Do trzech razy sztuka

 SŁOWACKIE PEREŁKI 

„Wszystkie bilety na dziś są już wyprzedane” – usłyszałam i poczułam rozczarowanie. Tak się cieszyłam, że wreszcie wjadę kolejką linową na szczyt! „A czy są bilety na jutro?” – zapytałam z nadzieją? „Tak, na czternastą” – brzmiała odpowiedź, która wywołała uśmiech na mojej twarzy. Odetchnęłam z ulgą i ruszyłam na szlak.

Łomnica (Lomnický štít) – symbol słowackich Tatr – była moim celem, od kiedy zamieszkałam na Słowacji. Marzyłam, aby podziwiać z niej piękno najwyższych w tym regionie gór. Chociaż na ten drugi po Gerlachu najwyższy szczyt Tatr (2634 m n.p.m. ) może się dostać prawie każdy turysta, to jego zdobycie nie jest wcale takie proste – zależy przede wszystkim od pogody i odrobiny szczęścia.

Moja pierwsza próba wejścia jesienną porą zakończyła się niepowodzeniem, gdyż po dojściu do Łomnickiego Stawu (Skalnaté pleso) niespodziewanie pojawiła się mgła. Kolejna próba, po kilku latach, również nie powiodło się z powodu pogody.

Dopiero w tym roku udało mi się wreszcie postawić stopę na tym niezwykłym szczycie. Był lipcowy weekend, a temperatura osiągała 40 stopni w cieniu. Pomyślałam więc, że warto uciec od upałów w góry, a przy okazji po raz trzeci spróbować zdobyć Łomnicę, tym bardziej, iż gorące lato miało być gwarancją dobrej pogody w górach. Nie pomyliłam się – tatrzańskie szczyty lśniły w słońcu, żadnej mgły, chmur czy deszczu.

Dolna stacja kolejki linowej na Łomnicę, zbudowanej w latach 1936–1940, znajduje się nad Łomnickim Stawem, do którego można dostać się albo pieszo, albo kolejką z Tatrzańskiej Łomnicy. Natomiast na sam szczyt wjeżdża się tylko kolejką linową, zaś wejście piesze ze względu na bezpieczeństwo może się odbyć jedynie z uprawnionym przewodnikiem.

Ponieważ kolejka linowa na Łomnicki Szczyt pokonuje odległość 1867 m i 855 m różnicy wysokości, pnąc się chwilami niemal pionowo, może zabrać jednorazowo maksymalnie 14 osób, co powoduje, iż jej możliwości przewozowe są ograniczone – chętnych, by z niej skorzystać, jest zdecydowanie więcej niż jest ona w stanie przewieźć.

Nazwa Łomnica pochodzi od nazwy gminy Wielka Łomnica, stanowiącej część posiadłości rodu Berzeviczych – obraz szczytu został odzwierciedlony w ich herbie. Pierwszego udokumentowanego wejścia na szczyt dokonał Robert Townson w 1893 roku, zaś pierwszym Polakiem, który zdobył Łomnicę był sam Stanisław Staszic.

Pokonując kolejką odległość pomiędzy Łomnickim Stawem a szczytem Łomnicy, zachwycałam się piękną panoramą. Sama jazda małym, czerwonym wagonikiem kolejki linowej była fascynującym i niezwykłym doznaniem. Jednakże dech w piersiach zaparł mi tak naprawdę niesamowity widok, roztaczający się z samego wierzchołka, obejmujący niemal jedną piątą terytorium Słowacji.

Podziwiałam więc głębokie doliny, setki szczytów, ostrych grani i żlebów, majestatyczne skały i połyskujące w słońcu górskie jeziorka. Na szczycie spotkałam trójkę polskich taterników. Jeden z nich wskazał mi Tatry Bielskie i polskie niziny, które można zobaczyć jedynie przy dobrej widoczności.

Słowacki znawca Tatr Ivan Bohuš pisał o Łomnicy w 1962 roku: Około 300 wyraźniejszych szczytów i turni wystercza z grzbietów tatrzańskich, a gdy się na nie patrzy z drugiego co do wysokości wierzchołka całego pasma – wyglądają jak fale wzburzone wiatrem i nawałnicą.

Królowa Tatr, jak kiedyś nazywali Łomnicę Polacy, jest jednym z najpiękniejszych tatrzańskich szczytów oraz najbardziej znanym ośrodkiem narciarskim, gdzie rokrocznie odbywają się międzynarodowe zawody narciarskie. To wyjątkowe miejsce warto odwiedzić o każdej porze roku warto, by zachwycić się nim i przeżyć niezapomnianą przygodę z głową w chmurach.

Magdalena Zawistowska-Olszewska
zdjęcia: autorka

MP 1/2014