CZUŁYM UCHEM
Dla młodszego pokolenia słuchaczy i widzów Maria Sadowska to przede wszystkim jurorka i trenerka znana z popularnego programu „The Voice of Poland“. Choć udział w tym show zapewnił Sadowskiej masową popularność i rozpoznawalność, to na polskiej scenie muzycznej nie jest ona debiutantką.
Pokolenie obecnych trzydziestolatków może pamiętać ją jeszcze z czasów emitowanego w TVP u progu lat 90. ubiegłego stulecia programu Tęczowy Music Box, gdzie była gwiazdą piosenki dziecięcej. Dziś wspomina go z jednej strony jako wspaniałą przygodę dzieciństwa, z drugiej jako koszmar, który zaszufladkował ją i na lata zamknął drogę do śpiewania w dorosłym życiu. – Stałam się synonimem kiczu i obciachu. Mówiło się, że jestem rozpieszczonym dzieckiem, które ubzdurało sobie, że będzie wielką gwiazdą – wspominała w wywiadzie dla magazynu Twój Styl.
Przez wiele lat próbowała udowodnić i sobie, i krytykom, że nie jest tylko córką znanych rodziców (ojciec to ceniony kompozytor jazzowy, pianista i organista Krzysztof Sadowski, matka zaś to wokalistka Liliana Urbańska), że ma pomysł na siebie i skutecznie pozbędzie się etykietki „dziewczynki z Tęczowego Music Boxu“. Bez przesady można stwierdzić, że jej się to udało.
Na początku kwietnia tego roku ukazała się jej najnowsza – jedenasta w dorobku – płyta, Jazz na ulicach. To pełna energii, orzeźwiająca propozycja, która zostawia daleko w tyle wiele rodzimych produkcji. Jazz, sygnowany przez Sadowską, nie jest niedostępny, chłodny i przeintelektualizowany. Propozycja Sadowskiej to mainstream, ale na naprawdę wysokim poziomie.
Zgrabne, ciekawie zaaranżowane kompozycje sprawią przyjemność nie tylko wyrobionym słuchaczom, ale i tym, których muzyczne gusta nie są wyrafinowane. Stworzenie takiego albumu wymaga niesłychanego osłuchania w różnych muzycznych gatunkach i stylach; z jednej strony szacunku do klasyki, z drugiej niezwykłej wrażliwości na najnowsze trendy. Sadowska przyznaje, że tą płytą chciała przypomnieć publiczności, że jazz był muzyką popularną; że z niego i bluesa wyrosły wszystkie popularne gatunki.
– „Jazz na ulicach“ jest eksplozją radości. Miałam ochotę wreszcie się wytańczyć. Jazz to muzyka, która opiera się na rytmie. To część naszej natury; serce przecież bije w rytmie (…) Wiem, że to, co lubię, nie wszystkim w Polsce się podoba, tym bardziej, że Polacy uwielbiają smucić się i narzekać. Muzyka na tej płycie jest odtrutką – przynajmniej dla mnie – zachęcała do poznania Jazzu na ulicach Sadowska.
Często zdarza się, że obietnice składane przez artystę nijak mają się do zawartości płyty, która rozczarowuje już po wstępnym przesłuchaniu. Na szczęście w tym przypadku jest inaczej. Jazz na ulicach naprawdę jest eksplozją radością, czymś wyróżniającym się pozytywnie wśród propozycji innych artystów. W dodatku czymś radosnym, a nie kiczowatym. To już naprawdę duża sztuka.
Katarzyna Pieniądz