Honorowe miejsce

 OPOWIADANIE 

Każdego roku święta Bożego Narodzenia Marta spędzała w rodzinnym domu babci. Wszystko było jak za czasów staropolskich: pierwsza gwiazdka, dwanaście potraw, siano pod obrusem, puste krzesło… 

Urokliwe było też to, że w domu na pustkowiu z powodu braku zasięgu nie działały telefony komórkowe. Taka atmosfera pozwalała zapomnieć o pozostawionych w wielkim mieście obowiązkach. Relaks, rodzina, uśmiech bliskich…

Sielanka! Sielanka, którą dla Marty od jej najmłodszych lat tworzyły babcia i mama. W ten sposób starały się wynagrodzić dziewczynce życie bez ojca. Na świątecznych zdjęciach brakowało kogoś, o kim mogłaby powiedzieć „tato”.

Ten temat był tabu, więc Marta nie dopytywała, dlaczego rodzice się rozstali. Nawet specjalnie nie odczuwała braku kogoś, kogo tak naprawdę nigdy w jej życiu nie było…

Któregoś roku do ich kobiecych spotkań rodzinnych dołączył Krzysztof – jej wielka miłość. Spełniona. Uwieńczona ślubem. 

Kilka lat później… Brzęczący sygnał telefonu o świcie nie wróżył nic dobrego. Dzwonili sąsiedzi, żeby poinformować ją, że babcia nie żyje. 

Wszystko się zmieniło. Nie było już domku na pustkowiu, nie było serdecznej babci… Owszem, spotykała się z matką, kiedy ta przyjeżdżała do niej w odwiedziny, ale to już nie było to samo…

Zbliżały się pierwsze święta bez babci. Pierwsze święta w wielkim mieście, w małym mieszkanku jej i Krzysztofa. Starała się je przygotować tak, jak to robiła babcia: pierwsza gwiazdka, dwanaście potraw, siano pod obrusem, puste krzesło… Nie pomyślała o tym, by wyłączyć telefon. Żeby żaden dźwięk nie popsuł atmosfery świątecznej, żeby było tak, jak na pustkowiu u babci.

I… kiedy już wszystko było niemalże gotowe… rozległ się dzwonek. Była przekonana, że to matka informuje ją o tym, że jest już drodze do nich na Wigilię. 

W słuchawce usłyszała jednak lekko złamany męski głos. Intuicyjnie pomyślała o ojcu i intuicja jej nie zawiodła. Kiedy zadał pytanie, czy może ten wieczór spędzić z nimi, odpowiedziała twierdząco. Nie wiedziała, jaki będzie ten wieczór i jak jest ten ojciec, którego miała dopiero poznać.

Nie wiedziała też, jak matka zareaguje na to spotkanie po latach i to właśnie w Wigilię… Ale przecież w taki dzień nie można przed nikim zamykać drzwi. Myśli plątały się jej w głowie. Wiedziała jedno, że musi przygotować dodatkowe nakrycie. Do tej pory co roku puste krzesło było przygotowane jakby dla ojca.

Dziś miał je wreszcie zająć… Tak bardzo chciała, by była przy tym babcia… To przecież dzięki niej czuła się bezpiecznie przez ponad trzydzieści lat swojego życia. 

Honorowe miejsce przy stole przygotowała dla Niej.

Mateusz Kumorowski
Ilustracja: Tadeusz Błoński

MP 12/2012