KINO OKO
W Polsce zawrzało. Film „80 milionów” Waldemara Krzystka został polskim kandydatem do Oskara. Krytycy zaczęli kręcić nosami, sceptycy pukać się w czoło, media stwierdziły, że „to się nie może udać”, a widzowie i publiczność i tak mają cichą nadzieję, że może jednak. Czy film oparty na faktach, opowiadający w sposób przystępny o trudnych dla Polski latach osiemdziesiątych, ma szanse podbić serca Amerykanów?
Na kilka dni przed wybuchem stanu wojennego, kilku młodych działaczy dolnośląskiej Solidarności otrzymuje poufną informację o nadchodzących, dramatycznych przemianach. Młodzi opozycjoniści planują brawurową akcję w celu ratowania przed konfiskatą tytułowych osiemdziesięciu milionów.
Wypłacenie z banku wszystkich oszczędności związkowych nie jest zadaniem prostym, bowiem pracownicy bankowi mają nakaz informowania władz o podejmowaniu wszystkich kwot powyżej pięćdziesięciu tysięcy złotych. W przeprowadzenie odważnej akcji, której pomysłodawcą był działacz „Solidarności” Józef Pinior, zamieszani są opozycjoniści, duchowni z arcybiskupstwa oraz uliczni cinkciarze.
Scenariusz oparty jest na kanwie prawdziwych wydarzeń, które miały miejsce we Wrocławiu na dziesięć dni przed wybuchem stanu wojennego. Reżyser Waldemar Krzystek podjął się trudnego zadania przedstawienia poważnego tematu w opakowaniu kina sensacyjnego. Twórcom udało się oddać powagę wydarzeń historycznych bez spłaszczania, ale i bez patosu.
Choć całość przedstawiona jest w sposób łatwy do przełknięcia i przystępny każdemu widzowi, to udało się uniknąć trywializacji dramatycznych wydarzeń. Rzetelnie przedstawiony fragment polskiej historii staje się tłem do zgrabnie skrojonego filmu sensacyjnego. Pełno w nim dynamiki, napięcia i elementów zaskoczenia. Wartka fabuła i zwroty akcji okraszone są kultowymi piosenkami lat osiemdziesiątych. Wprawne ucho wychwyci miedzy innymi utwory w wykonaniu Krystyny Prońko, Perfektu czy Turbo.
Jak na prawdziwy film sensacyjny przystało mamy wartką akcję, trudny do zrealizowania plan, przypominający napad na bank, oraz pościgi samochodowe z dużym fiatem i maluchem w rolach głównych. Czarnym charakterem z krwi i kości jest brutalny, bezwzględny, ale i głupi esbek Sobczak. Wcielający się w niego Piotr Głowacki stworzył wspaniałą, zapadającą w pamięć kreację aktorską.
Na ekranie pojawia się całą plejada polskich gwiazd – Sonia Bohosiewicz, Adam Ferency, Jan Frycz, Agnieszka Grochowska, Mariusz Benoit. W rolach młodych związkowców, postaci autentycznych, wystąpili Filip Bobek jako Władysław Frasyniuk, Krzysztof Czeczot jako Józef Pinior i Wojciech Solarz jako Stanisław Huskowski. Aktorsko jest więc wyśmienicie i bez wpadek! Nawet role epizodyczne są zagrane więcej niż rzetelnie. To właśnie dzięki nim film zyskuje na autentyczności.
Przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że bolesne epizody z historii Polski przedstawiane są w bardzo poważny, czasem patetyczny sposób. Takiego filmu, jak „80 milionów” dawno nie było, bowiem tragiczne wydarzenia grudniowe łączą się w nim z trzymającym w napięciu kinem sensacyjnym, czasami o komediowym zabarwieniu. Chciałoby się rzec, że po raz kolejny życie napisało fantastyczny scenariusz, a twórcy – tym razem – wiedzieli, jak go sfilmować. Film zarówno bawi, jak i daje do myślenia.
Pozostaje jednak pytanie, czy dobre kino sensacyjne z kawałkiem historii w tle, jest produktem na miarę Oskara? Czy Amerykanie, którzy są mistrzami kina gatunkowego, dadzą się uwieść temu filmowi? Wydaje się, że szanse są marne. Jednak dla polskiego widza „80 milionów” to obraz bardzo atrakcyjny, dlatego polecam go wszystkim, a szczególnie tym, którzy twierdzą, że za komuny było lepiej.
Magdalena Marszałkowska