TO WARTO WIEDZIEĆ
Był jedną z najbarwniejszych postaci polskiego i europejskiego życia politycznego, typowym homo politicus. Nie należał do żadnej partii politycznej, ale polityce poświęcił całe życie. Fascynowała go w formie czystej, a satysfakcję sprawiało mu jej kreowanie.
Nie zabiegał o stanowiska i honory, wręcz się przed nimi bronił. Prawdziwą obsesję miał na punkcie nieposiadania żadnych orderów, a mógł ich zyskać niemałą ilość. Olgierd Terlecki w książce Generał Sikorski wspomina, że gdy generał uparł się nadać Józefowi Hieronimowi Retingerowi krzyż walecznych za jego postawę w dniach klęski Francji, „wsadzono go do samochodu i tu dopiero powiedziano mu, na jaką jedzie uroczystość. Ale postawił na swoim: uciekł na pierwszym skrzyżowaniu”.
Jego działalność różnie oceniali współcześni, różnie też dziś piszą o nim historycy, ale nawet ci najbardziej krytycznie nastawieni nie odmawiają mu odwagi, determinacji i śmiałości w snuciu wizji politycznych. Warto więc poznać bliżej biografię tego niewątpliwie nieprzeciętnego, choć kontrowersyjnego człowieka, współtwórcy zjednoczonej Europy
Urodzony 17 kwietnia 1888 roku Józef Hieronim Retinger był najmłodszym dzieckiem dr. Józefa Stanisława Retingera, adwokata krakowskiego, i Marii Krystyny, córki Maksymiliana Czyrniańskiego, profesora chemii, rektora Uniwersytetu Jagiellońskiego. Józef Stanisław Retinger miał rozległą praktykę adwokacką, był też uznanym autorem kilku książek z dziedziny prawoznawstwa. Głośne stało się wywalczenie przez niego dla chłopskich dłużników Banku Włościańskiego nie tylko cofnięcia nakazów wywłaszczenia, ale uzyskanie obniżenia oprocentowania udzielonych im kredytów.
Ojciec naszego bohatera prowadził też sprawy hrabiego Władysława Zamoyskiego, właściciela Kórnika w Wielkopolsce i dóbr w południowej Polsce. Sławę przyniosła mu wygrana przez Zamoyskiego w 1889 roku licytacja gruntów zakopiańskich, a także zaangażowanie w długoletni proces z Węgrami o Morskie Oko i okolice, w którym wraz z historykiem prof. Oswaldem Balzerem reprezentował interesy hrabiego.
Proces o Morskie Oko między Galicją, Zamoyskim a Chrystianem Hohenlohe i Węgrami nie był prywatnym zatargiem o graniczne kopce, nie był to również, jak pisze Antoni Kroch w książce Tatry i Podhale, „drobny antagonizm między dwoma państwami rządzonymi przez tego samego monarchę, a więc niejako prywatną sprawą Austro-Węgier. Polacy ze wszystkich zaborów rozumieli doskonale, że spór toczy się o granice Rzeczypospolitej (choć oficjalnie nie istniała), a zarazem o jeden z symboli Rzeczypospolitej”.
Kiedy Józef Hieronim Retinger miał dziesięć lat, zmarł mu ojciec. Zdolnym chłopcem zaopiekował się wówczas hrabia Władysław Zamoyski. W pisanych po latach Pamiętnikach nasz bohater wspominał, iż w domu rodzinnym żywa była pamięć o polskich powstaniach, zwłaszcza styczniowym, w którym udział wziął jego ojciec, walcząc w partyzanckich oddziałach Stanisława Dunajewskiego, Zygmunta Chmieleńskiego i Antoniego Jeziorańskiego.
W tym samym Pamiętniku krytycznie jednak oceniał Kraków swego dzieciństwa jako miasto niedostarczające „żadnego duchowego pożywienia młodej, żądnej przygód wyobraźni”. „W szkole – pisał – panował nastrój tradycji, minionej chwały, utraconych marzeń /…/ Naszymi chłopięcymi reakcjami – moimi i tysięcy moich rówieśników – rządziła przeszłość, której wymagań nikomu nie śniło się przekroczyć, monotonny smutek otaczającej nas rzeczywistości, nużące obcowanie ze zmarłymi i wysiłek dorównania wyniesionym na ołtarze”.
W miarę upływu lat w dorastającym, przedwcześnie dojrzałym chłopcu rodził się bunt przeciw monotonii życia. „Chciałbym, żeby Polska znów była wolna, abym nie musiał być przeklętym patriotą” – wyrzucił z siebie.
Po ukończeniu z oceną celującą krakowskiego gimnazjum św. Anny, dzięki poparciu hrabiego Zamoyskiego został przyjęty do nowicjatu jezuitów w Rzymie. Dalszym etapem edukacji miała być Academia Nobili Ecclesiastici, kształcąca przyszłych dyplomatów watykańskich.
Opuszczając Kraków, nie wyrzekał się przeszłości ani tradycji, chciał jednak – jak pisał we wspomnianym Pamiętniku – „żyć życiem współczesnych Europejczyków /…/, które nie byłoby skrępowane granicami i paszportami, złowieszczą atmosferą przeszłości /…/. Zdecydowałem się poznać najlepsze z tego, co znajduje się poza granicami Polski – służyć memu krajowi poprzez przywrócenie Polski życiu międzynarodowemu”.
