SŁOWACKIE PEREŁKI
„W piątek po pracy jadę do domu na weekend. Chcesz jechać ze mną?” – zaproponowała koleżanka. „Czemu nie!” – odpowiedziałam i kolejnego dnia stawiłam się na umówione miejsce z plecakiem, gotowa poznać uroki Orawy. Do dziś pamiętam olbrzymi zamek orawski, górujący nad miejscowością Orawskie Podzamcze. Położony jest on na wysokiej ponad sto metrów skale nad rzeką Orawą i słusznie nazywany jednym z najpiękniejszych zamków Słowacji.
Zamek orawski był twierdzą obronną, chroniącą nie tylko północne granice Węgier, ale i ważny szlak handlowy, prowadzący z Węgier do Polski. Pochodząca z XIII wieku budowla w ciągu wieków przechodziła z rąk do rąk – podobno miała aż 20 właścicieli, głównie węgierskich i polskich możnowładców.
Zwiedzając zamek, nie przysłuchiwałam się opowieściom przewodnika, który przedstawiał historię poszczególnych rodów, zwłaszcza najdłużej zamieszkujących twierdzę Thurzonów. Opowiadania te nie wzbudziły zbytnio mojego zainteresowania, dopóki przewodnik nie wspomniał o rządzącym w XV wieku polskim kasztelanie Orawy i Liptowa Piotrze Komorowskim, znanym jako okrutnik całego Podhala.
Wówczas z zaciekawieniem nastawiłam ucha. Otóż ów magnat wystąpił przeciw królowi Węgier i jego synowi Maciejowi Korwinowi, przystępując do stronnictwa, które na króla Węgier chciało obrać polskiego królewicza Władysława Jagiellończyka. Próba zdobycia korony węgierskiej przez Jagiellończyka się nie powiodła, w związku z czym wydano decyzję o przejęciu wszystkich posiadłości Piotra Komorowskiego zarówno na Orawie, jak i na Liptowie.
Maciej Korwin nie zdobył jednak orawskiego zamku szturmem – zmusił Komorowskiego do oddania twierdzy za odszkodowaniem w wysokości 8000 złotych. Te polskie akcenty w historii zamku bardzo mi się spodobały i dalej już z uwagą wsłuchiwałam się w opowieść snutą przez przewodnika.
Przechadzając się po doskonale zachowanych dziedzińcach zamku, czułam atmosferę minionych stuleci. Zamek orawski przetrwał do dziś w bardzo dobrym stanie. Po II wojnie światowej rozpoczęto prace remontowe i rekonstrukcyjne, mające na celu przywrócenie dawnej świetności budowli, którą dzisiaj podziwiać można w pełnej okazałości.
A jest co oglądać, bowiem w architekturze zamku wyróżnia się trzy części: zamek górny, stojący na szczycie skały, zamek średni, z dwoma pałacami, oraz zamek dolny z zabudowaniami pałacu i kaplicą. Zwiedzając zamkowe wnętrza, próbowałam przypomnieć sobie kadry z serialu „Janosik“, który kręcono właśnie tu.
Również niektóre sceny do filmu „Nosferatu – symfonia grozy” powstały właśnie w tym miejscu. Najbardziej spodobała mi się górna, najstarsza część zamku z wysokimi basztami i potężnymi murami, z której roztacza się przepiękny widok na okolicę. Warta obejrzenia jest także zamkowa ekspozycja etnograficzna i przyrodnicza.
Przez cały rok na zamku odbywają się różnorodne imprezy, takie jak pokazy walk na miecze, koncerty muzyki dawnej, nocne zwiedzanie, szukanie skarbów, jarmark, a we wrześniu kulinarne dni. Zachęcam do odwiedzenia tej największej atrakcji Orawy. Może właśnie jesienią? Czemu nie!
Magdalena Zawistowska-Olszewska
zdjęcia: autorka