Szatańskie sanatorium

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Horror czy powieść grozy to gatunki bardzo popularne wśród czytelników, przez krytykę często jednak traktowane jako literatura drugiej lub trzeciej kategorii. Bo tak to już bywa, że to, co się podoba ludziom, czy to w muzyce, czy w literaturze, czy w ogóle w szeroko pojętej rozrywce, jest przez krytyków najczęściej miażdżone. Marcin Szczygielski wielokrotnie udowadniał, że literatura przystępna w odbiorze nie musi rezygnować z wysokiego poziomu.

Jego nowa powieść „Sanato“, która ukazała się nakładem Instytut Wydawniczy Latarnik to kolejny po „Poczcie królowych polskich” przykład udanego mariażu czytadła z literaturą z najwyższej półki.

Jest rok 1931, do luksusowego sanatorium w Zakopanem przyjeżdża niemiecki lekarz, który chce wypróbować swą rewolucyjną, lecz jeszcze niesprawdzoną metodę leczenia chorób układu oddechowego. Kilkoro z pensjonariuszy wyraża zgodę na wzięcie udziału w eksperymencie, polegającym na leczeniu gruźlicy zastrzykami z płynnego złota.

Ryzykowna terapia początkowo zaczyna się sprawdzać, jednak z czasem pojawiają się przerażające skutki uboczne. Tragiczny w skutkach eksperyment medyczny, opisany w polskiej prasie lat trzydziestych jako „gorączka złota“, stał się kanwą powieści Szczygielskiego. Ale czy tak było naprawdę?

Szczygielski jest autorem sprawnie posługującym się swym rzemiosłem, niezwykle produktywnym i przykładającym wielką wagę do szczegółów. Po raz kolejny zaskakuje niesamowitą dbałością o zachowanie realiów epoki i wszystkie detale z nią związane, od opisów mebli, strojów aż po sferę językową. Jego opisy w sposób niemal plastyczny przenoszą nas do innych czasów i innych miejsc.

Autor niewątpliwie stworzył błyskotliwe połączenie współczesnego horroru z powieścią rodem z literatury międzywojennej. Jego książka to wciągająca czytelnika historia, która wymaga skupienia zarówno w sferze uważnego czytania, jak i wyciągania wniosków. Dodatkowym smaczkiem są inspiracje zaczerpnięte z „Czarodziejskiej góry“ Tomasza Manna i „Lśnienia“ Stephena Kinga.

Dużym plusem powieści jest silne wrażenie autentyczności opisanych wydarzeń. Jednak pytanie, czy prezentowana historia naprawdę miała miejsce, pozostaje kwestią otwartą. Czy autor, pomimo załączników w postaci zdjęć i dokumentów, nie wyprowadził nas na manowce? Czy przerażające eksperymenty medyczne faktycznie miały miejsce? Bez względu na manipulacje autora czy też ich brak, trzeba jasno stwierdzić, że „Sanato“ przyprawia o ciarki na plecach. Pomimo tego, że nową powieść Szczygielskiego można łatwo i szybko zaszufladkować gatunkowo, to wymyka się ona wszelkim klasyfikacjom. Można jedynie powiedzieć, że jest intrygująca i inna od poprzednich książek jej autora.

Magdalena Marszałkowska

MP 9/2014