Józef Ignacy Kraszewski

 TO WARTO WIEDZIEĆ 

Współcześni mówili o nim, że jest „pracownikiem bez czasu lub z czasem potrójnym” i nazywali go „człowiekiem-instytucją”. Przyszły powieściopisarz, poeta, krytyk literacki, historyk, publicysta, dziennikarz, wydawca, działacz społeczny i polityczny – Józef Ignacy Kraszewski – urodził się 28 lipca „roku pamiętnego” 1812 w warszawskim hotelu, gdzie nocowała jego matka, uciekająca z kresowego majątku przed wojną francusko-rosyjską i armią stu narodów. Urodził się w zamożnej rodzinie ziemian grodzieńskich. Ojciec Jan Kraszewski i matka Maria z Malskich gospodarzyli we wsi Dołhe.

Józef Ignacy spędził dzieciństwo pod opieką babki i prababki w Romanowie. Do szkół uczęszczał w Białej Podlaskiej, Lublinie i Świsłoczy. Zbyt pilnym uczniem nie był, skoro jedną klasę musiał powtarzać. Był natomiast pilnym czytelnikiem.

Z jego młodzieńczych pamiętników wynika, że czytał wszystko, co mu w rękę wpadło – dramaty, poważne powieści i powieścidła, prace naukowe i zwykłe ramoty. Później opowiadał o sobie: „Od dzieciństwa już szał jakiś wrzał w mojej głowie, nim się nauczyłem pisać, drukowanymi literami powieść kreśliłem”.

W 1829 roku rozpoczął studia literatury na Uniwersytecie Wileńskim. Równocześnie zaczął publikować drobne powiastki w „Noworoczniku Litewskim” i w petersburskim „Bałamucie”. Miał 18 lat, gdy ukazały się drukiem trzy jego pierwsze powieści współczesne: Biografia sokolskiego organisty, Pan Walery, Dwa a dwa – cztery, ale nie tylko same powieści zwróciły uwagę na ich autora.

Stawiający pierwsze kroki młody pisarz odważył się w Panu Walerym sformułować własny program literacki, jakże różny od programu romantyków, a przecież żył i tworzył w czasie, gdy wielka polska poezja romantyczna osiągała apogeum. Odważył się twierdzić, iż „w wieku XIX dziełem znaczącym będzie romans”, oparty na prawdziwych, „wziętych z natury obrazach”, kopiujących codzienne życie.

Ta ucieczka od panującej wówczas romantyczno-sentymentalnej niezwykłości wynikała u Kraszewskiego przede wszystkim z chęci tworzenia literatury dla szerokich kręgów czytelniczych. Program ten potem zmieniał i unowocześniał, ale zasadzie kopiowania natury w imię prawdy i pisania dla masowego czytelnika pozostał wierny i nie darmo mówi się, że właśnie on nauczył Polaków czytać.

Rok 1830 był dla Kraszewskiego nie tylko początkiem wielkiej kariery pisarskiej. W nocy z 15 na 16 grudnia został aresztowany za przynależność do tajnej organizacji młodzieżowej. Powstanie listopadowe wprawdzie do Wilna jeszcze nie dotarło, ale wrzenie wśród młodzieży było wielkie, a carska policja czujna. Z więzienia dzięki wstawiennictwu u generała-gubernatora wpływowej ciotki, przełożonej wileńskich wizytek, został zwolniony w marcu 1832 z nakazem pobytu w Wilnie do końca roku pod nadzorem policyjnym.

Własne doświadczenia oraz klęska powstania listopadowego określiły stosunek Kraszewskiego do konspiracji politycznej i polskich powstań zbrojnych: uważał, iż celem prawdziwych patriotów powinna być utrzymująca świadomość narodową Polaków działalność społeczna, kulturalna i naukowa, a pisarz i publicysta powinien stać się przewodnikiem narodu. Tak więc na długo przed pozytywistami określił rolę literatury i swoją w podnoszeniu poziomu życia społeczeństwa.

W Wilnie pozostał do lipca 1833 roku; kontynuował cykl powieści współczesnych. Powstałe w tym czasie utwory – Kościół świętomichalski w Wilnie Rok ostatni panowania Zygmunta III – to pierwsze próby stworzenia romansu historycznego, dla którego również sformułował własne zasady; przyszły twórca wielkiego cyklu powieściowego z dziejów Polski przeciwstawiał romansowi typu walterskotowskiego powieść, opartą na źródłach historycznych, wykluczającą elementy fantazji.

Pobyt w Wilnie Kraszewski wykorzystał również na badanie historycznych materiałów źródłowych, które później, w latach 1840-1842, spożytkował przy pisaniu czterotomowej historii tego miasta Wilno od początków jego do roku 1750 oraz w kilku powieściach. Te badania zapoczątkowały jego późniejsze zainteresowania wydawaniem i popularyzowaniem źródłowych materiałów historycznych.

W lipcu 1833 roku pojawił się w majątku Dołhe, by pod bacznym okiem ojca przygotować się do samodzielnego gospodarowania. Pisał wtedy słabe wiersze i niezłe opowiadania fantastyczne. Wówczas też powstała jego ambitna powieść obyczajowa Cztery wesela, dzięki której zdobył duży rozgłos.

