Pasado mañana, czyli pojutrze

 ROZSIANI PO ŚWIECIE 

W kontynentalnej części Hiszpanii często używa się zwrotu mañana czyli jutro. Na Wyspach Kanaryjskich popularniejsze jest pasado mañana, czyli pojutrze. Nie chodzi oczywiście o termin spotkania, lecz o to, na kiedy da się załatwić jakąkolwiek prostą sprawę. Cóż… niewątpliwy urok Wysp Kanaryjskich może wynagrodzić pewne niedogodności.

 

Przeprowadzka

Po spędzeniu urlopu na Teneryfie w 2007 roku i pobytach w kolejnych latach na tejże wyspie oraz Gran Canarii postanowiliśmy się tam przeprowadzić!!! Wybór padł na Gran Canarię. Kompaktowa wyspa (raptem 50 km średnicy), pełna rozrywek i, co najważniejsze, ze wspaniałą pogodą. Po pięciu latach spędzonych w Irlandii ten ostatni argument przeważył o naszym wyborze.

Prawie osiem miesięcy szykowaliśmy się do przeprowadzki. Trzeba było zabrać cały dobytek i zorganizować jakieś rozsądne warunki u celu podróży. Ceny usług firm przewozowych były koszmarnie wysokie, więc kupiliśmy przyczepę i zapakowaliśmy ją aż po sam dach! Był 18 maja 2010 roku, kiedy wyruszyliśmy promem do Holyhead.

Następnie odbyliśmy nocną podróż do Portsmouth, gdzie w samo południe ruszyliśmy kolejnym promem do Santander w Hiszpanii. Po 24 godzinach zobaczyliśmy przepiękną plażę. Płynąc wzdłuż niej dotarliśmy do portu. Tysiąc kilometrów, prowadzących z północy Hiszpanii na południe do Cadiz, to przepiękne widoki i doskonałe drogi. Teraz czekał nas jeszcze jeden, ostatni, dwudniowy etap podróży: promem z Cadiz do Las Palmas na Gran Canarię.

 

Problemy

Jeszcze będąc w Irlandii, znaleźliśmy w Internecie oferty wynajmu mieszkań i z pomocą znajomego Hiszpana dogadaliśmy się w tej sprawie mailowo. Niestety, po raz pierwszy przekonaliśmy się o zgoła odmiennym podejściu do obietnic składanych przez Kanaryjczyków. Najpierw nie mogliśmy się dodzwonić do właściciela mieszkania, później okazało się, że ma jakiś zabieg w szpitalu, więc mieszkanie pokaże nam poprzednia lokatorka.

Pokazała, ale przy okazji dowiedzieliśmy się, że najwcześniej możemy się wprowadzić… za tydzień. Cóż było robić? Zakwaterowaliśmy się w hotelu i… rozwiązywaliśmy kolejny problem, tym razem zepsutego samochodu. Ale, o dziwo, w ciągu jednego dnia udało nam się uzyskać dokument, poświadczający, że jesteśmy rezydentami Wysp Kanaryjskich!

 

Spokojnie, ale i z przytupem

Na Kanarach życie płynie powoli i spokojnie. Dzień rozpoczyna się przeważnie kawą, a pomiędzy 13-16 jest sjesta, kiedy to wszystko zamiera. Wieczorem, gdy zrobi się chłodniej, ożywają bary, restauracje i kawiarnie. W czerwcu 2010 Hiszpania zdobyła tytuł Mistrza Świata w piłce nożnej. Nigdy wcześniej nie widzieliśmy tak świetnej zabawy i radosnej atmosfery.

O północy całe miasto dudniło od jeżdżących aut, klaksonów, śpiewów i bębnów. Wszędzie były flagi, piwo, a co kilka metrów minidyskoteka. Nigdzie żadnych policjantów, ale również żadnej agresji czy bójki. Po prostu jedna wielka FIESTA. Dlaczego nas Polaków to dziwi?

 

Po znajomości

W urzędach bywa różnie, ale na ogół urzędnicy są bardzo mili i pomocni. Wszędzie bardzo popularne są numerki, również na poczcie i w sklepie przy stoisku z mięsem lub serem. Warto się integrować z tutejszymi, bo to znacznie ułatwia życie. Wiele spraw można załatwić po znajomości i wtedy często okazuje się, że niektóre dokumenty w ogóle nie są potrzebne.