Epizod rzymski w życiu Józefa Hieronima był krótki; surowe reguły zakonne mu nie odpowiadały. Z aprobatą hrabiego Zamoyskigo w 1906 roku zamienił Rzym na Paryż, kolegium jezuickie na Wydział Literatury paryskiej Sorbony i słynną Szkołę Nauk Politycznych. Przed młodym człowiekiem, znającym doskonale język francuski, protegowanym hrabiego Zamoyskiego i rodziny Godebskich, prowadzących w stolicy Francji jeden z najbardziej opiniotwórczych salonów artystycznych, otworzył się świat.
Jako człowiek niezwykle komunikatywny łatwo nawiązywał znajomości wśród pisarzy, artystów, uczonych, znajomości, które w późniejszym okresie okazywały się nadzwyczaj użyteczne. Wśród jego znajomych i przyjaciół nie brakowało ówczesnych i przyszłych polityków; bywał u markiza Boni de Castellane, księcia Sixte Bourbon-Parma czy lorda Northcliffa.
Później zyskał opinię człowieka mającego wpływowych znajomych na wszystkich kontynentach; i rzeczywiście, znał setki ludzi i setki ludzi znało jego. Ze znajomości tych umiejętnie korzystał, traktując politykę jako grę gabinetową, w której jednym z kluczowych narzędzi były osobiste kontakty, i w grze tej, jak ocenia Włodzimierz Kalicki z „Gazety Wyborczej”, osiągnął mistrzostwo.
Po dwu latach studiów obronił na Sorbonie pracę doktorską na temat Opowieść fantastyczna w romantyzmie francuskim, stając się najmłodszym doktorem literatury w Europie. Naukę kontynuował w Paryskiej Szkole Nauk Politycznych, a jednocześnie współpracował z warszawską „Chimerą”. Namówiony przez hrabiego Zamoyskiego studiował psychologię porównawczą narodów w Monachium. Tam nawiązał kontakty z niemieckimi artystami oraz znanym socjologiem Maksem Weberem. We Florencji uczęszczał na wykłady z zakresu ekonomii. W Londynie rozpoczął studia w sławnej Shool of Economics.
W 1910 roku we Francji wydał swą pierwszą książkę – Historia literatury francuskiej od romantyzmu do naszych czasów. Przez chwilę mogło się wydawać, że Józef Hieronim Retinger poświęci się literaturze; powrócił bowiem do Krakowa, gdzie za pieniądze odziedziczone w spadku po ojcu założył „Miesięcznik Literacki i Artystyczny”, modernistyczne czasopismo, którego pierwszy numer ukazał się 15 stycznia 1911 roku.
Pismo to, o wysokim poziomem artystycznym, zamieszczało ilustracje K. Sichulskiego, L. Wyczółkowskiego, S. Wyspiańskiego i publikowało utwory m.in. W. Berenta, J. Kasprowicza, J. Lemańskiego., B. Leśmiana, L. Staffa, W. Orkana, K. Tetmajera, A. Struga, a także przekłady m.in. z W. Whitmana, A. Gide’a, O. Wilde’a. Miesięcznik ukazywał się przez rok, do momentu, kiedy to skończyły się odziedziczone pieniądze.
W tym czasie Retinger dużo pisał. Były to opowiadania, nowele, próby dzieł o sztuce i literaturze, które jednak spotkały się z bardzo krytyczną opinią przyjaciół autora – Paula Valéry, a szczególnie André Gide‘a, który tłumaczył mu, że nigdy nie bedzie dobrym pisarzem.
Dziewiętnastego lutego 1912 roku w krakowskim kościele św. Anny poślubił Otylię Zubrzycką, córkę właściciela majątku Goszcze koło Miechowa w zaborze rosyjskim.
W tym samym roku z polecenia hrabiego Zamoyskiego wyjechał do Londynu, by podjąć pracę w utworzonym tam Komitecie Opiekuńczym dla polskich emigrantów zarobkowych w Wielkiej Brytanii. Podobnie jak w Paryżu, także w Londynie nawiązał szereg znajomości wśród intelektualistów i polityków. Szczególnie bliskie kontakty łączyły go z angielskim pisarzem polskiego pochodzenia Josephem Conradem (Józef Konrad Korzeniowski), który ułatwiał mu kontakty z wpływowymi Brytyjczykami.
Po wybuchu I wojny światowej, pod koniec 1914 roku Galicyjska Rada Narodowa zleciła Retingerowi uruchomienie w Londynie biura informacyjnego, reprezentującego i propagującego w Europie Zachodniej interesy polskie. Rozpoczął się okres jego intensywnej działalności na rzecz niepodległości Polski. W tym czasie opublikował w języku francuskim m.in. broszury Polska i równowaga europejska oraz Ogólne rozważania nad przyszłością ekonomiczną Polski.
Dzięki poparciu lorda Northcliffa, potentata prasowego, właściciela „Timesa”, zyskał kontakty z jego korespondentami zagranicznymi, które wykorzystywał dla przypominania Europie o sprawie niepodległości Polski. Podróżował między Londynem, Paryżem, Szwajcarią, pojechał nawet do Stanów Zjednoczonych. Śmiało można powiedzieć, że był kurierem polskich starań o niepodległość. Stał się też obiektem zainteresowań wywiadu brytyjskiego.
Karierę międzynarodowego negocjatora rozpoczął na przełomie lat 1916 i 1917, kiedy to prowadził tajne, nieudane zresztą, rokowania z niektórymi wpływowymi Austriakami na temat zawarcia z Austrią odrębnego pokoju. W tym czasie nawiązał też bliższą znajomość z Arthurem Capelem, młodym Anglikiem, który zainteresował ówczesnych polityków propozycją powołania rządu światowego, opartego na sojuszu francusko-angielskim. Retingera szczególnie interesowały koncepcje federalistyczne Capela.