Nudny pobyt na wsi urozmaicał sobie składaniem sąsiedzkich wizyt i podróżami. Odwiedził m.in. Horodec, do którego przyciągnęła go imponująca 20-tysięczna biblioteka właściciela majątku. Tam poznał Zofię Woroniczównę, bratanicę prymasa Jana Pawła Woronicza. W czerwcu 1838 roku odbył się ich ślub. Osiedlili się na Wołyniu, początkowo w dzierżawionej wsi Omelno, potem we własnej wsi Gródek, a pod koniec 1848 roku zamieszkali w Hubinie w powiecie łuckim.

Zajmując się majątkiem, Kraszewski nie wypuszczał pióra z ręki, dodajmy, że gęsiego, bo innego do końca życia nie uznawał. Spod tego pióra wyszły w tym czasie niezliczone rękopisy; pisał wiersze, recenzje książek, korzystając z bogatych zbiorów magnackich wydał źródłowe materiały historyczne, poważne rozprawy naukowe oraz niezliczoną ilość artykułów i felietonów.

Przez dziesięć lat współpracował z „Tygodnikiem Petersburskim”, w którym zamieszczał cykle błyskotliwych felietonów. Stałą rubrykę miał w „Gazecie Warszawskiej”. Jego artykuły ukazywały się w czasopismach całego kraju. Głosił hasła solidaryzmu społecznego, upowszechniania oświaty poprzez rozwój czytelnictwa.

Mieszkając na głębokiej prowincji, przez 11 lat wydawał drukowane w Wilnie czasopismo „Athenaeum. Pismo zbiorowe poświęcone historii, filozofii, literaturze, sztukom itd” (6 tomów rocznie), które założył w celu ożywienia ruchu umysłowego na wschodnich obszarach dawnej Rzeczypospolitej. Znaczną część poszczególnych tomów zapełniał własnymi materiałami.

Utrzymywał żywe stosunki towarzyskie z sąsiadami. Odbył bliższe i dalsze podróże – do Kijowa, Wilna, Odessy. Poznał Wołyń, Podole, Ukrainę, Podlasie, co zaowocowało publikacjami modnych w tym okresie wrażeń z podróży, m.in. świetnych Wspomnień Polesia, Wołynia i Litwy czy Wspomnień Odessy, Jedyssanu i Budżaku. W roku 1845 bawił w Warszawie, rozchwytywany przez salony i owacyjnie witany przez drukarzy.

„Przegląd Naukowy” odnotował wówczas: „Gdzie przyjdziesz, wszędzie w ręku pisma Kraszewskiego. Jak kiedyś romanse Waltera Scotta, tak dzisiaj jego książki najbardziej są obdarte, czyli najczytańsze lub jak inni powiadają, najpoczytniejsze”. Czytająca Warszawa była pod wrażeniem jego niedawno wydanej wielotomowej powieści Latarnia czarnoksięska, pełnej scen z życia szlachty i arystokracji oraz z życia artystycznego i codziennego Warszawy.

W czasie, gdy rozpoczynał swą karierę literacką, pisał z Wilna do matki: „Ja chcę, ja muszę być sławny, będzie czas odpocząć wtedy, gdy ręce nie będą mogły trzymać pióra, oczy nie zobaczą liter na papierze, głowa nie osnuje myśli – wtedy, kiedy wydam dwieście tomów dzieł”.

Na razie ręka pewnie trzymała pióro – wydawał powieść za powieścią. Ukazał się cykl tzw. powieści ludowych, w których jako pierwszy w polskiej literaturze uczynił chłopa pańszczyźnianego pełnowartościowym bohaterem powieściowym. Wydał też kilka romansów o miłości, cykl powieści współczesnych, krytycznych wobec ziemiaństwa i szlachty, a także najlepszą przed rokiem 1863 powieść historyczną Zygmuntowskie czasy o życiu codziennym w dobie panowania Zygmunta Starego.

Wydaje się, że rzeczywiście jego czas był „czasem potrójnym” – był dobrym rysownikiem, niezłym malarzem, próbował komponować, pisał dobre teksty o muzyce, zajmował się folklorystyką i archeologią.

W 1853 roku sprzedał majątek i wraz z żoną oraz czwórką dzieci przeprowadził się do Żytomierza, miasta gubernialnego, ośrodka życia społecznego i towarzyskiego szlachty. Tam został kuratorem szkół polskich, dyrektorem Klubu Szlacheckiego, prezesem Towarzystwa Dobroczynności. Zdołał też wybudować teatr, zostać jego dyrektorem, napisać 23 dramaty, kilka powieści i odbyć kilkumiesięczną podróż po krajach Europy Zachodniej.

Konflikt ze szlachtą wołyńską, wywołany pozytywnym stosunkiem do kwestii uwłaszczenia chłopów, rozwiązał, przyjmując propozycję Leopolda Kronenberga i obejmując w 1860 roku redakcję warszawskiej „Gazety Codziennej”. Kupił rozległy dom przy ul. Mokotowskiej i do Warszawy zjechał w wielkim stylu – z całą rodziną, służbą, psami i końmi.

