OKIENKO JĘZYKOWE
Pamiętają państwo lekcje matematyki i równania najpierw z jedną, a potem dwiema i trzema niewiadomymi? I choć pewnie dziś z wiedzy na ten temat nie za dużo zostało – bo przecież tak jak organy nieużywane ulegają zanikowi, tak i wiedza nieużywana ulega zapomineniu – to na pewno wszyscy pamiętają do dziś owe trzy niewiadome, czyli x, y, z. Literki jak literki.
Dwie z nich, czyli y i z wchodzą w skład dzisiejszego polskiego alfabetu, który jest – przypomnę – oparty na alfabecie łacińskim i składa się z 32 liter: a ą b c ć d e ę f g h i j k l ł m n ń o ó p r s ś t u w y z ź ż. Jak widać, brak w nim trzeciej ze wspomnianych niewiadomych, czyli litery x. Mimo to litera ta dość często pojawia się w tekstach pisanych po polsku,
Występuje w wyrazach pochodzenia obcego, np. telex, taxi, a ponadto można ją spotkać w polskich nazwiskach, tradycyjnie zapisywanych z użyciem x, np. Axentowicz, Axer, pojawia się też w rodzimych skrótowcach, głównie będących nazwami firm związanych z eksportem, np. Budimex, Hortex, a także w nazwach leków, np. oxeladin, maalox.
Czy zatem wykorzystywanie jej w pisowni innych polskich wyrazów jest błędem? Niektórzy twierdzą, że zapis za pomocą tegoż x jest lepszy, bo krótszy – zamiast dwu liter – ks – tylko jedna! Ponadto pisownia z x nadaje leksemom trochę takiego światowego charakteru, a przecież dziś światowość w modzie.
Faktem jest też, że niektóre wyrazy, takie jak np. seks, ekspres, zapisane za pomocą x (sex i express), wyglądają – moim zdaniem – bardziej naturalnie, bowiem są to dość dawno przyjęte pożyczki z języka, w którym nasz problematyczny x istnieje i ma się nadzwyczaj dobrze. Przy okazji warto zauważyć, iż droga wyrazów obcych, zawierających x, do całkowitego spolszczenia jest choćby ze względu na tę literę wydłużona.
Litera x, występująca na końcu wyrazów (tych, w których pojawia się legalnie), była długo przyczyną problemów związanych z ich odmianą. Dlatego też Rada Języka Polskiego w roku 2008 przyjęła uchwałę, mówiącą, iż takie wyrazy możemy zapisywać dwojako: w przypadkach zależnych w miejsce x, kończącego wyraz w mianowniku, możemy zapisać połączenie liter ks, np. Hortex, Horteksu, (o) Horteksie; Hendrix, Hendriksa, (o) Hendriksie, lub pozostawić owo tematyczne x, np. Hortexu, Hortexowi, (o) Hortexie; Hendrixa, Hendrixowi, (o) Hendrixie.
Skąd to całe zamieszenie z x? Czy nie lepiej byłoby zaakceptować je i wprowadzić, a właściwie przywrócić do polskiego alfabetu?
Litera ta przez wiele wieków wchodziła przecież w skład alfabetu staropolskiego, o czym świadczą dawne zapisy, np. xiążę, xiążka. Ale nie spodobała się reformatorom polszczyzny z 1830 roku, którzy podjęli pierwszą próbę pozbycia się jej, argumentując, iż zapis polski oparty jest na głoskach, a zatem jedna litera powinna odpowiadać jednemu dźwiękowi. Drugą próbę wyrugowania x podjęto prawie sto lat później, w roku 1918. I ta próba okazała się skuteczna, przynajmniej z punktu widzenia zasad polskiej ortografii. Jak się jednak okazuje, życie, a właściwie użytkownicy polszczyzny starają się owe zasady zweryfikować.
Lubią oni x, choćby ze względu na to, iż umożliwia im krótszy zapis wyrazów, co w dobie SMS-ów i e-maili jest niezmiernie ważne, a ponadto przyczynia się do łatwiejszego przyswajania wyrazów obcego pochodzenia do polszczyzny. O tym, że litera ta wraca do łask, może też świadczyć (oprócz wspomnianej już uchwały Rady Języka Polskiego z 2008 r.) świadome jej użycie w nazwie pewnego ambitnego programu telewizyjnego poświęconego literaturze, noszącego tytuł Xięgarnia.
Być może takowy zapis jest tylko chwytem perswazyjnym, mającym zwrócić uwagę odbiorców na ów program, ale faktem jest, że otwiera on furtkę dla litery x, by ta mogła wrócić do polszczyzny. I choć pierwsze jaskółki wiosny nie czynią, to tę wiosnę niechybnie zapowiadają. Zatem jest ogromna szansa, że i x ponownie zasili polski alfabet.
Maria Magdalena Nowakowska