W 1918 roku oficjalnie przeciwstawił się planowi utworzenia na Zachodzie polskiej armii, złożonej z jeńców polskiego pochodzenia z armii niemieckiej i austriackiej. Nie skończył na proteście werbalnym, ale rozesłał memorandum do rządów zachodnich, argumentując, iż takich żołnierzy w przypadku wzięcia do niewoli nie chroniłaby konwencja genewska i czekałoby ich rozstrzelanie.
Tym orędziem naraził się zarówno Francji i Anglii, jak i Polakom, powstającemu Komitetowi Narodowemu i stronnikom Romana Dmowskiego. W maju 1918 roku został wydalony z Francji bez prawa powrotu do któregokolwiek z państw sprzymierzonych.
Pierwszym przystankiem wygnańca stało się hiszpańskie miasteczko Funterrabia, skąd po kilku miesiącach udał się do Meksyku, gdzie z przerwami spędził siedem lat. Usiłował dotrzeć do Polski, by wziąć udział w wojnie roku 1920, skończył jednak w więzieniu w Stanach Zjednoczonych, gdzie potraktowano go jako niebezpiecznego wywrotowca.
W Meksyku został doradcą prezydenta Plutarco Callesa i w imieniu jego rządu działał na arenie międzynarodowej. W roku 1924 zorganizował pierwszy zjazd związków zawodowych Ameryki Łacińskiej oraz pierwszą w tym kraju wizytę przedstawicieli Międzynarodowej Federacji Związków Zawodowych.
Utworzył tam agencję prasową, propagującą Meksyk w prasie światowej. W Stanach Zjednoczonych reprezentował prezydenta Plutarco Callesa w misji, mającej na celu normalizację stosunków meksykańsko-amerykańskich. Wydał kilka publikacji na temat własnych doświadczeń meksykańskich oraz zachodzących w tym kraju przemian społecznych i gospodarczych. To o nim prezydent Calles z uznaniem powiedział, że był jedynym cudzoziemcem, który przyjechał do Meksyku bez grosza i bez grosza z niego wyjechał.
Do Europy Retinger powrócił w 1934 roku, kiedy to prezydent Calles i jego minister Moronnes zostali po przewrocie skazani na banicję. Najczęściej przebywał w Londynie, stosunkowo często odwiedzał Kraków i Warszawę. Był korespondentem wydawanych przez Grydzewskiego „Wiadomości Literackich”, do których pisywał pod pseudonimem Ben Jussuf. Wydał też książkę z własnymi wspomnieniami o Conradzie i z ilustracjami Feliksa Topolskiego oraz publikację Polacy w cywilizacjach świata.
Był przeciwnikiem polityki Piłsudskiego. Po procesie brzeskim organizował międzynarodową pomoc finansową dla uwięzionych, stał się też nieformalnym rzecznikiem Frontu Morges na polu międzynarodowym. W tym czasie umocniła się jego zażyłość z gen. Władysławem Sikorskim, z którym znali się od 1916 roku.
Juliusz Żuławski we wspomnieniach, zatytułowanych W domu, pisał o tym okresie życia Retingera: „Od 1935 roku, aż do wybuchu wojny, Retinger był w ciągłym ruchu między Warszawą, Londynem, Paryżem, czeską Pragą i morawską Ostrawą, spotykając się z Niedziałkowskim, profesorem Kotem, generałem Sikorskim, Witosem, Korfantym, aranżując ich spotkania z politykami europejskimi.
A potrafił zawsze – dzięki rozległym znajomościom i umiejętności ich wyzyskania – dotrzeć do każdego, do kogo dotrzeć pragnął. Owładnięty koncepcją stworzenia w Polsce realnej alternatywy wobec rządów sanacji poświęcił się temu całkowicie”.
Po przyłączeniu Austrii i Czech do Niemiec Retinger przestrzegał – m.in. w korespondencji w Wincentym Witosem – że celem niemieckiej agresji stanie się Polska. W dniu 30 grudnia 1938 roku Witos w swych pamiętnikach odnotował: „P. Retinger w liście z Londynu ocenia położenie bardzo pesymistycznie. Relacje jego biorę jednak dość poważnie, gdyż wielokrotnie jego przewidywania się niemal całkowicie spełniały. Sądzi, że los Polski trzeba uważać za przesądzony…”.
„Politycy, którzy w czasie wojny mieszkali w Anglii, znali go dobrze. /…/ Był inteligentny, czynny, trochę tajemniczy i co dzień przy obiedzie spotykał się z osobistością angielską albo z tym czy z innym ministrem rządów na wygnaniu. Znał cały świat, wszędzie miał dostęp. W tamtych latach był jednym z ludzi najbardziej poinformowanych.
Spowodował w ciągu wojny rozmowy między Polakami, Czechami, Holendrami, Norwegami i Belgami, podczas których zawiązane zostały nowe porozumienia. Po wojnie kontynuował swoje starania i stał się jednym z najbardziej przekonanych założycieli zjednoczonej Europy”.
Takiego Józefa Hieronima Retingera zapamiętał i utrwalił w swych pamiętnikach Paul Henri Spaak, polityk belgijski, jeden z twórców Beneluksu, który w latach 1939-1945 był ministrem spraw zagranicznych w belgijskim rządzie emigracyjnym w Londynie, a w 1946 roku przewodniczył pierwszemu Zgromadzeniu Ogólnemu ONZ.
