Tymi słowami kończy się niemalże każda bajka. W życiu realnym większość marzy o ślubie jak z bajki. Niektórzy wyobrażają go sobie gdzieś z dala od domu, w jakimś niecodziennym otoczeniu. Z pewnością zawarcie związku małżeńskiego w obecności konsula, czyli w placówce dyplomatycznej, można zaliczyć do oryginalnych. W ambasadzie RP w Bratysławie w ciągu ostatnich dwunastu lat na nową drogę życia weszło siedem par.
Warunki konieczne
Ambasada nie jest urzędem stanu cywilnego, ale… może się nim stać, jeśli narzeczeni spełnią odpowiednie warunki. „Warunkiem koniecznym jest posiadanie przez oboje narzeczonych wyłącznie obywatelstwa polskiego i tylko tego jednego. Wykluczone jest więc zawarcie małżeństwa przed konsulem przez osobę posiadającą np. jednocześnie obywatelstwa polskie i słowackie albo wyłącznie obywatelstwo obce“ – wyjaśnia konsul RP w RS Jacek Doliwa. Wymóg ten nie dotyczy jednak świadków ślubu, których musi być dwóch.
„Muszą oni jednak znać język polski w stopniu umożliwiającym zrozumienie oświadczeń urzędowych składanych podczas ceremonii ślubnej oraz mieć ukończone 18 lat“ – precyzuje konsul. Oczywiście, planując takie wydarzenie, należy odpowiednio wcześnie skontaktować się z konsulem, by ustalić datę ślubu i przedłożyć stosowne dokumenty (praktyczne informacje publikujemy na następnej stronie). Po spełnieniu warunków ślub w ambasadzie polskiej, np. w Bratysławie, mogą zawrzeć Polacy mieszkający na Słowacji, w Polsce lub w innym kraju.
Niedogodności
Śluby zawierane w placówce dyplomatycznej niestety mają też swoje niedogodności, wymagają bowiem uiszczenia stosownej opłaty, która wynosi 500 euro. Dodatkowym problemem może okazać się tez fakt, że akty małżeństw zawieranych przed konsulem RP są sporządzane w księdze małżeństw Urzędu Stanu Cywilnego w Warszawie i tam też, w razie potrzeby, należy zgłaszać się w przyszłości po odpisy aktu małżeństwa. Dla osób mieszkających więc w innym zakątku Polski podróżowanie do stolicy w celu uzyskania odpisu może okazać się kłopotliwe.
Lepsze rozwiązanie
Dla niektórych osób ślub w placówce dyplomatycznej to dużo lepsze rozwiązanie niż podróż w tym celu do Polski lub zawieranie małżeństwa w obcym, zagranicznym urzędzie. „Dla Polaków mieszkających w Singapurze ślub w ambasadzie RP to dobre rozwiązanie, ponieważ singapurskie władze uznają akt ślubu wystawiony przez konsula RP, co w wielu wypadkach umożliwia Polakom uzyskanie odpowiedniego statusu, na przykład meldunku w kraju, jeśli ich partner taki już posiadał przed ślubem“ – wyjaśnia wicekonsul RP w Singapurze Katarzyna Kosiniak-Kamysz (znana naszym czytelnikom z czasów, kiedy ambasadorem na Słowacji był jej mąż – Zenon Kosiniak-Kamysz).
Pani konsul właśnie niedawno udzieliła takiego ślubu pewnej parze. „Był to mój pierwszy występ na ślubie w tej roli i, przyznaję, miałam tremę, ale wszystko poszło bardzo dobrze“ – opisuje z uśmiechem. „Inaczej to wyglądało w Kanadzie, tam w naszej placówce dyplomatycznej praktycznie nie udzielaliśmy ślubów, ponieważ władze kanadyjskie ich nie uznają“ – dodaje moja rozmówczyni, która wcześniej pracowała w konsulacie w Ottawie.
W urzędzie, na jachcie lub w górach?
Jacek Doliwa doświadczenia związane z udzielaniem ślubów zdobywał, będąc pracownikiem Wydziału Konsularnego Ambasady RP w Pradze. „Do mnie należało przygotowanie dokumentacji, cała logistyka, bycie mistrzem ceremonii, podczas gdy kierownik wydziału, mówiąc żartobliwie, zlizywał śmietankę, czyli wypowiadał określone niezbędne formuły, przyjmował podpisy nupturientów, wieńcząc dzieło“ – wspomina. Przy kilkunastu ślubach asystował w Pradze, a jako kierownik Wydziału Konsularnego udzielał ślubów w Zagrzebiu, gdzie połączył ponad dziesięć par.
„Pamiętam pomysły i plany narzeczonych, aby konsul połączył ich węzłem małżeńskim np. na konkretnym zamku czy na jachcie na pełnym morzu“ – wspomina konsul Doliwa. Niestety, przepisy na to nie zezwalały i ślub odbywał się w pomieszczeniach ambasady. Ale dziś takie pomysły mogłyby być zrealizowane, bowiem polskie prawo od niedawna zezwala na śluby w innym miejscu niż urząd. Kto wie, może kolejny polski ślub w obecności konsula odbędzie się np. na Łomnickim Szczycie?
