KINO OKO
Czy można jeszcze wnieść coś nowego do psychologicznego kina drogi? Czy można, bez oceniania i moralizowania, opowiedzieć o haniebnym epizodzie z historii Polski? Okazuje się, że tak. Mieszkający i tworzący od wielu lat w Anglii reżyser Paweł Pawlikowski stworzył dzieło kompletne, zachwycające wizualnie i zmuszające do głębokiej refleksji. Jego najnowszy film „Ida” to niesamowite połączenie oszczędności formy i intensywności treści.
Fabułę można opowiedzieć właściwie w kilku słowach: przebywająca od dziecka w klasztorze Anna przygotowuje się do złożenia ślubów zakonnych. Przed zakończeniem nowicjatu ma obowiązek poznania jedynej żyjącej krewnej, ciotki Wandy, komunistycznej prokurator, o której istnieniu nie miała pojęcia. To dzięki nieznanej krewnej Anna poznaje rodzinny sekret i tajemnicę swojego pochodzenia. Młoda zakonnica okazuje się być Żydówką, której rodzice zostali w okrutny sposób zamordowani w czasie wojny przez sąsiadów Polaków.
Anna (jej prawdziwe imię to Ida) wyrusza razem z ciotką w podróż, której celem jest poznanie tragicznych okoliczności śmierci członków ich rodziny oraz odnalezienie miejsca ich pochówku. Wspólny wyjazd w rodzinne strony okazuje się jednak czymś więcej niż poszukaniem grobów. Dwie kobiety, różniące się od siebie niemal w każdym calu, poszukują przede wszystkim siebie i swojej tożsamości. Wandę i Annę dzieli wszystko – wiek, wiara, styl życia, poglądy i temperament, mimo tego nawiązują intymną relację, polegającą na fascynacji swoją odmiennością.
Obie uczą się od siebie innego widzenia świata, odnajdują w sobie odwagę do dokonywania wyborów. Fabularną osią filmu jest konfrontacja dwóch osobowości. Wanda (w tej roli niesamowita Agata Kulesza) jest charyzmatyczną, cyniczną i agresywną kobietą, która emanuje pozorną siłą.
Ze swej zaciętości i nieugiętości buduje fasadę. W rzeczywistości jest osobą pogruchotaną psychicznie, topiącą smutki w alkoholu i przygodnym seksie. Anna – Ida (wspaniały debiut Agaty Trzebuchowskiej) to uosobienie spokoju, bogobojności, niewinności i braku doświadczenia życiowego. Jej wiara w Boga, choć silna, zaczyna chwiać się w posadach, gdy młoda kobieta odkrywa życie poza murami klasztoru.
„Ida” nawiązuje do tradycyjnego kina drogi, ale nie jest tylko historią o poszukiwaniu tożsamości, to również opowieść o zwątpieniu w sens religijności zamkniętej w ryzach posłuszeństwa. Czy młoda dziewczyna, która nie zaznała życia innego niż klasztorne, powinna przyjąć śluby zakonne? Czy miłość do Boga wymaga od niej rezygnacji z normalnego życia?
Tłem do ukazania losów dwóch kobiet jest, uwierający Polaków, epizod historyczny. Pawlikowski nie ocenia jednak garstki polskiego społeczeństwa, która w czasie wojny mordowała ludność żydowską, nie stygmatyzuje jej i nie wypomina grzechów. Jego postaci nie są tylko białelub tylko czarne, ale wielowymiarowe, targane wątpliwościami i wyrzutami sumienia.
Prezentowana w filmie precyzja w konstruowaniu klimatu i konsekwencja w realizacji wizji artystycznej są godne najwyższej pochwały. Nic dziwnego, że „Ida” zdobyła nagrody na festiwalach w Gdyni, Warszawie i Londynie oraz, jako jeden z niewielu polskich filmów, zyskała uznanie na całym świecie, czego dowodem jest wprowadzenie jej do dystrybucji kinowej w całej Europie. Z ręką na sercu gorąco polecam.
Magdalena Marszałkowska