Wojenne losy Retingera wiążą się jednak przede wszystkim z generałem Władysławem Sikorskim. Gdy generał został pierwszym premierem rządu RP na uchodźstwie w Paryżu, skontaktował się z mieszkającym w Londynie Retingerem i powierzył mu popularyzowanie polskiej sprawy w Wielkiej Brytanii, a przede wszystkim propagowanie funkcjonowania państwa polskiego oraz tworzenia się wojska polskiego we Francji, i zaproponował współpracę w zakresie kontaktów z rządem brytyjskim.
Już w listopadzie 1939 roku, gdy Sikorski składał swą pierwszą wizytę w Anglii z okazji finalizowania polsko-brytyjskiej umowy morskiej, na oficjalnym obiedzie, wydanym przez Foreign Association, pojawił się obok niego Józef Retinger.
Dla Retingera, który po słynnym paryskim wyroku nie miał prawa wstępu do ambasady polskiej w Londynie, to ważny moment – z persona non grata stał się persona grata. Niektórzy świadkowie historii, a za nimi także niektórzy historycy podejrzewają, że z tą chwilą został także reaktywowany w wywiadzie brytyjskim.
Sama wizyta generała Sikorskiego w Londynie miała dla strony polskiej głównie znaczenie propagandowe; przypomniała Europie, że państwo polskie mimo klęski wrześniowej nadal funkcjonuje, że wspierają go silni sprzymierzeńcy – Wielka Brytania i Francja. Mit silnej Francji wkrótce jednak się rozwiał, bowiem skapitulowała ona w czerwcu 1940 roku, nie stawiając większego oporu wojskom niemieckim.
Rozproszone na jej terenie oddziały wojska polskiego znalazły się w szczególnie trudnej sytuacji. Korzystając z zaproszenia Brytyjczyków, prezydent RP Raczkiewicz z częścią rządu ewakuował się do Anglii. Sikorski zaś pozostał we Francji, nie zamierzając opuścić wojska. Retinger zdawał sobie sprawę z tragicznej sytuacji Naczelnego Wodza i polskich żołnierzy.
W Londynie poruszył niebo i ziemię, by doprowadzić do ewakuacji wojska polskiego do Anglii. W dniu 18 czerwca 1940 roku na wyraźny rozkaz premiera Wielkiej Brytanii Churchilla poleciał do Francji, odnalazł generała i sprowadził go do Anglii, wcześniej przedstawiając mu brytyjski plan ewakuacji ok. 40 tys. polskich żołnierzy.
Po udanej ewakuacji polskich sił zbrojnych Retinger został doradcą generała Sikorskiego. Polski wojenny Londyn z przekąsem nazywał go „szarą eminencją”, zaś generał dobrodusznie „kuzynkiem diabła”, dla którego nie ma spraw nie do załatwienia. Ciesząc się największym zaufaniem Sikorskiego, popierany przez władze brytyjskie brał udział we wszystkich ważniejszych rokowaniach premiera rządu RP, towarzyszył mu w podróżach do Stanów Zjednoczonych.
Jako oficjalny doradca premiera Sikorskiego brał też udział w rokowaniach z czołowymi przedstawicielami emigracyjnego rządu Czechosłowacji, czyli prezydentem Benešem, Hubertem Ripką i Janem Masarykiem, na temat przyszłej Unii Polsko-Czesko-Słowackiej, która miałaby po wojnie stanowić zalążek federacji środkowoeuropejskiej i być przeciwwagą dla Niemiec i Związku Radzieckiego.
Idea federalizacji Europy była Retingerowi szczególnie bliska, nie żałował więc czasu, by pozyskać dla niej innych europejskich polityków. Pozytywnie polską inicjatywę i przebieg dwustronnych rozmów oceniała strona brytyjska z premierem Winstonem Churchillem na czele, który podobnie jak Sikorski w przyszłej unii widział rozwiązanie sytuacji w tej części Europy Z zainteresowaniem przyjęli ją też politycy belgijscy i holenderscy.
W dniu 21 maja 1941 roku wspólny polsko-czechosłowacki Komitet Polityczny przyjął dokument o nazwie Zasady aktu konstytucyjnego związku Polski i Czechosłowacji. I to był właściwie jedyny efekt długotrwałych i niełatwych rokowań; strona czechosłowacka po przystąpieniu Związku Radzieckiego do wojny i podpisaniu 12 lipca radziecko-brytyjskiego układu wojskowego, a 18 lipca układu radziecko-czechosłowackiego, zmieniła swój stosunek do układu federacyjnego z Polską.
Józef Hieronim Retinger miał też swój udział w przygotowaniu, a przede wszystkim w realizacji porozumienia między rządem radzieckim i rządem Rzeczypospolitej Polskiej, dotyczącego wspólnej walki przeciw III Rzeszy.
Uczestniczył przynajmniej w części ponadmiesięcznych rozmów generała Sikorskiego, brytyjskiego ministra spraw zagranicznych Anthony’ego Edena i ambasadora radzieckiego w Londynie Ivana Majskiego, poprzedzających podpisanie dokumentu, popularnie nazywanego układem Sikorski-Majski.
Niegwarantujący Polsce powrotu do przedwrześniowych wschodnich granic układ wywołał przesilenie w rządzie Sikorskiego; trzech ministrów złożyło dymisję, a prezydent Raczkiewicz nie chciał go ratyfikować. Podpisanie układ nie przysporzyło Retingerowi przyjaciół wśród londyńskich Polaków; do podejrzeń o jego związki z obcymi wywiadami, dodano podejrzenie o współpracę z wywiadem radzieckim.
