianie, którzy zakładali tu swoje obozy graniczne.
Pierwsze ślady osadnictwa na wzgórzu Devín datowane są na dobę neolitu (5 tys. lat p.n.e.), natomiast najstarsze pisemne wzmianki pochodzą z połowy IX wieku, co czyni z Devina jedną z najstarszych zachowanych twierdz w tej części Europy. Zamek był doskonałym miejscem, pozwalającym na kontrolę skrzyżowania najważniejszych szlaków europejskich: dunajskiego i bursztynowego.
Książę Państwa Wielkomorawskiego Rościsław zbudował tu słowiański gród, a monarchowie węgierscy uczynili bramą Królestwa Węgierskiego. W 1809 roku opuszczoną twierdzę wysadziły w powietrze wojska napoleońskie.
Zamczysko było własnością wielu rodów szlacheckich m.in. rodziny Batorych, którzy na najbardziej wysuniętej nad Dunaj skale wybudowali tzw. Basztę Dziewiczą (Panenská Veža). Z wiążą związane są liczne i tragiczne legendy o nieszczęśliwie zakochanych dziewczętach skaczących w odmęty rzeki.
Jej wizerunek znajdował się na monecie o nominale 50 halerzy i banknocie 500 koron. W okresie odrodzenia narodowego i starań o niepodległość w XIX wieku Devin stał się ważnym symbolem narodowym. Przechadzając się po rozległym terytorium warowni, zauważyłam w kilku miejscach ślady badań archeologicznych.
Prace wykopaliskowe rozpoczęto tu już w latach 30. minionego stulecia i systematycznie prowadzono przez kolejne dziesiątki lat. To tu odkryto m.in. zwęglony bochenek chleba z V w. n.e., świątynię z okresu wczesnego chrześcijaństwa czy ślady osadnictwa z epoki brązu.
Wyznaczoną ścieżką dotarłam aż na sam szczyt górnej części zamku (obecnie jest ona restaurowana). Roztacza się stamtąd malowniczy widok na całą okolicę, a przy bezchmurnej pogodzie dojrzeć można nawet Alpy.
Patrząc na mieniącą się w słońcu wodę i porosłe lasami brzegi, rozmyślałam o ludziach, którzy w czasach żelaznej kurtyny, narażając życie, w pogoni za wolnością próbowali przedostać się przez biegnącą tuż obok granicę z Austrią. To właśnie z powodu podejmowanych licznych prób nielegalnego przekraczania granicy część twierdzy była przez długi czas zamknięta.
Przed opuszczeniem ruin przyjrzałam się jeszcze wystawie przedmiotów wydobytych z nich oraz ekspozycji muzealnej, przybliżającej historię tego miejsca.
Warto wspomnieć, że co roku na Devinie odbywają się pokazy rycerskie, a także uroczystości o charakterze patriotycznym, organizowane na pamiątkę wycieczki Ľudovita Štúra i jego towarzyszy, która miała miejsce 24 kwietnia 1836 roku. Zaś 5 lipca obchodzone jest tu uroczyście święto Cyryla i Metodego. W tym roku 7 lipca odbędzie się też wyjątkowy koncert z okazji objęcia przez Słowację prezydentury w Radzie Unii Europejskiej.
Zachęcam do spędzenia na Devinie letniego popołudnia, by móc nasycić oczy pięknymi widokami i pooddychać historią tegoż tak ważnego dla Słowaków miejsca.
Magdalena Zawistowska-Olszewska
zdjęcia: autorka