WSPOMNIENIA (NIE)DAWNE
„Stodoła“ to kabaret, założony przez studentów Politechniki Warszawskiej, w którym występowali również studenci innych warszawskich szkół.
Był on w czasach gomułkowskich i późniejszych trybuną młodzieży studenckiej, reakcją na wydarzenia polityczne i okazją do wyrażenia własnych poglądów w sytuacji działania surowej cenzury i propagowania „jedynie słusznych poglądów“ w polskiej prasie.
A co najważniejsze, był okazją do robienia sobie żartów i prześmiewek z oficjalnych sytuacji. Jak wiadomo, satyra była i jest najgroźniejszym orężem w walce z każdym reżimem.
W baraku
Skąd wzięła się nazwa kabaretu? Powstał on w baraku, w którym wcześniej mieściła się stołówka radzieckich budowniczych Pałacu Kultury i Nauki, a który przekazano studentom. I to oni nadali obiektowi nazwę. Oprócz występów kabaretowych odbywały się tu koncerty jazzowe.
Na scenie występowali tu najsławniejsi ówcześni muzycy jazzowi, jak Andrzej Kurylewicz z Wandą Warską, Duduś Matuszkiewicz i inni. W „Stodole“ odbywały się potańcówki (odpowiednik dzisiejszych dyskotek), a na parkiecie królował rock and roll.
„Stodoła“ stała się szybko miejscem spotkań nie tylko młodzieży, ale nietuzinkowych osób – dziennikarzy, literatów i aktorów scen warszawskich – które coś znaczyły w kulturze tamtych czasów.
Władze szybko zorientowały się, że zwalczanie tego zjawiska (bo „Stodoła” to nie tylko kabaret) nie ma sensu, objęły go opieką i włączyły w system rozrywki, nie spuszczając z niego czujnego oka. W okresie późniejszym sprowadzano do „Stodoły“ oficjalnych gości z Zachodu, by pokazać, że w Polsce istnieje wolność słowa.
Z tęsknoty za margaryną
Kabaret reagował na wszystkie ważne wydarzenia polityczne. Gdy braki na polskim rynku dawały się coraz bardziej we znaki, a Gomułka na którymś plenum KC oświadczył, że Polacy jedzą za dużo masła, a to jest niezdrowe i powoduje sklerozę, w związku z czym powinni przejść na margarynę, na reakcję w „Stodole“ nie trzeba było długo czekać.
Już wieczorem tego samego dnia, kiedy zabrzmiały wyżej wspomniane słowa, Janek Stanisławski wystąpił z piosenką, której słowa brzmiały tak: „Margaryno, ty najwspanialszy z tłuszczów w naszym kraju, o boski raju. Margaryno, ciebie wszyscy w naszym kraju podziwiają i wychwalają. Bo chociaż masła mamy w bród za margaryną tęskni lud. Margaryno, och, jedyna najwspanialsza z naszych narodowych cnót“.
Powrót Kiepury
Podobnych przykładów żartów kabaretowych można by przytoczyć wiele. Jak choćby ten, kiedy po wielu latach nieobecności wrócił z Ameryki „chłopiec z Sosnowca“, czyli Jan Kiepura. Naród oszalał. Jaś znowu śpiewał swoje przeboje z balkonów i platform samochodów.
Teraz już trochę podtatusiały i przykrywający łysinę kapeluszem, ale z tym samym tupetem. Wielki Kiepura został zaproszony na przedstawienie i nie wiem, czy później tego nie żałował.
Jeden z naszych kolegów, trochę podobny do Kiepury, wszedł na scenę dziarskim krokiem, uciszył publiczność słowami „cichojta, ciarachy“ i zaczął śpiewać przeboje wielkiego tenora, zmieniając tekst. I tak w obecności wielkiego Kiepury zabrzmiały te słowa: „Nino, ach uśmiechnij się, bo za granicą już mnie nie chcą, nie“. Piosenkę zakończył słowami: „Bo gdy za granicą zabraknie sławy, pracy, znów mnie zobaczycie, kochani rodacy”. Kiepura śmiał się i bił brawo.
Sława Przybylska i inni zdolni
Na deskach „Stodoły“ rodziły się wielkie talenty, o których potem słyszała cała Polska. Do najzdolniejszych osób, które wyszły ze „Stodoły“, należała przede wszystkim niezapomniana szansonistka Sława Przybylska. Warto dodać, że przez pewien czas przybywała ona w Pradze, jako żona dyrektora tamtejszego Ośrodka Kultury Polskiej, i w tym właśnie czasie wystąpiła też w Ośrodku w Bratysławie.
Innym artystą „Stodoły“ był nie żyjący już Jan Stanisławski, autor wielu monologów i piosenek. Po odejściu ze „Stodoły“ występował w kabarecie Jana Pietrzaka jako profesor mniemanologii stosowanej.
Wspominając wielkich, nie można zapomnieć o tragicznie zmarłej Krystynie Chimanienko – piosenkarce satyrycznej. Ta chłopczyca, łudząco podobna do Julietty Masiny, wykonująca zresztą piosenkę z filmu „La Strada” Felliniego, podbiła serca publiczności.
Niezapomniane były jej przeboje: „Bo ja nie mam nikogo“ czy „Gdzie jest twój tata, smarkata“. Kończąc tę drugą piosenkę, zawsze wyszukiwała na widowni owego tatę i z okrzykiem „Tata!“, ku uciesze widowni, wskakiwała mu na kolana. Chimanienko przeszła potem do kabaretu „Dudek“ na Krakowskim Przedmieściu. Wystąpiła też w wielu polskich filmach.
Złoty wiek reżysera Jana Biczyckiego
Mówiąc o „Stodole“, nie sposób nie wspomnieć reżysera Jana Biczyckiego. Ten po odejściu ze „Stodoły“ pracował przez pewien czas w radio, a potem wyemigrował do Niemiec. Ostatnio widziałam go w roli lekarza Mozarta w niemiecko-słowackim filmie „Zapomnijcie o Mozarcie“.
Czasy pod jego kierownictwem były złotym okresem kabaretu. Między innymi dzięki niemu pokolenie pełne entuzjazmu i planów na przyszłość, mimo że żyło w siermiężnych czasach i mogło liczyć tylko na symboliczne honoraria, robiło to z pasją. Agnieszka Osiecka napisała o nich piosenkę „My, łatwopalni“.
W czasach Gierka barak „Stodoły“ zburzono, ponieważ w tym miejscu rozpoczęto budowę Dworca Centralnego. Kabaret przeprowadził się w nowe miejsce, ale moja przygoda w charakterze piosenkarki na deskach „Stodoły“ skończyła się jeszcze przed przeprowadzką.
Stanisława Hanudelová