Proces Hlinki i tragedia w Černovej

 WAŻKIE WYDARZENIA W DZIEJACH SŁOWACJI 

Słowakom nie udało się długo utrzymać mandatów poselskich, zdobytych w roku 1901. Reakcja węgierskich urzędników i Madziaronów była zbyt silna. Także Węgierska Partia Ludowa, w ramach której działali Słowacy, coraz mniej przychylnie odnosiła się do słowackich postulatów.

W zaistniałej sytuacji powstała idea tworzenia partii słowackich. Swoją założyli socjaldemokraci (ale to był jedynie kilkumiesięczny epizod), swoją grupa „młodych patriotów”, która nazwała ją Słowacka Partia Ludowa, dla upamiętnienia swych korzeni, tkwiących w katolickiej partii węgierskiej.

Słowacy, którzy dotąd byli członkami „Nėppart”, przenieśli się do nowego ugrupowania, które rodziło się powoli, bowiem brakowało mu zarówno kadr, jak i pieniędzy oraz doświadczenia. Nie do końca grupa przywódców była pewna, czy chce mieć własną partie, bowiem obawiała się, iż mogą to być przesadne marzenie.

Nie wiedziała też, czy partia zdobędzie wystarczające poparcie, by wprowadzić swoich przedstawicieli do parlamentu. Mimo tych wątpliwości partia powstała – było to w grudniu 1905 roku po ogłoszeniu decyzji o nowych, przedterminowych wyborach, ale za formalną datę powstania tego ugrupowania politycznego przyjmuje się marzec 1906 roku (legalizacja tegoż ugrupowania nastąpiła dopiero w roku 1913).

W wyborach w maju 1906 roku udało się Słowakom wprowadzić do parlamentu aż siedem osób (w tym sześć z listy Słowackiej Partii Ludowej). Kolejnych pięć było o krok od zwycięstwa w wyborczej rywalizacji. Na arenie politycznej pojawił się znowu charyzmatyczny ksiądz Andrej Hlinka z Rużomberku. Hlinka nie zdecydował się sam ponownie kandydować, ale w wyborach poparł miejscowego działacza narodowego i społecznika, lekarza Vavrę Šrobára.

Šrobár dostał się do parlamentu, a Hlinka ściągnął za to na siebie gniew swojego biskupa, który należał do madziaryzatorów i który wezwał go do siebie i oskarżył o dzielenie wiernych diecezji według narodowości. Za karę zakazał mu pełnienia obowiązków duszpasterskich. Trzy tygodnie później, 26 czerwca 1906 roku Hlinka i Šrobár wraz ze swoimi współpracownikami zostali aresztowani i oskarżeni o „dzielenie narodu węgierskiego” i „podżeganie do waśni narodowych”.

Proces całej grupy rozpoczął się 26 listopada w Rużomberku. Świadomi narodowościowo Słowacy potraktowali go jako zamach na swą godność i tożsamość narodową. Władze, obawiając się niepokojów, wprowadziły 24 listopada w mieście „stan oblężenia”, co oznaczało wojskowe patrole na ulicach i zakaz gromadzenia się. Obrony oskarżonych podjęło się aż siedmiu adwokatów, w tym – symbolicznie – dwóch rumuńskich z Siedmiogrodu i dwóch najlepszych żydowskich miejscowych prawników.

W dniu ogłoszenia wyroku, 6 grudnia 1906 roku, od rana na rogach ulic stały wojskowe i policyjne posterunki. Hlinka skazany został na dwa lata więzienia, Šrobár na rok (chociaż właśnie został wybrany do parlamentu), a pozostali ich współtowarzysze otrzymali wyroki kilkumiesięczne. Sąd uznał za udowodnione, że ksiądz Hlinka kilkakrotnie mówił do wiernych w kościele: „Po co nam język węgierski: i tak go nie rozumiemy”, a Vavro Šrobár podczas wiecu wyborczego krzyczał: „Słowakom niepotrzebne są węgierskie szkoły; Słowacy powinni chodzić do słowackich szkół”.

Ponadto obu oskarżonym zarzucono, że przed swoimi przyjazdami do Rużomberka posyłali sobie telegramy, informujące o godzinie przyjazdu, co – wedle sądu – było swego rodzaju wezwaniem do organizowania antywęgierskiej manifestacji na dworcu kolejowym.

Ogłoszenie wyroku nastąpiło w cieniu tragicznych wydarzeń, które miały miejsce 27 października w Černovej. Černová to wieś oddalona o 3-4 kilometry od Rużomberka (dzisiaj w zasadzie wchłonięta przez miasto). Tam właśnie urodził się Andrej Hlinka, a ponieważ we wsi nie było kościoła, włożył dużo pracy w zebranie pieniędzy, by go wybudować i stworzyć nową parafię.

