KINO OKO
Mamy dopiero luty, a już pojawił się bardzo poważny kandydat do miana najgorszego filmu roku. „Pokaż kotku, co masz w środku” (tak, to się dzieje naprawdę – właśnie taki jest tytuł tego filmu) Sławomira Kryńskiego. Nie jest to sequel (czyli ciąg dalszy) „To nie tak, jak myślisz, kotku” (2008) tego samego reżysera, chociaż część osób w obsadzie i produkcji się nie zmieniła.
Napisać, że jest źle – to za mało. Jest nudno, głupio i mało zabawnie. Brak sensownej fabuły (w zasadzie to brak jakiejkolwiek fabuły; mamy za to porozrzucane wątki, dotyczące różnych bohaterów, i zanim zainteresujemy się którymkolwiek z nich, czekając na jego rozwinięcie, już jesteśmy wrzucani w następny).
Tematyka podobna, jak w poprzednim filmie Kryńskiego z kotkiem w tytule, czyli kłamstwa, zdrady i romanse, ale również przestępstwa i wypadki, a nawet śmierć. Wszystko w małomiasteczkowych dekoracjach i z postaciami, których życiowe perypetie, nierzadko absurdalne i nieprzewidywalne, z założenia powinny nas bawić.
Niestety, bohaterowie nie budzą w nas żadnych emocji. Raz, że – jak już wspomniałam – wielowątkowość nie sprzyja zżyciu się z którymkolwiek z nich. Dwa – żaden nie jest na tyle sympatyczny, byśmy chcieli kibicować mu w jego poczynaniach.
Zdecydowanie najlepiej wypadają postaci grane przez Iwonę Wszołkównę (aktorka znana z „Wesela” Wojciecha Smarzowskiego i wielu popularnych seriali) i Jacka Borusińskiego (większość widzów zapewne kojarzy go z kabaretu Mumio). Szkoda natomiast, że ogromny potencjał innych świetnych przecież aktorów, choćby Jana Frycza, Mariana Dziędziela i Andrzeja Grabowskiego, został w znacznym stopniu zmarnowany. Tak, jakby zupełnie nie było pomysłu na stworzenie postaci i dialogów, odpowiadających ich dużemu talentowi. Dziwi fakt, że zgodzili się w tak marnej produkcji wystąpić. No, ale pamiętajmy, że kryzys wciąż szaleje i każdy chce zarobić.
Ja natomiast przy okazji „Pokaż kotku, co masz w środku” mam dla Państwa radę na czas kryzysu. Drodzy Państwo, zaoszczędzicie parę złotych, rezygnując z wyjścia do kina. Zaś świadomość, że nie zmarnowaliście blisko dwóch godzin na obejrzenie tego słabego filmu, będzie naprawdę bezcenna.
Katarzyna Pieniądz