Opinii tej nie zmieniła nawet jego niewątpliwie pozytywna działalność w Moskwie, dokąd został wysłany w randze charge d’affaires jeszcze przed uruchomieniem tam polskiej ambasady z misją dopilnowania realizacji porozumienia.
Retinger w swym pamiętniku pisał, że jego podstawowym zadaniem było „podejmowanie prób wydobycia Polaków z obozów koncentracyjnych, obozów pracy i więzień” i zagwarantowanie im przez stronę radziecką swobody podróży „…aby mogli kontaktować się z Ambasadą Polską, połączyć się z rodzinami i zgłosić się do wojska polskiego”. W związku ze swą misją utrzymywał kontakty z Wiaczesławem Mołotowem, ministrem spraw zagranicznych ZSRR, i innymi wysokimi urzędnikami radzieckimi.
W grudniu 1942 roku towarzyszył generałowi Sikorskiemu w jego trzeciej podróży do Stanów Zjednoczonych, nie towarzyszył mu natomiast w podróży na Bliski Wschód. O katastrofie samolotu na Gibraltarze dowiedział się rankiem 5 lipca 1943 roku, oczekując na lotnisku Swindon powrotu generała z inspekcji wojsk polskich.
Następnego dnia Retinger wraz z generałem Stanisławem Ujejskim, inspektorem Polskich Sił Powietrznych, przyleciał do Gibraltaru na pokładzie samolotu, który otrzymał do dyspozycji od premiera Churchilla. Odprowadził generała Władysława Sikorskiego w jego ostatnią podróż.
Śmierć generała wywołała (i do dziś wywołuje) wiele spekulacji. Wyznawcy spiskowej teorii dziejów snuli przypuszczenia, że był to zamach, uznając za jego sprawców przeważnie Anglików, którym ta śmierć ułatwiała politykę prorosyjską. W tym kontekście podejrzewano Retingera, że o zamachu wiedział, skoro tym razem nie towarzyszył generałowi.
Nowym premierem został Stanisław Mikołajczyk, a naczelnym wodzem sił zbrojnych gen. Kazimierz Sosnkowski.
Retinger zrezygnował z funkcji doradcy prezesa Rady Ministrów, pozostając do jego dyspozycji. Kilka miesięcy później stał się bohaterem wydarzenia, które Norman Davies w książce Powstanie’44 nazwał jednym „z najbardziej tajemniczych epizodów w dziejach podziemia”. Trzeciego kwietnia 1944 roku został zrzucony na spadochronie na teren okupowanej Polski. Misja, z którą został wysłany do Polski, otoczona była wielką tajemnicą; ze strony polskiej wiedział o niej tylko premier Mikołajczyk.
Do dziś jej cel pozostaje niewyjaśniony. Sam Retinger w swych pamiętnikach wypowiada się na ten temat bardzo ogólnie i powściągliwie, jakoby jedynym celem jego nietypowej wizyty w Polsce było zbadanie krajowej opinii publicznej na temat aktualnej sytuacji. W bogatej literaturze przedmiotu spotkałam także wersję, że celem tej misji było przygotowanie gruntu do sugerowanego Mikołajczykowi przez Brytyjczyków przejęcia władzy i po wyzwoleniu utworzenie wraz z miejscowymi komunistami rządu.
Inna wersja mówi o tym, że Retinger miał się przekonać, w jakim stopniu polega na prawdzie powoływanie się rządu na stanowisko przywódców krajowych polskiego państwa podziemnego, uniemożliwiające zmianę polityki na bardziej proradziecką, czego niecierpliwie oczekiwała strona brytyjska.
W wersji cytowanego już Normana Daviesa Retinger miał sprawdzić „po pierwsze, jak powszechne jest poparcie dla świeżo zreformowanych organizacji komunistycznych i prokomunistycznych, po drugie, jakie są szanse współpracy między komunistami i partiami demokratycznymi, oraz po trzecie, jaka będzie prawdopodobna reakcja szerokich kręgów ludności na wybuch powstania”.
Jest mało prawdopodobne, by Retinger – postać znana – podjął się tej misji bez uzgodnień z wywiadem brytyjskim, tym bardziej, że Stephen Dorrill w wydanej w Londynie w 2000 roku i opartej na oficjalnych źródłach książce MI-6: Fifty years of Special Operations wymienia go jako „wpływowego agenta MI-6”, potwierdzając wieloletnie podejrzenia.
Planowana na sześć tygodni misja przedłużyła się do lipca i nie udało się jej utrzymać w tajemnicy. Bogdan Podgórski w swoim obszernym studium Józef Hieronim Retinger 1888-1960 pisze, że została ujawniona przez polskich oficerów w Londynie i „przekazana drogą radiową do Polski z komentarzem, że Retinger był osobą przygotowującą układ polsko-radziecki, więc, co oczywiste, musiał być agentem rosyjskim.
Polskie podziemie wydało na Retingera wyrok śmierci i tylko dzięki przypadkowi nie doszło do jego wykonania”. Zbigniew Siemaszko pisze, że na wyrok nie zgodził się generał Bór-Komorowski. Retinger w pamiętnikach wspomina, że dowiedział się, iż miał być zastrzelony. Świadkowie historii nie są tu zgodni; podają też wersję o próbie otrucia go.
