Polak dyktuje trendy w Paryżu
POLAK POTRAFI
Antoni Cierplikowski, wybitny fryzjer, który będzie bohaterem tego oraz kolejnego odcinka cyklu Polak potrafi, ma z Faktorowiczem więcej wspólnego, niż można by przypuszczać. Obaj urodzili się niedaleko Łodzi – Faktorowicz w Zduńskiej Woli w roku 1872, Cierplikowski w 1884 w Sieradzu. Obaj pochodzili z niezamożnych rodzin i obaj zaczęli pracować w bardzo młodym wieku – Faktorowicz mając 14, a Cierplikowski 11 lat.
Obaj bardzo szybko przerośli talentem i umiejętnościami swoich mistrzów i ruszyli spełniać swoje marzenia daleko od Polski – Faktorowicz najpierw do Moskwy, a w 1904 roku do Los Angeles, Cierplikowski zaś w 1901 do Paryża. Podobieństw jest znacznie więcej; mam nadzieję, że po lekturze artykułów o Cierplikowskim pokuszą się Państwo o powrót do tekstu o Faktorowiczu i ich wyłuskanie…
Wspomniałam, że Cierplikowski był genialnym fryzjerem. To określenie, choć ze wszech miar słuszne i zasłużone, zdecydowanie nie oddaje całej prawdy o tej wyjątkowo barwnej postaci. Mówiąc świetny fryzjer często mamy na myśli dobrego warsztatowo rzemieślnika, który bez wyrządzenia wielkich szkód na naszych głowach potrafi stworzyć to, o co go poprosimy, ewentualnie zaproponuje nam wyjątkowo twarzową fryzurę. Cierplikowski oczywiście i to potrafił, ale przede wszystkim był wizjonerem.
Był artystą, którego wyobraźnia sięgała znacznie poza obowiązujące konwencje. Antoine – bo takiego imienia używał w Paryżu – nie obawiał się eksperymentów, nie bał się szokować otoczenia. Przekonany do swojego pomysłu, potrafił go przeforsować.
Nie brakuje smakowitych anegdot na ten temat. Lily de Moure, kochanka księcia de Ligne, wybierała się na przyjęcie. Zapowiadało się ono na jedno z najważniejszych wydarzeń towarzyskich sezonu; oczekiwano, że pojawi się tam cała śmietanka Paryża. Pech chciał, że tuż przed przyjęciem zgubiła kapelusz. Bez kapelusza na przyjęcie? Prawdziwej damie to nie przystoi; to nie do wyobrażenia.
Cierplikowski, który był świadkiem tego zdarzenia, zaproponował rozwiązanie wydawałoby się nie do zaakceptowania. Po co kapelusz, ma pani piękne włosy – stwierdził i z włosów de Mure misternie uplótł kwiaty. Na przyjęciu de Mure wywołała sensację. Goście nie mogli oderwać wzroku od jej fryzury. Panowie patrzyli na nią z niekłamanym podziwem, panie ze zgorszeniem, ale i z zazdrością.
Oczywiście, mimo oficjalnych słów potępienia, już następnego dnia przybiegły do pracowni Antoine’a, by prosić go o identyczne uczesanie. Prasa pisała o nim, że wyzwolił kobiety z kapeluszy, on zaś krótko komentował, że zadrwił z mody zupełnie przypadkiem.
A to był dopiero początek skandalicznych pomysłów Cierplikowskiego. Najpierw za jego sprawą z kobiecych głów spadły wymyślne rusztowania kapeluszy, później spadły i same włosy. W eleganckiej Francji początków XX wieku, w stolicy światowej mody i stylu młody Polak z chłopskiej rodziny, który ledwie kilka lat wcześniej przyjechał do Paryża, mając pięć franków w kieszeni, ośmielił się obciąć kobiece włosy na chłopaka.
W czasach, gdy dorosłe kobiety nosiły długie pukle obowiązkowo, a wiara w to, że krótkie włosy oznaczają krótki rozum i powodują anemię (sic!), była to rewolucyjna decyzja.
W eleganckiej Francji początków XX wieku, w stolicy światowej mody i stylu Antoni Cierplikowski, młody Polak z chłopskiej rodziny, który ledwie kilka lat wcześniej przyjechał do Paryża, mając pięć franków w kieszeni, ośmielił się obciąć kobiece włosy na chłopaka. W czasach, gdy dorosłe kobiety nosiły długie pukle obowiązkowo, a wiara w to, że krótkie włosy oznaczają krótki rozum i powodują anemię (sic!), była to rewolucyjna decyzja. Podjęta, jak to często bywa, zupełnie przypadkiem.
Popularna francuska aktorka Eve Lavalliere w jednym z przedstawień miała zagrać podlotka. Szkopuł w tym, że liczyła wówczas już blisko czterdzieści lat, na które zresztą wyglądała. Cierplikowskiemu powierzono realizację misji specjalnej – miał znaleźć dla Lavalliere uczesanie, które by odjęło jej lat. Ale jak to miał zrobić?
