ROZSIANI PO ŚWIECIE
Cachoeira do Bom Jesus przy plaży, gdzie kiedyś mieszkałam, stała się miejscem spotkań muzyków. W każdą niedzielę ćwiczyli grę na bębnach i innych instrumentach perkusyjnych, przygotowując się do karnawału. Karnawałem kończy się lato w Brazylii, więc wszyscy mają wtedy wolne, wylegają na ulice, tańczą, przebierają się i śpiewają. W tych dniach nikt nie dzwoni na policję, skarżąc się na hałas. Taka jest Brazylia. Ma też inny koloryt, który – jako Polka mieszkająca w tym kraju od dwóch lat – staram się uchwycić.
Brazylijska przygoda
Moja przygoda z Brazylią zaczęła się jeszcze w Polsce. Na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w 2004 r. poznałam mojego przyszłego męża, Brazylijczyka polskiego pochodzenia. Mieszkaliśmy razem przez kilka lat w Polsce. Mąż z wykształcenia jest filozofem i o wielu rzeczach zdążył mi opowiedzieć.
Wiedziałam więc dość dokładnie, z jakimi problemami zmaga się Brazylia, jakie procesy społeczne w niej zachodzą, jaki wpływ ma historia na obecną sytuację, jak wygląda ta wielka mieszanka kultur. Wydaje mi się, że dobrze przygotował mnie na spotkanie z tym krajem. W 2010 r. mieszkałam już w Ameryce Południowej.
Pierwsze kroki w Brazylii
Pierwszy rok pobytu w Brazylii spędziłam w stanie Rio Grande do Sul – najbardziej wysuniętej na południe części Brazylii. Od razu przypadł mi do gustu styl życia gauchos, czyli mieszkańców pampy, ich zamiłowanie do pól, churrasco, czarnej fasoli, gotowanej w żelaznych garnkach, koni, a przede wszystkim do chimarrão, pitej w drewnianej tykwie. Proces adaptacji przeszłam dość dobrze – nauczyłam się języka portugalskiego, zawarłam pierwsze przyjaźnie, ale instynktowanie czułam, że nie trafiłam jeszcze do SWOJEGO miejsca w Brazylii.
Gdy pojawiła się propozycja wyjazdu do stolicy stanu Santa Catarina, nie zastanawialiśmy się długo. Jesteśmy przyzwyczajeni do przeprowadzek, dzieci nie mamy, więc nie było trudno się spakować i zacząć życie w nowym miejscu.
Florianópolis to miasto położone częściowo na wyspie Santa Catarina, częściowo na kontynencie. Od razu zamieszkaliśmy blisko plaż, na wyspie, którą tubylcy nazywają pieszczotliwie Ilha da Magia. Wiele dni zajęło nam poznanie jej zakątków. Proszę wierzyć, jest co robić przy 42 plażach z malowniczymi zatokami, porośniętych jeszcze lasem atlantyckim wzgórzach, pięknej architekturze azorskiej.
Nie dziwi więc, że w okresie wiosenno-letnim liczba mieszkańców Florianópolis wzrasta z 500 tys. do 1,5 mln. Turyści przyjeżdżają z całego świata, ale przeważają Argentyńczycy i Urugwajczycy. Szkoda, że w Polsce to miejsce nie jest znane. W Ameryce Południowej Floripa zaliczana jest do najsłynniejszych kąpielisk.
Polacy
A gdzie nas nie ma? Żyją tutaj potomkowie dawnych emigrantów oraz kilka osób bezpośrednio z Polski. Porozrzucani jednak jesteśmy po wyspie i części kontynentalnej wraz z przylegającymi miastami. Najbliżej mnie mieszka Polak żyjący w Brazylii od 30 lat. Spotykamy się raz u niego, raz u nas, ale zawsze na polskim obiedzie.
Ostatnio odkrył, że pewna sieć tutejszych marketów importuje polskie dżemy, więc regularnie je kupujemy, wspierając polski biznes.
Bieda – prawda czy mit?
W Polsce zwykło się pokazywać Brazylię przez pryzmat faweli, co wyrabia w Polakach opinię, że tu bieda aż piszczy. Ale to nie tak. Wprawdzie dysproporcje między grupami społecznymi są bardzo widoczne (bogate południe, biedna północ), lecz kraj ten zdecydowanie do biednych nie należy. Jako jedno z niewielu państw na świecie Brazylia jest samowystarczalna, tzn. jest w stanie samodzielnie wyżywić swoich obywateli. To właśnie żywność jest jej podstawą jej gospodarki.
Proszę sobie wyobrazić, że zbiory niektórych zbóż odbywają się tu 6 razy do roku. Sam stan Rio Grande do Sul zapewnia ryż 180 milionom Brazylijczyków i jeszcze starcza go na eksport. Pomarańcze czy banany kupuje się nie na sztuki, ale na kilogramy, a papaje sieją się same w ogrodach czy przy drodze.
Za mało miejsca, by rozpisywać się tu o kawie, kakao, cukrze trzcinowym, roślinach leczniczych, owocach morza czy mięsie. Jednym słowem, przyroda tutaj po prostu szaleje! Wszyscy wiedzą, że dziś bogaty kraj to taki, który ma żywność. I w tym kontekście Brazylia jest bogata.
Jak nas widzą?
Brazylijczycy generalnie mało wiedzą o naszym kraju, ale kiedy nas spotykają, są nami zainteresowani, okazują sympatię, słuchają z uwagą tego, co mamy do powiedzenia. Takie spotkania są także pretekstem do rozmów na temat znanych Polaków. W jednym z urzędów spotkałam na przykład pana, który swego czasu brał udział w brazylijskim strajku na rzecz uwolnienia Anny Walentynowicz i innych Polaków, więzionych w czasie stanu wojennego.