Przełomowa wydaje się jednak relacja porucznik Izabeli Horodeckiej ps. „Teresa”, która na początku lat 90. złożyła przed historykiem, jednym z przywódców AK prof. Aleksandrem Gieysztorem relację o swym udziale w tej sprawie; w kwietniu 1944 major „Fiszer” (Stefan Ryś) z drugim mężczyzną – pułkownikiem Kazimierzem Irankiem-Osmeckim, szefem II Oddziału KG AK zapytali ją, czy jest gotowa towarzyszyć Retingerowi od chwili jego przylotu, a przed odlotem zasypać jego rzeczy w walizce białym proszkiem, który zadziała, gdy jej właściciel będzie już poza krajem.
Poinformowano ją, że jest to rozkaz Naczelnego Wodza generał Kazimierza Sosnkowskiego. Proszkiem, którym nasycono jego rzeczy, był prawdopodobnie wąglik płucny.
Wiemy, że Retinger na pewno spotkał się w kraju z gen. „Borem”, z delegatem rządu na kraj Janem Stanisławem Jankowskim, z Kazimierzem Pużakiem i Stefanem Korbońskim oraz innymi politykami. Wiemy też, że po powrocie do Londynu przez długi czas chorował. Istniejące dokumenty nie potwierdzają jego kontaktów z komunistami.
Nie wiemy o czym informował premiera Mikołajczyka, gdy ciężko chory spotkał się z nim w Kairze przed jego odjazdem do Moskwy na spotkanie ze Stalinem, podobnie jak nie wiemy, co po powrocie do Londynu było przedmiotem rozmowy Retingera z brytyjskim ministrem spraw zagranicznych Anthonym Edenem w eleganckim hotelu Dorchester.
Po zakończeniu wojny Retinger pozostał w Wielkiej Brytanii. Dzięki osobistej znajomości ze Staffordem Crippsem, ówczesnym kanclerzem skarbu, uzyskał olbrzymi grant dla Polski w wysokości 5 milionów funtów z przeznaczeniem na odbudowę kraju. Trzykrotnie jeździł do Polski, by rozdzielić ciężarówki wojskowe, mosty pontonowe, urządzenia do budowy dróg, ale też buty czy ciepłe czapki. Wszystko to dzięki swym koneksjom kupował po obniżonych cenach w brytyjskich składach wojskowych.
Mało kto wie, że pierwszy most w zniszczonym Szczecinie zbudowano z materiałów przywiezionych właśnie przez Retingera, który ostatni raz odwiedził Warszawę w marcu 1946 roku, kończąc akcję pomocy Polsce. Był zniechęcony faktem, że przyjmujący tę pomoc rząd polski nie wyraził podziękowania rządowi brytyjskiemu.
Nie bez znaczenia dla podjętej przez Retingera decyzji było zatrzymanie przez Urząd Bezpieczeństwa Marka Celta i innych osób, z którymi w Polsce współpracował przy przekazywaniu brytyjskiej pomocy. Marka Celta udało mu się uwolnić z więzienia dzięki ingerencji Mołotowa, do którego Retinger zwrócił się o pomoc w tej sprawie.
„W roku 1946 czułem, że jeszcze raz nadeszła pora odnowienia starań na rzecz zjednoczonej Europy” – odnotował w swym pamiętniku Józef Hieronim Retinger.
Pierwszym krokiem, który w tym kierunku uczynił, było wygłoszenie 7 maja 1946 roku w londyńskim Królewskim Instytucie Międzynarodowym odczytu, zatytułowanego Kontynent Europejski. Mówiąc o dawnych podziałach w Europie, o problemach spornych między państwami, przypomniał wojenną inicjatywę grupy małych i średnich państw, mającą po uzyskaniu niepodległości doprowadzić do przezwyciężenia przyczyn powstawania sytuacji konfliktowych. Postulował utworzenie w Europie obszaru bez konfliktów. Powrócił do własnej, prezentowanej w czasie wojny koncepcji integracji europejskiej, której podstawą powinna stać się współpraca gospodarcza.
Kolejnym krokiem Retingera była podróż do Brukseli na spotkanie z belgijskim politykiem i ekonomistą Paulem van Zeelandem. Obaj panowie znali się jeszcze z wojennego Londynu, kiedy to niejedną godzinę spędzili na dyskusjach o przyszłej integracji europejskiej. Paul van Zeeland podzielał poglądy Retingera; i on uważał, że droga do wspólnej Europy powinna zacząć się pokojową współpracą gospodarczą.
Dla swej idei pozyskali dalszych zwolenników, m.in. P. H. Spaaka i P. Kerstensa, co umożliwiło im utworzenie w czerwcu 1946 roku Niezależnej Ligi Współpracy Gospodarczej z siedzibą początkowo w Brukseli, a potem w Hadze. Przewodniczącym nowo powstałej organizacji został van Zeeland, zaś Retinger pełnił w niej funkcję sekretarza.
Dzięki jego wręcz nieprawdopodobnej aktywności kolejne oddziały Ligi powstały w Holandii, Francji, Wielkiej Brytanii, Szwecji i w Austrii. Nie udało mu się założyć oddziałów w Szwajcarii i w Portugalii. Wkrótce Liga była obecna niemal we wszystkich państwach Europy Zachodniej, w tym także we Włoszech.