Nic dziwnego, że mieszkańcy Černovej chcieli, aby to właśnie on, ksiądz pochodzący z ich wsi, dokonał poświęcenia kościoła i odprawił pierwszą mszę. Jednakże nieprzychylny Słowakom biskup świadomie wyznaczył do tego zadania innego duchownego, także Słowaka, ale nie słowackiego patrioty. Mieszkańcy wsi byli tym faktem oburzeni.

Przesłali biskupowi telegram, w którym informowali go, by wyznaczony ksiądz nie przyjeżdżał, bowiem nie będzie mile widziany. W tej sytuacji biskup zdecydował, iż kościół poświęci ksiądz z sąsiedniej wioski. Parafianie prosili owego duchownego, by tego nie robił, ale ksiądz Martin Pazurík – bo tak się nazywał ów proboszcz z sąsiedniej wsi – uznał, iż winien jest respektować polecenie biskupa.

I tak 27 października przyjechał do Černovej w towarzystwie drugiego księdza z kurii biskupiej. W tym samym dniu, nad ranem z Rużomberka przybyło do wsi 16 żandarmów, którzy ustawili się szpalerem przed kościołem. Zebrany tłum ludzi, usiłujący nie dopuścić powozu z księżmi do kościoła i krzyczący: „Nie chcemy was”, skupił się w wąskiej uliczce dojazdowej.

Woźnica próbował przebić się przez żywy mur, licząc, że ludzie przestraszą się rozpędzonych końmi i uciekną. Zaś dowódca żandarmów stracił głowę i wydał rozkaz strzelania do zgromadzonych. Ogień przerwano dopiero po czterech salwach, oddanych z bliska. Tłum rozbiegł się w panice, ale na ulicy zostało 9 zabitych i kilkudziesięciu rannych. Do wsi natychmiast ściągnięto z Rużomeberka kompanię wojska – żołnierzy rozstawiono między chałupami, a mieszkańcom zakazano wychodzenia z domów.

Po południu do Černovej dotarło jeszcze 50 żandarmów i dalsze dwie kompanie wojska. Urzędnicy policyjni, przesłuchiwali kolejno wszystkich mieszkańców, chodząc od domu do domu. Poległych pochowano bez obecności księży i bez mszy. Osiemnaście osób, uznanych za winnych buntu, aresztowano i wywieziono ze wsi.

O wydarzeniach w Černovej mówiono na obszarze całej Słowacji, Węgier, a także na całym świecie. Dla Słowaków żyjących w Ameryce stały się one pewnego rodzaju symbolem i wezwaniem do działania. Dla słowackiego ruchu ludowego (nazwanego później przez przeciwników politycznych „ludackim”) Černová nabrała wręcz mitycznego charakteru, a ksiądz Andrej Hlinka, chociaż nieobecny tego dnia w owej wsi, został słowackim bohaterem narodowym.

Trzy dni później krwawe wydarzeniach spod Rużomberka stały się przedmiotem debaty w węgierskim parlamencie. Tragedia ta była przypadkowa. Oczywiste jest, że władze węgierskie nie chciały strzelać do Słowaków, ale sytuacja pod kościołem wymknęła się jednak spod kontroli. Władze starały się zadbać o rannych – niektórych przewieziono do szpitali w Budapeszcie. Ogółem, liczba ofiar wzrosła jednak do 15.

Dyskusja w parlamencie węgierskim rozpoczęła się od przedstawienia dwu rozbieżnych zapytań poselskich. Słowacki działacz narodowy, poseł Milan Hodža, reprezentujący okręg Dolny Kubin, pytał ministra spraw wewnętrznych o to, jak mogło dojść do tak tragicznych w skutkach antysłowackich represji. Natomiast Madziaron, poseł Benický z Rużomberka jako przyczynę tragedii wskazywał agresywność tłumu na północnych kresach Węgier i domagał się tam liczniejszej obecności wojska i policji, by nie dopuścić do podobnych buntów. Dyskusja o Černovej odbyła się również w parlamencie wiedeńskim.

Tymczasem władze postanowiły przykładnie ukarać organizatorów rozruchów w Černovej. Przygotowano duży proces z kilkudziesięcioma oskarżonymi w rolach głównych. W marcu 1908 roku przed sądem stanęło: 55 osób za „gwałt przeciwko władzy publicznej i osobom prywatnym”, 4 za „kradzież mienia kościelnego” i 4 „za namawianie do czynów przestępczych”. Proces miał się stać kolejnym ważnym wydarzeniem w budowaniu świadomości politycznej Słowaków…

Andrzej Krawczyk

MP 2/2012