Odmłodzić wyjątkowo twarzową fryzurą owszem, można, ale żeby o kilka dekad? Cierplikowski był bliski poddania się, gdy nagle do pracowni wbiegła krótkowłosa córka dozorczyni. Eureka! Cierplikowski bez wahania znacząco skrócił włosy Lavalliere. Nowa, lekka fryzura odświeżyła image aktorki, ujmując jej kilkanaście lat.
Chłopczyca wylansowana przez Antoine’a ugruntowała jego już wtedy silną pozycję. Do grona wiernych klientek szybko dołączyły takie sławy, jak Greta Garbo, Pola Negri, Edith Piaf, Marlene Dietrich i Josephine Baker. Dla tej ostatniej stworzył jedną z jej najbardziej charakterystycznych fryzur – pierścionki z włosów, okalające twarz. I to właśnie zdjęcie aktorki w tej fryzurze znalazło się na historycznej okładce biblii mody Vogue. Była to jednocześnie pierwsza okładka tego magazynu, na której znalazła się fotografia ciemnoskórej kobiety.
Dobra passa Cierplikowskiego trwała. W swoim atelier nie tylko czesał creme de la creme Paryża, ale również przygotowywał peruki, kapelusze i kostiumy do spektakli, rewii i przedstawień operowych. Prace Antoine’a przypominały dzieła sztuki, a on sam podkreślał, że na klientkę patrzy jak rzeźbiarz na modelkę. Inspiracji szukał w malarstwie Goi, Velasqueza, Boznańskiej i Dunikowskiego.
Fascynował go również świat kosmetyków. Korzystając ze zdobytej renomy, założył markę Antoine i rozpoczął produkcję lakierów do włosów w fantazyjnych, niebanalnych kolorach, z błękitem i czerwienią na czele. I ten kontrowersyjny zdawałoby się produkt zdobył uznanie klienteli.
Kto by pomyślał, że chłopak z ubogiej sieradzkiej rodziny zbuduje imponujące fryzjerskie imperium? Proszę sobie wyobrazić – 121 salonów działających pod szyldem Antoine! W Londynie, Tokio, Cannes, Marsylii i Stanach Zjednoczonych! Mówiono o nim król fryzjerów, fryzjer królów, bo z jego usług korzystało łącznie sześć koronowanych głów, m.in. Jerzy VI i Elżbieta II.
Prywatnie Cierplikowski był niezwykle barwną, nietuzinkową postacią. Uważał się za artystę i wśród artystów miał wielu przyjaciół. Jednym z najwierniejszych był wspomniany już Dunikowski. To dla niego, wiedząc, że martwi się niskim wzrostem, wymyślił i stworzył kryształowe obcasy. I naprawdę, był to jeden z jego najmniej ekscentrycznych pomysłów.
Bez wątpienia blaknący przy szklanym domu, który, pozostając pod przemożnym wpływem Przedwiośnia Żeromskiego, wybudował w 1927 roku w Paryżu. Ach, cóż to był za dom! Szklane schody, meble, nawet częściowo przeszklone ściany.
Paryska prasa była zachwycona i podkreślała, że drugiego takiego nie ma w Paryżu. Łatwo w to uwierzyć. Konia z rzędem temu, kto znalazłby podobnie wyglądające lokum, zwłaszcza, jeśli wziąć pod uwagę osobliwy wystrój wnętrz. Na przykład ustawioną w salonie szklaną trumnę, w której Cierplikowski lubił sypiać. Przygotowywał się na śmierć i obsesyjnie o niej rozmyślał. Na ręce nosił srebrną bransoletkę z wygrawerowanym Memento Mori, a jeszcze w latach trzydziestych zrobił sobie sesję trumiennych fotografii.
Później zamówił u Dunikowskiego rzeźbę, która miała stanąć na jego nagrobku. Pozował do niej przez dwa tygodnie. Swój pogrzeb zaplanował zresztą w najdrobniejszych szczegółach: miał spocząć na paryskim cmentarzu Passy. W ostatniej drodze miała towarzyszyć mu muzyka, wykonywana przez orkiestrę ze słynnej Olimpii (którą z góry opłacił!), zaś mowę pogrzebową wygłosił osobiście i nagrał ją na taśmie.
Nic z tych planów nie wyszło. W 1969 roku podjął zaskakującą decyzję o porzuceniu swojego imperium i powrocie do Sieradza. Kupił mały, skromny dom. Uprawiał ogródek, żeby utrzymać dobrą kondycję woził taczką żwir. W szarej, komunistycznej Polsce traktowany był jak cudaczny, barwny ptak. Nie z tego świata. Nierozumiany i wyszydzany.
Zmarł w 1976 roku. Przez lata jego grób był niezwykle skromny. Później, dzięki ogólnopolskiej zbiórce przeprowadzonej przez fryzjerów, stanęła na nim replika rzeźby wykonanej przez Dunikowskiego. Tej, która miała zdobić nagrobek na cmentarzu Passy…
Katarzyna Pieniądz
MP 10/ 2015, MP 11/2015