Prawdziwym sukcesem zakończyła się wizyta Retingera w Stanach Zjednoczonych, gdzie dla idei integracji na bazie współpracy gospodarczej pozyskał największych potentatów gospodarczych, takich jak Rockefellerowie, Alfred Swan, Charles Hook, Wiliam Wiseman czy Georg Franklin. Wszyscy oni zdecydowanie poparli Ligę i weszli w skład Komitetu na rzecz Zjednoczonej Europy, powstałego już po wizycie Retingera.
Retinger zakładał możliwość objęcia działalnością Ligi także państw Europy Środkowej i Wschodniej, znajdujących się w radzieckiej sferze wpływów, czemu dał wyraz nie tylko w deklaracji programowej Jedność kontynentu, ale również w pamiętnikach, pisząc: „Nigdy nie myśleliśmy o jedności Europy – szczególnie w dziedzinie gospodarczej – jako obejmującej jedynie zachodnią część kontynentu.
Uważaliśmy (moim zdaniem słusznie), że należy dążyć do tego, aby zarówno wschodnia, jak i zachodnia Europa współpracowały dla dobra całego kontynentu”. Plany te nie powiodły się; ani w Polsce, ani w Czechosłowacji nie powstały oddziały Ligi. Nie udało się też założyć ich na Bałkanach.
Niezależna Liga Współpracy Gospodarczej nie była w drugiej połowie lat 40. XX wieku jedyną organizacją propagującą integrację. W Europie, która policzyła swych martwych i zbilansowała wojenne straty materialne, obserwować można było w tym czasie bardzo silne dążenia do utworzenia wspólnoty, która byłaby korzystna nie tylko dla powojennej odbudowy, ale w przyszłości potrafiłaby zapobiegać konfliktom.
Winston Churchill na inauguracji roku akademickiego 1946/1947 w Szkole Politechnicznej w Zurichu wzywał do utworzenia Stanów Zjednoczonych Europy i wkrótce utworzył w Wielkiej Brytanii Ruch Zjednoczonej Europy, któremu przewodniczył, zaś jego zięć Duncan Sandys, poseł partii konserwatywnej, został sekretarzem tegoż ruchu. W Amsterdamie działała Unia Federalistów Europejskich, a we Francji Francuska Rada Zjednoczonej Europy.
Wielość nowo powstałych organizacji potwierdzała popularność idei integracji, ale równocześnie osłabiała skuteczność ich działania, co wcześnie dostrzegł Retinger, który przedstawił Sandysowi projekt zjednoczenia europejskich organizacji prointegracyjnych. Uzyskawszy akceptację tak Sandysa, jak i Churchilla, doprowadził do tego, że 20 czerwca 1947 roku w jednej z paryskich restauracji przy Champs Elysees spotkali się przedstawiciele różnych organizacji i powołali Komitet Koordynacyjny Ruchów na rzecz Jedności Europejskiej. Jego honorowym przewodniczącym został Churchill, przewodniczącym Sandys, a honorowym sekretarzem Retinger.
Sandys i Retinger stanęli również na czele Komitetu Wykonawczego, którego najważniejszym zadaniem było przygotowanie i zorganizowanie międzynarodowego kongresu zjednoczeniowego. Udało im się pozyskać poparcie wielu rządów, znanych osób, organizacji, instytucji, w tym także kościelnych. Idei integracji europejskiej nie poparli przywódcy brytyjskiej Partii Pracy, uważający, że działania Churchilla i Sandysa są chwytem przedwyborczym, mającym zapewnić konserwatystom wzrost poparcia w wyborach.
Kongres Europejski, popularnie zwany kongresem haskim, odbył się w dniach 7–10 maja 1948 roku w gmachu parlamentu holenderskiego w Hadze. Uczestniczyło w nim ponad 800 delegatów stowarzyszeń działających na rzecz integracji. W obradach brało też udział wielu wybitnych polityków, byłych i aktualnych premierów, ministrów, ekonomistów, naukowców, ludzi kultury, przedstawicieli związków zawodowych i kościołów. W charakterze obserwatorów byli w Hadze obecni również przedstawiciele rządów emigracyjnych z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, a wśród nich Polacy – Edward Raczyński i Stanisław Mikołajczyk.
Na temat idei i sposobów integracji europejskiej dyskutowano w trzech komisjach: politycznej, społeczno-gospodarczej i kulturalnej. Najgorętsze dyskusje przebiegały w komisji politycznej; starli się tam zwolennicy radykalnych rozwiązań federalistycznych ze zwolennikami umiarkowanej koncepcji konfederacyjnej. Każda z komisji opracowała rezolucję, zawierającą wnioski z dyskusji.
Do najważniejszych należały: postulat powołania Rady Europy i Zgromadzenia Europejskiego, przyjęcie Karty Praw Człowieka i powołanie Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Podkreślano wspólnotę europejskiego dziedzictwa cywilizacyjnego i kulturalnego oraz potrzebę rozwijania świadomości europejskiej. Apelowano do rządów o tworzenie jedności ekonomicznej kontynentu.
Kongres zakończono przyjęciem Przesłania do Europejczyków, w którym uczestnicy zobowiązali się do działań prowadzących ku zjednoczeniu kontynentu. Otwarta pozostała kwestia, czy zjednoczenie miałoby mieć charakter federacji, czy bardziej luźnej konfederacji.
Józef Retinger później napisał w pamiętniku: „W Hadze położyliśmy fundamenty pod wszystko to, co miało wyznaczyć postęp idei europejskiej w następnym dziesięcioleciu. Wszystkie wielkie traktaty europejskie wyrosły z żyznego gruntu tego śmiałego zebrania. Jednocześnie ustanowiliśmy zasady i doktryny jedności europejskiej”.
