CZUŁYM UCHEM
Wyjątkowo paskudna okładka nie zachęca do przesłuchania najnowszej płyty Strachów na Lachy. Warto jednak przełamać niechęć i sięgnąć po krążek „!To!”, bo jest naprawdę udany.
Kiedy w roku 2010 zespół wydał świetną, mroczną „Dodekafonię”, zastanawiano się, co lepszego Krzysztof „Grabaż” Grabowski i spółka mogą jeszcze stworzyć. „Dodekafonia”, pełna poetyckiej publicystyki i trafnych obyczajowych obserwacji, przez wielu fanów i krytyków została obwołana opus magnum zespołu.
Nowa propozycja Strachów na Lachy raczej tego stanu rzeczy nie zmieni. „!To!” jest lekkim, bezpretensjonalnym albumem, dynamicznie zagranym i niezwykle melodyjnym. Przebojowe (to absolutnie nie jest zarzut!) piosenki są niezwykle nośne, rytmiczne, pełne energetycznych riffów i łatwo zapadają w pamięć („Bloody Poland”, „Jaka piękna katastrofa”, „I can’t get no Gratisfaction”).
„Dodekafonia” skłaniała do zadumy, dotyczyła spraw poważnych; świetnie słuchało się tego krążka w samotności, analizując ambitne, literackie teksty. Z kolei repertuar z „!To!” sprawdzi się moim zdaniem fantastycznie podczas koncertów Strachów na Lachów; śpiewany wraz ze skaczącą pod sceną publicznością.
Nie znaczy to jednak, że – mimo lekkości i przebojowości, pod znakiem których stoi ta płyta – grupa obniżyła loty i śpiewa o niczym. Na „!To!” znalazło się miejsce na celne komentarze, dotyczące funkcjonowania w polskiej rzeczywistości (wspomniana wcześniej „Bloody Poland”), czy krytykę młodego pokolenia i jego konsumpcyjnej postawy w „I can’t get no Gratisfaction” i „Gorszych”.
„!To!” nie przyniesie rewolucji w polskiej muzyce rozrywkowej. Płyta nie jest ani odkrywcza, ani nowatorska. Jest za to pełna świetnie napisanych i zaśpiewanych kompozycji, które zostały wyprodukowane na naprawdę dobrym poziomie. I to wystarczy, bym z czystym sumieniem mogła ją Państwu polecić.
Katarzyna Pieniądz