Redaktorem okazał się bardzo zdolnym – w krótkim czasie zmienił pismo w nowoczesny dziennik, pozyskał do współpracy wybitnych pisarzy, podpisał umowę m.in. z Wiktorem Hugo i jako pierwszy w Europie zaczął drukować Nędzników w odcinkach. Zmienił tytuł gazety na „Gazeta Polska” i w sposób niebywały zwiększył jej nakład.

Był styczeń 1863 roku, wybuchło kolejne powstanie. Kraszewski, uprzedzony o grożącym mu aresztowaniu, wyjechał za granicę. Do Drezna przybył z 25 rublami i młodą aktorką. Nie był to jego ani pierwszy, ani ostatni romans. Ten kosztował go co najmniej tysiąc rubli, które musiał zarobić, tak musiał zarobić na utrzymanie żony w kraju, synów, córki i zięcia na Syberii, a potem wnuków. Kierując się rzymską zasadą „ani dzień bez wiersza”, pracował bez wytchnienia, ale po klęsce powstania styczniowego znalazł też czas na opiekę nad polskimi uchodźcami.

Jedną powieść pisał dziesięć dni. Powstały wówczas m.in. cykl powieści popowstaniowych, z których najlepsza to Dziecię Starego Miasta, powieści poświęcone czasom saskim. W Dreźnie postanowił też opracować w formie powieściowej całe dzieje Polski. Zdążył napisać 29 utworów w 76 tomach – pierwszą powieścią tego cyklu była Stara baśń (1876 r.), a ostatnią Saskie ostatki, wydane pośmiertnie w 1889 roku.

Józef Ignacy Kraszewski napisał w sumie 220 powieści zamieszczonych w 400 tomach, 150 opowiadań i 10 tomów relacji z podróży. Wobec swej twórczości literackiej był krytyczny, uważał, że niektóre z utworów posłużą przyjaciołom do zapalania fajek. Swe pisarstwo porównywał do pieczenia razowego chleba. Jego ocalała korespondencja liczy 110 opasłych tomów.

Po latach intensywnej pracy uporał się z długami, kupił dom, potom większy, a wreszcie taki, w którym znalazło się miejsce na jego zbiory. Miał drukarnię, wydawał własne czasopismo i współpracował z niezliczoną ilością innych czasopism polsko- i obcojęzycznych. Jego publicystyka społeczno-polityczna liczy 10 tomów, a zebrane dzieła naukowe z historii, kultury, archeologii to kolejnych 20 tomów.

Obchody 50-lecia pracy twórczej J. I. Kraszewskiego w Krakowie w 1879 roku stały pretekstem do wielkiej demonstracji politycznej, w której uczestniczyło 14 tys. osób z innych zaborów i z zagranicy. Dary, które jubilat otrzymał, możemy dziś oglądać w Gabinecie Kraszewskiego Biblioteki Raczyńskich w Poznaniu. Dary pieniężne zaś pisarz przeznaczył na założenie we Lwowie Macierzy Polskiej – wydawnictwa dzieł popularnych dla warstw uboższych, oraz na stypendia dla biednej uczącej się młodzieży.

Miał 71 lat, osiągnął szczyt kariery, jego książki tłumaczone były na wiele języków, gdy w czerwcu 1883 roku został w Berlinie aresztowany i oskarżony o współpracę z wywiadem francuskim w latach 1873-1881. Sąd pruski stwierdził jednak, że Kraszewski działał z pobudek patriotycznych i dlatego skazał go tylko na 3,5 roku twierdzy. W więzieniu, do którego trafił dzięki zdradzie pięknej wiedenki, którą utrzymywał, nadal pisał, a ze zdradzieckiej kochanki uczynił bohaterkę powieści Bez serca.

Po 16 miesiącach udzielono mu urlopu dla poratowania zdrowia. Wykorzystał to i uciekł, najpierw do Włoch, a potem do Szwajcarii, gdzie znów kupił rozległy dom, do którego przeniósł swe zbiory, ale sam już w nim nie zamieszkał. Zmarł 19 marca 1887 roku w hotelu w Genewie. Pochowany został w Krakowie w Krypcie Zasłużonych na Skałce w podziemiach kościoła Paulinów.

Józef Ignacy Kraszewski pisał: „Pragnę, aby kiedyś o mnie tylko to powiedziano, iżem się przyłożył do obudzenia ruchu umysłowego za moich czasów”. Tę rolę spełnił, ale jego rola w historii polskiej kultury polega przede wszystkim na tym, że stworzył realistyczną, łatwą w odbiorze powieść popularną, przyciągającą masowego czytelnika. To nie przypadek, że po II wojnie światowej, gdy kręgi czytelnicze znacznie się rozszerzyły, nastąpił renesans jego powieści, które ukazywały się w wielotysięcznych nakładach i, jak z badań czytelniczych wynika, były masowo czytane. Mówi się, że to właśnie Kraszewski nauczył Polaków czytania. Czyż dla pisarza może być większe uznanie?

Danuta Meyza-Marušiak

MP 4/2012