CZUŁYM UCHEM
Nie wiem jak Państwo, ale ja dobrze pamiętam czas w polskiej muzyce, kiedy na scenach królowały młode i utalentowane wokalistki – Kasia Kowalska, Kasia Nosowska, Edyta Bartosiewicz, Anita Lipnicka, Kayah – nazwiska można by tu długo wymieniać…
Jestem jednak pewien, że w muzycznym świecie, tak jak w przyrodzie, istnieje równowaga. Oto bowiem mamy w naszym kraju czas, kiedy na listach przebojów królują utwory młodych, wrażliwych, a czasami również niepokornych panów. Jednym z nich jest na pewno Kortez, czyli Łukasz Federkiewicz.
Ten urodzony w 1989 roku „bluesman spod bloku, który ani nie gra bluesa, ani nawet nie mieszka w bloku” – jak powiedział o nim jeden z dziennikarzy – śpiewa o męskich uczuciach w niespotykany dotąd sposób. Słuchając utworów niespełna trzydziestoletniego wykonawcy, można odnieść wrażenie, że powstały one na kanwie przeżyć sędziwego już człowieka. O sile osobowości młodego wokalisty świadczy także niezwykła droga, która doprowadziła go do wydania wymarzonego krążka.
Najpierw było klasyczne wykształcenie muzyczne, potem hip-hop, słuchany z kolegami z osiedla i siłowni, a później pragnienie zaistnienia w świecie i nieudany występ w eliminacjach do głośnego telewizyjnego programu dla młodych talentów. Korteza dostrzegł tam jednak jeden z sędziów, który jest producentem muzycznym. Razem nagrali piosenkę „Zostań“, która z kolei zachwyciła znanego prezentera radiowego, Piotra Stelmacha.
W efekcie granej w radiowej Trójce piosenki na punkcie wokalisty zaczęła szaleć cała Polska. Wydana bardzo szybko tzw. EP-ka z kilkoma piosenkami Korteza nie zaspokoiła apetytu słuchaczy, a wręcz go zaostrzyła. Okazało się bowiem, że piosenkarz naprawdę ma talent, a tworzone dotąd do szuflady utwory idealnie trafiają z przekazem do zmęczonej elektronicznym popem publiczności. Jesienią 2015 ukazała się wreszcie jego debiutancka, pełnowymiarowa płyta, zatytułowana „Bumerang“.
„Bumerang” jest jak cała dotychczasowa twórczość Korteza. To przede wszystkim smutne ballady o miłości, z których od czasu do czasu przebija się promyk słońca. To delikatne trącanie gitarowych strun i klawiszy pianina, które są jednak tylko tłem dla hipnotyzującego głosu wokalisty. Trudno ukryć, że cała ta otoczka podoba się przede wszystkim kobietom, chociaż, jak już wyżej wspomniano, to głównie panowie pomogli wypromować Korteza.
Przyznaję, że i mnie urzekły ascetyczne nuty i nie potrafię się od nich uwolnić. Zupełnie jak od powracającego bumerangu… Dziesięć przesłuchanych po kolei piosenek z płyty pozostawia niedosyt i zmusza do ich kolejnego odtworzenia. Trudno wskazać najsłabszy utwór, bowiem mimo stylistycznego podobieństwa każdy z nich jest na swój sposób oryginalny. Duża w tym zasługa tekstów, które wyszły spod piór tak znanych w środowisku autorów, jak Roman „Graftman“ Szczepanek, Agata Trafalska czy Ten Typ Mes (Piotr Szmidt).
Jeżeli musiałbym wybierać, najmniej do mnie przemówił utwór tytułowy oraz „Ludzie z lodu“, chociaż to oczywiście subiektywna opinia. Trudno mi też wskazać najlepsze kawałki; zasłużenie jest to na pewno hitowe „Zostań“ czy „Od dawna już wiem“. Niebanalnym tekstem i kołyszącym rytmem urzeka utwór „Z imbirem“, którego można słuchać bez końca. „Pocztówka z kosmosu“ jest z kolei ciekawym zabiegiem stylistycznym: relacja lotu kosmicznego stanowi pretekst do opisania – a jakże – relacji łączącej mężczyznę i kobietę.
Płyta Korteza zwraca uwagę nie tylko muzyczną zawartością, ale też minimalistyczną, niesamowicie turkusową okładką. „Bumerang“ wydany został również w rozszerzonej wersji – wraz z płytą dodatkową „Szkice“, zawierającą próbne wersje zapisu piosenek, nagranych na płycie głównej w zmienionych aranżacjach. Od niedawna fani muzyka, przywiązani do tradycyjnych nośników, mogą cieszyć się również winylową wersją albumu.
Wobec dużego zainteresowania płytą nie dziwią nabite plany koncertowe muzyka. Kortez zagra w tym roku w dużych i małych polskich miastach, m.in. na Open’er w Gdyni. Być może nie wszystkim z Państwa uda się dostać na koncert, sama jednak płyta powinna stanąć na półce każdego melomana. Nie tylko „wrażliwca“.
Arkadiusz Kugler