Odmienność nade wszystko
Jakie jeszcze mogą być powody zawarcia związku małżeńskiego poza granicami Polski? Może ślub zawierany za granicą jest trochę szalonym pomysłem, może staje się modny? A może to po prostu swoista ucieczka? Grzegorz Nowacki, były konsul RP w RS, który w swej karierze udzielił trzech ślubów, w tym dwóch w Bratysławie, bardziej skłania się ku opinii, że śluby w ambasadzie stają się modne. On sam cieszy się, że miał dobrą rękę, bowiem pary, które połączył, do dziś żyją razem i szczęśliwie. I być może zaletą takich, można by rzec, kameralnych ślubów, jest też to, że udzielający ślubu często zna nupturientów.
Konsul Doliwa potwierdza, że narzeczonych kusi odmienność i niesteoretypowość takich ślubów. „Nie ma czekających za drzwiami kolejnych par, tak jak to często bywa w urzędach stanu cywilnego w Polsce, atmosfera jest bardziej kameralna, swobodna, szczególnie po uroczystości, lampka szampana z konsulem pod godłem RP, luźna rozmowa… Tego nie ma w USC, gdzie wszystko odbywa się szybko, wręcz taśmowo“ – twierdzi.
„Rzymskie wakacje“
A jak to wygląda w innych placówkach dyplomatycznych, które mogą uchodzić za atrakcyjniejsze turystycznie? O tym opowiada nam Wojciech Biliński, były konsul RP w Bratysławie, a także i w Rzymie, gdzie w każdą środę udzielał 4-5 ślubów, co w sumie daje około 150 ślubów rocznie! „Najczęściej były to osoby z grona miejscowej Polonii, które w naturalny sposób chciały zawrzeć związek małżeński w miejscu dłuższego czasowego zamieszkania, małą grupę stanowili też przyjeżdżający z kraju Polacy “ – wspomina.
Mimo wielu ślubów, udzielonych w tejże placówce, zachowały one z pewnością swój specyficzny charakter, odbiegający od tego, który znamy z polskich USC. „Zawsze starałem się nie czytać, lecz mówić własnymi słowami, zwracając się do narzeczonych, nie łamiąc jednak normy, prawa i konwencji, choć nieco na luzie“ – wspomina konsul Biliński i dodaje, że nie raz dostał za to podziękowanie od nowożeńców.
„Po powrocie z Rzymu, siedząc w warszawskiej kawiarni ze znajomym zostałem rozpoznany i przywitany słowami podzięki za udzielony w Rzymie ślub. Młodzi ludzie zaprezentowali mi półtoraroczne dziecko w wózku i podzielili się dobrą wiadomością, że oczekują kolejnego potomka“ – wspomina mój rozmówca.
Turystyka ślubna czy ucieczka?
Dla niektórych ślub w ambasadzie w atrakcyjnym turystycznie kraju to połączenie aktu zawarcia związku małżeńskiego z miesiącem miodowym, co potwierdza konsul Doliwa, który urzędował w Chorwacji, gdzie nowożeńcy spędzali zwykle także miesiąc miodowy.
„Jeszcze inni, wydaje się, traktują taki ślub jako ucieczkę przed rodziną, bliską, dalszą, dwudniowym weselem, okrzykami po kilku godzinach libacji, prezentami chcianymi i niechcianymi, obowiązkowymi tańcami z panną młodą itd. Taka wizja ślubu wielu przyszłym nowożeńcom całkowicie nie odpowiada. Chcą tę chwilę przeżyć inaczej, bardziej kameralnie, bardziej duchowo… I ja im się nie dziwię“ – dodaje konsul Doliwa.
Najprzyjemniejszy obowiązek konsularny
Wszyscy pytani przeze mnie konsulowie potwierdzają, że udzielanie ślubu stanowi jeden z przyjemniejszych momentów ich pracy. „Najczęściej do konsulatu zwracają się osoby mające problemy, kiedy dochodzi do wypadków, zgonów, zatrzymań, aresztowań, zagubienia dokumentów, kradzieży, pobić lub w sprawach paszportowych. Działania w tychże przypadkach są pracochłonne, ale i dość monotonne “ – opisuje konsul Doliwa.
Dlatego ceremonie ślubne kojarzą się z miłym obowiązkiem, który co prawda wymaga przygotowań od pracowników ambasady, ale przynosi im też wiele satysfakcji. „Zawsze liczę na to, że będę miał dobrą rękę i że zawarte w moim urzędzie konsularnym związki małżeńskie będą trwałe. O tym, że tak jest, mogłem się nie raz przekonać, bo takie sygnały do mnie napływały“ – zdradza mój rozmówca, którego nazwisko polecają sobie dyskutujący na Internecie, zainteresowani ślubem w placówce dyplomatycznej.
Małgorzata Wojcieszyńska