Retinger był przy tym, gdy 28 października 1948 roku w Brukseli doszło do zjednoczenia sił prointegracyjnych w niezależną organizację pozarządową – działający do dziś Ruch Europejski – i został jego sekretarzem generalnym, prezydentami zaś zostali Churchill, Blum, de Gasperi i Spaak, a przewodniczącym Sandys.
W dniu 5 maja 1949 roku w londyńskim pałacu św. Jakuba dziesięć państw europejskich – Belgia, Dania, Francja, Holandia, Irlandia, Norwegia, Szwecja, Wielka Brytania, Włochy – podpisało ustalony we wcześniejszych wielostronnych rokowaniach statut, określający kształt nowej organizacji międzynarodowej. Trzy miesiące później, gdy statut wszedł w życie, powstała Rada Europy jako organizacja międzynarodowa o charakterze subregionalnym, otwarta tylko dla państw europejskich. Stało się to w Strasburgu.
Retinger zajął się tworzeniem w strukturach Ruchu Europejskiego Europejskiego Centrum Kultury w Genewie, Kolegium Europejskiego w Brugii oraz Komisji do spraw Europy Wschodniej, mającej przygotować odpowiednie warunki do przyszłego wstąpienia do Rady Europy państw, znajdujących się w sferze wpływów Związku Radzieckiego.
Przyjęcie przez Radę Europy Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i powołanie do życia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, aktów ocenianych jako „klejnot w jej koronie”, kończyło pierwszy konstruktywny okres tej instytucji. Spory między konfederalistami a zwolennikami federacji w znacznej mierze osłabiały skuteczność jej działania. Rada Europy, która odegrała ważną rolę w procesie jednoczenia kontynentu, nie zdołała doprowadzić do zacieśnienia więzi ekonomicznych między państwami, a przecież te miały być podstawą integracji.
Gdy Robert Schumann ogłosił 9 maja 1950 roku swój plan, a przede wszystkim gdy 18 kwietnia 1951 roku podpisano w Paryżu traktat, powołujący Wspólnotę Węgla i Stali, było już jasne, że wspólna Europa nie będzie dziełem Ruchu Europejskiego.
Retinger, podobnie jak wielu innych polityków, zakończył w nim swą działalność, co nie było równoznaczne z zakończeniem przez niego działalności politycznej. Uznał, iż nadszedł czas na ożywienie relacji Europa – Stany Zjednoczone, które straciły na intensywności po wycofaniu wojsk amerykańskich ze strefy okupacyjnej.
Dla swej inicjatywy pozyskał polityków i ekonomistów europejskich oraz aktywny udział w jej realizacji księcia Bernharda Holenderskiego. Na pierwszym spotkaniu znanych polityków europejskich, przekonując o potrzebie integracji transatlantyckiej, Retinger przedstawił projekt utworzenia elitarnej grupy przywódczej, składającej się z posiadających duży autorytet osobistości reprezentujących Stany Zjednoczone i Europę Zachodnią.
Kiedy dla swego projektu uzyskał akceptację, bez reszty zaangażował się w jego realizację. Kilkakrotnie odwiedzał Stany Zjednoczone, gdzie poparły go sfery przemysłowe i bankowe, politycy, a nawet sam prezydent Dwight Eisenhower.
W maju 1954 roku na zaproszenie księcia Bernharda Holenderskiego przybyło do hotelu Bilderberg koło Arhem w Holandii kilkudziesięciu wybitnych polityków, przemysłowców, finansistów i naukowców ze Stanów Zjednoczonych i Europy na pierwsze spotkanie forum, które początkowo nazywano Grupą Bilderberg, a później Spotkaniami Bilderberskimi. Józef Retinger był jego sekretarzem, kierującym pracami stałego Komitetu Wykonawczego.
Forum istnieje do dziś i do dziś zachowuje swój elitarny charakter. Spotkania odbywają się raz w roku w coraz to innym kraju. Zależnie od tematu obrad zmieniają się jego uczestnicy, a zaproszenia do udziału w nim wysyła Komitet Wykonawczy.
Stworzone przez Retingera forum jest dziś jednym z najważniejszych miejsc, gdzie wymienia się poglądy i podejmuje decyzje, dotyczące aktualnych i najważniejszych problemów światowych, ale o czym konkretnie dyskutują najważniejsi tego świata w trakcie takich spotkań, nie informują żadne media.
Rezultaty tychże rozmów są bowiem głęboko utajnione. Z Polaków, którzy mieli jakieś powiązania ze Spotkaniami Bilderberskimi, wymienia się Andrzeja Olechowskiego, Aleksandra Kwaśniewskiego, Hannę Suchocką, a ostatnio także obecnego ministra finansów Jacka Rostowskiego.
Retinger był sekretarzem generalnym forum do końca lat pięćdziesiątych, kiedy to z powodu złego stanu zdrowia wycofał się z życia politycznego. Zmarł 12 czerwca 1960 roku. Pochowano go na londyńskim cmentarzu East Sheen.
W uznaniu jego zasług przedstawiciele Europejskiej Ligi Współpracy Gospodarczej, Ruchu Europejskiego i Grupy Bildersberg ufundowali mu tablicę pamiątkową, umieszczoną w Krakowie na kamiennicy przy ulicy Wiślnej 2. W Natolinie nadano jego imię jednemu z budynków Kolegium Europejskiego, a Kolegium w Brugii ufundowało stypendium jego imienia.
Danuta Meyza-Marušiak