Mieszkający w Brazylii Polacy to m.in. lekarze, prawnicy, inżynierowie i inni, którzy na swoim koncie mają często wiele dokonań. Brazylijczycy polskiego pochodzenia stanowią największą grupę społeczną, zaraz po Włochach i Niemcach. Główne ich skupiska znajdują się na południu Brazylii. Tak zwana stara Polonia żyje pierogami, mszami, folklorem itp. i niewiele ma wspólnego ze współczesną Polską. Niestety, tutejsi Polonusi na ogół nie potrafią ze sobą współpracować – są skłóceni, ich organizacje są hermetyczne i zacofane.
Daleko nam pod tym względem np. do Niemców, którzy mimo osobistych animozji potrafią się zorganizować w imię czegoś wyższego. Współczesna Polska jest w Brazylii obecna w inny sposób. Na Uniwersytecie Federalnym w Kurytybie język polski studiują młodzi ludzie, którzy jeżdżą do Polski, mówią po polsku i którym nic, co polskie, nie jest obce. Zajęcia z języka polskiego są prowadzone też w szkole języków obcych we Florianópolis – nieskromnie dodam, że odbywają się one pod moim kierunkiem.
Jedna z moich uczennic, która skończyła studia z zakresu handlu międzynarodowego, właśnie otrzymała zaproszenia do odbycia szkoleń w trzech polskich firmach, w różny sposób powiązanych z rynkiem brazylijskim. Obecni są tu też polscy inwestorzy, z których jeden dość mocno angażuje się na rzecz promocji Polski w mieście i regionie.
Ja zaś w chwili obecnej pośredniczę w nawiązywaniu współpracy pomiędzy trzema polskimi szkołami średnimi z podobnymi tutejszymi jednostkami. Zdaję sobie sprawę, że to niewiele, ale… lepszy rydz niż nic. Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, że tylko współdziałając, możemy coś osiągnąć. Bez zawiści i podziałów.
Praca w Brazylii
To dobry moment na podejmowanie pracy w Brazylii, ponieważ kraj ten ma ogromne zapotrzebowanie na specjalistów z różnych dziedzin, przede wszystkim w sektorze usługowym. Kucharz, kelner, fryzjerka czy kosmetyczka nie powinni mieć problemów z zatrudnieniem. Kraj rozwija się tak dynamicznie, że nie nadąża z kształceniem inżynierów, specjalistów np. w przemyśle stoczniowym, dlatego sprowadza ich z zagranicy. Na brak pracy nie narzekają również nauczyciele języka angielskiego.
Polskie firmy zainteresowane są brazylijskim rynkiem i nie jest to zainteresowanie jednostronne, ale by współpraca polsko-brazylijska lepiej się rozwijała, potrzebni są specjaliści, którzy ułatwiliby wzajemną komunikację. Obie strony jakoś przyzwyczaiły się do myśli, że język polski do łatwych nie należy i trudno się go nauczyć.
Ja zaś powiem tylko, że interesy polsko-brazylijskie można rozwijać z powodzeniem, ważne jest jednak, by je robić z głową i pokorą. Te słowa kieruje też do polskich przedsiębiorców, którzy chcieliby wprowadzić swoje produkty na rynek brazylijski. Wielu z nich bowiem myśli, że Brazylia to dziki kraj, a przecież nic bardziej mylnego!
A Wam, moi Rodacy rozsiani po świecie, chciałabym przekazać słowa otuchy – wierzcie w Polskę, bez kompleksów promujcie ją, tak jak robią to Niemcy, Włosi, Japończycy. Skoro oni mogą, to my też!
Tęskonty
Kuchnia brazylijska jest bardzo bogata i zróżnicowana, ale wszyscy tu jedzą fasolę. Najbardziej charakterystyczną potrawą jest arroz com feijão, czyli czarna fasola z ryżem. Dla kuchni Florianópolis charakterystyczne są owoce morza – langusty czy krewetki, które nie są tutaj czymś luksusowym, i ryby, rzecz jasna.
Mimo tak smakowitych dań dostępnych w Brazylii, tęsknię za polskim jedzeniem! Pochodzę z Wielkopolski i w moim domu je się ziemniaki na wszelkie możliwe sposoby. Tęsknię za obiadami mojej mamy: za ziemniakami z sosem grzybowym, ziemniakami z kwaśną śmietaną albo sosem mięsnym i surówką. Tęsknię za sokiem ze śliwek z domowego ogrodu, papierówkami, agrestem, a nawet rabarbarem. To są smaki mojego rodzinnego domu, więc… są w moim sercu.
Naturalnie, że przychodzą również momenty, iż tęsknię za Polską, mimo że w Brazylii jestem szczęśliwa. Kocham polską jesień, wiosnę, delikatną przyrodę w lecie. Natura w Polsce wydaje mi się właśnie taka subtelna, delikatna. Wzruszają dla mnie odlatujące ptaki, spadające kasztany czy żołędzie, przebiśniegi, dżdżyste poranki, gorąca herbata w zimie. Do Polski wybieram się na początku 2013 r. W Brazylii będzie akurat lato z temperaturą powyżej 30 stopni. Podczas takich upałów naprawdę marzy mi się śnieg, lód, sanki i kurtka zimowa.
Polska jest pięknym krajem, choć być może docenia się to dopiero z daleka.
Ludmiła Pawłowski, Brazylia
MP 10-11/2012