Wsi spokojna, wsi wesoła

 SŁOWACKIE PEREŁKI 

„Vlkolínec!“ – zabrzmiało stanowczo. „No przecież mówię, Wykoliniec“ – obstawałam przy swojej nazwie. „Nie, nie, Vlkolínec!“ – wytrwale poprawiał mnie kolega. Nazwa trudna do wymówienia, ale i tak wszyscy wiedzieliśmy, że chodzi o rezerwat zabytków, żywy skansen słowackiej architektury ludowej, zwany perłą Liptowa.

Vlkolínec (pol. Wilkoliniec) to stara wieś, słynąca z dawnych chłopskich domów. Swoją nazwę zawdzięcza wilkom, żyjącym dawniej na tych terenach. Pierwsza wzmianka o tej miejscowości pochodzi z 1376 roku, kiedy to została wymieniona jako ulica Ružomberka, w granicach którego znajduje się dziś. W 1944 r. została częściowo spalona na skutek działań represyjnych wojsk niemieckich przeciwko partyzantom.

Do naszych czasów zachowały się w Vlkolíncu 73 obiekty, w tym 45 oryginalnych chat, tworzących jeden z najbardziej kompleksowych zbiorów oryginalnych wiejskich zabudowań w Europie Środkowej. W 1993 roku wieś została wpisana na listę światowego dziedzictwa przyrody i kultury UNESCO.

Położona jest w otoczeniu malowniczego pasma górskiego Wysoka Fatra na wysokości 718 m n.p.m., u podnóża góry Sidorowo. Kiedy po raz pierwszy odwiedziłam to miejsce, miałam wrażenie, że jestem na końcu świata, gdyż kończy się tu droga i nawet autokary z turystami nie dojeżdżają.

Do Vlkolínca trafiłam dzięki znajomym, którzy pokazali mi to wyjątkowe miejsce. Byłam oczarowana pięknem okolicy, urokliwymi zakątkami, w których zatrzymał się czas. Dookoła roztaczał się cudowny widok na góry, łąki i pola. Przechadzając się po głównej i jedynej ulicy we wsi, podziwiałam unikatowe domy, rozmieszczone wzdłuż przepływającego przez środek osady potoku.

Tradycyjne drewniane chaty o konstrukcji zrębowej, pochodzące z XIX wieku, miały kamienne podmurówki, zaś szczeliny między belkami były wypełnione mchem i gliną. Dachy stanowiła kiedyś słomiana strzecha. Chałupy składały się z dwu lub trzech pomieszczeń. Jedynie główna izba posiadała drewnianą podłogę, zaś w przedsionku i komorze chodziło się po udeptanej glinie.

W jednej z takich zachowanych chat w Vlkolíncu starsza kobieta sprzedawała własne wypieki. Skusiłam się na placek z kapustą i odkryłam prostą, treściwą i jakże smaczną przekąskę.

Spacerując po wsi, przyglądałam się kolorowym ścianom i okiennicom. Upajałam się ciszą i sielską atmosferą tego miejsca, mając wrażenie, iż czas płynie tu wolniej. Takich miejsc, swoistych dokumentów historii i tradycji, jest już coraz mniej i niestety odchodzą w zapomnienie.

Moją ciekawość zwróciła kryta gontem drewniana dzwonnica, barokowo-klasycystyczny kościółek pw. Nawiedzenia NMP oraz pradawna studnia z kołowrotem, będąca we wsi jedynym źródłem wody. Następnie udałam się do muzeum, które urządzono w jednym domów. Zapoznałam się tam z ówczesnym wyposażeniem chłopskich domostw: oryginalnymi sprzętami, naczyniami i narzędziami.

Wyobrażałam sobie, jak dawniej żyli tu ludzie, z jakimi problemami się borykali oraz jak natura wyznaczała odwieczny rytm życia tutejszych mieszkańców, których głównym zajęciem było rolnictwo, pasterstwo i wyrąb drewna.

Będąc w pobliżu Ružomberka nie można nie odwiedzić tego wyjątkowego miejsca. Jego położenie w bliskości szlaków turystycznych zachęca do górskich wędrówek, natomiast zimą można poszusować na nartach w nowoczesnym ośrodku Ski Park, położonym zaledwie kilometr od skansenu.

Warto zboczyć z głównej drogi, by wstąpić do Vlkolínca na kubek gorącej herbaty i rozkoszować się spokojem oraz niezwykłością tej iście bajkowej wioski, jedynej tak doskonale zachowanej starej i wciąż zamieszkałej słowackiej wsi.

Magdalena Zawistowska-Olszewska

MP 2/2013