 

Język

Z hiszpańskiego znaliśmy zaledwie kilka słów, co w pierwszym okresie okazało się zbawienne: przy zjeździe z promu, po przybiciu do brzegu Gran Canarii, celnik, widząc szczelnie spakowane auto z przyczepą i nie mając możliwości dogadania się z nami, machnął tylko ręką. Ale język warto znać.

Co prawda Wyspy Kanaryjskie to przede wszystkim turystyka, wiec szczególnie w ośrodkach turystycznych można się dogadać po angielsku, lecz bez znajomości hiszpańskiego szanse na jakąkolwiek pracę są raczej znikome. Podjęliśmy więc naukę w szkole językowej. Tam też poznaliśmy pierwszych rodaków. Środowisko polonijne nie jest tu zbyt liczne i zwarte – to zaledwie kilkadziesiąt osób. Wiele z nich wraz z nastaniem kryzysu „nie przedłużyło wakacji” i wyjechało tam, gdzie łatwiej o pracę.

Na Wyspach Kanaryjskich bezrobocie dochodzi do 40%. Wielu ludzi pracuje na czarno lub za niewielkie stawki. Przy powszechnej korupcji pracodawcy czują się bezkarni, wykorzystując nie tylko emigrantów z pobliskiej Afryki, ale również Kanaryjczyków.

 

 

Wieczne wakacje?

Przedłużone wakacje były fajne, ale trzeba było myśleć, z czego będziemy żyć. Od początku chodził nam po głowie pomysł na filmowanie turystów, którzy taki film mogliby zabrać ze sobą do domu jako pamiątkę z pobytu na Wyspach Kanaryjskich. Początkowo współpracowaliśmy z małżeństwem starszych Kanaryjczyków i wtedy wiele dowiedzieliśmy się o miejscowych zwyczajach. Był to trudny okres.

Ludzie, którzy od 20 lat żyją z turystów, nie są gotowi na zmiany jakościowe. Wychodzą z założenia, że dopóki turysta płaci, nie warto nic zmieniać. My zamierzaliśmy robić filmy takie, które sami chcielibyśmy mieć jako pamiątkę, dlatego nie widząc możliwości rozwoju na Gran Canarii, postanowiliśmy szukać okazji na innych wyspach archipelagu.

Wybór padł na Fuerteventurę. Wiele telefonów i maili oraz testowy wypad na Fuertę w celu rozejrzenia się w terenie zaowocowały nawiązaniem współpracy z jedną agencją turystyczną i rozpoczęciem rozmów z drugą.

 

Wyspy Szczęśliwe

I znów po dwóch latach czekała nas przeprowadzka, ale tym razem znacznie bliżej i już z pewną znajomością języka, na wyspę, będącą znacznie dalej od cywilizacji, mimo że drugą co do wielkości wśród Wysp Kanaryjskich. Kamienna pustynia z niewielkimi górami i więcej pasących się kóz niż mieszkańców. O kupowaniu bardziej zaawansowanych technologicznie wyrobów można zapomnieć.

Takie zakupy albo na Gran Canarii, albo przez Internet. Rozmowy z drugą agencją okazały się na tyle korzystne, że w styczniu 2013 roku dostaliśmy od jej szefa wolną rękę i najlepszych przewodników, jakich do tej pory spotkaliśmy. Szef tejże agencji przyznał, iż jakość naszych filmów oraz sposób ich montowania jest znakomity i dlatego chce, abyśmy wykonywali je przede wszystkim dla jego klientów. Warto dodać, że agencja ta obsługuje turystów niemieckich. Wcześniejsze rozmowy z agencją, obsługującą polskie biuro turystyczne, uważamy za nieporozumienie.

I tak spokojnie płynie nam życie na Wyspach Szczęśliwych, rozwijamy naszą firmę, kupujemy wciąż nowocześniejszy sprzęt, wykonujemy też inne produkcje, jak choćby reklamówki wideo czy rejestracje koncertów na DVD. Do naszych filmów z wycieczek dokładamy dodatkowo film pokazujący całą Fuerteventurę, a myślimy o całej serii filmów z poszczególnych wysp archipelagu. Wszystko przed nami! Może jutro czy pojutrze, czyli – jak mówią Kanaryjczycy – pasado mañana, spełni się nasz sen.

Dominik Borbulak, Wyspy Kanaryjskie

MP 9/2014