Jak powstał pierwszy słowacki program polityczny

 WAŻKIE WYDARZENIA W DZIEJACH SŁOWACJI 

Do Martina zjechało 6 czerwca 1861 roku około 6 tysięcy Słowaków. Byli to ludzie nie tylko świadomi swojej przynależności narodowej, ale też zdecydowani działać na rzecz swojego narodu. Efekty pracy przede wszystkim generacji szturowców były więc widoczne.

Nie dało się już mówić, że Słowacy nie istnieją i że są to tylko  co najwyżej niewykształceni górale słowiańskiego pochodzenia, których należy „podciągnąć” cywilizacyjnie, a staną się z nich Węgrzy. Sześć tysięcy ludzi, którzy zdecydowali się na własny koszt przyjechać na narodowy zjazd, to już zauważalna siła społeczna.

Oczywiście moment zwołania zjazdu słowackiego do Martina nie był przypadkowy. Coraz oczywistsza stawała się potrzeba reformy państwa austriackiego, którego słabość uwydatniała się coraz bardziej podczas kolejnych wojen w latach 60. Do wielkiej transformacji doszło w roku 1867.

Było jasne, że państwo  jest niewydolne, przede wszystkim z powodów narodowościowych. Rządzący Austrią Habsburgowie uświadomili sobie, choć czynili to z dużą niechęcią, że  w sytuacji, kiedy to ludność niemiecka stanowi jedynie 20-25%  obywateli państwa, nie mogą sobie pozwolić na centralistyczną politykę germanizacji, a nawet więcej, do współpracy muszą pozyskać któryś z innych narodów zamieszkujących monarchię. Dwór wiedeński wybrał Węgrów.

Była to decyzja zaskakująca i zrozumiała jednocześnie. Zaskakująca, bo Węgrzy byli dotychczas głównymi buntownikami w monarchii, a zrozumiała, gdyż dążące do odbudowy Węgier w średniowiecznym kształcie elity węgierskie w naturalny sposób gwarantowały kontrolę nad Rumunami, Słowakami i Serbami, bo i tak było to częścią ich polityki. W efekcie powstało unikatowe państwo dualistyczne – o wspólnej polityce zagranicznej i różnej polityce wewnętrznej – znane powszechnie jako Austro-Węgry.

Austro-Węgry powstały w roku 1867. Kilka lat wcześniej, kiedy proces przekształceń się dopiero zaczynał, w październiku 1860 roku cesarz Franciszek Józef wydał manifest, zapowiadający przekształcenie Austrii w monarchię konstytucyjną i przekazanie części władzy w ręce parlamentów krajowych (np. galicyjskiego).

Z tej pierwszej próby transformacji ustrojowej niewiele wyszło. Storpedowali ją Niemcy (obawiali się osłabienia swojej pozycji w państwie ) i Węgrzy (ci mieli nadzieję na wywalczenie silnych, jednolitych Węgier, co udało im się siedem lat później). Niemniej ważna była panująca atmosfera, klimat reform i poczucie, że warto walczyć o prawa narodowe. Można więc zrozumieć koncepcję działania, którą wybrali przywódcy zgromadzonych w Martinie Słowaków.

Wpadli oni na pomysł napisania apelu-prośby do cesarza, w którym mieli go zapewnić o wierności dla Austrii i dworu Habsburgów. To zaś miało im umożliwić sformułowanie prośby  o autonomię dla Słowaków. W panującej atmosferze optymizmu chcieli nawet prosić, by z Północnych Węgier cesarz wydzielił Kraj Słowacki.

Po dwudniowej dyskusji zgromadzeni w Martinie przyjęli dokument, który nazwano Memorandum narodu słowackiego. Specjalna delegacja na czele z biskupem bańskobystrzyckim Stefanem Moysesem (największym chyba wówczas autorytetem dla Słowaków) miała go zawieźć do Wiednia i przedstawić cesarzowi. Uwagę zwracał już sam tytuł dokumentu, w którym pojawiło się określenie „naród słowacki”. Fakt ten można uznać za jeden z najważniejszych w dziejach Słowaków.

W  memorandum postulowano wydzielenie z historycznych Węgier terenów zamieszkałych przez Słowaków, które zostały ostatecznie określone jako Górnowęgierskie Terytorium Słowackie (Hornouhorské Slovenské Okolie), gdzie Słowacy mieliby mieć częściową autonomię, potwierdzoną tzw. dyplomem cesarskim.

Przede wszystkim miałoby tam powstać słowackie szkolnictwo (łącznie z gimnazjami) w celu powstrzymania  nasilającego się wynaradawiania. Postulowano też powstanie na uniwersytecie w Peszcie katedry języka i kultury słowackiej, która kształciłaby nauczycieli gimnazjalnych i opiekunów kultury słowackiej. W memorandum proszono również cesarza, by wymógł na władzach węgierskich zezwolenie na powstanie słowackich stowarzyszeń gospodarczych i kas zapomogowych oraz wydawanie prasy.

Ważnym punktem było żądanie prawa do używania przez Słowaków w sądach języka słowackiego oraz – dla zapewnienia kadr mogących służyć Słowakom w sądach – powołania słowackiej szkoły prawniczej (planowano ją powołać w Preszowie). Domagano się też, aby obowiązujące prawo zostało przełożone na język słowacki.

Z powyższego widać wyraźnie, że memorandum świadomie nie podnosiło postulatów polityczno-ustrojowych. Przebija z niego mądrość i doświadczenie ludzi, orientujących się w ówczesnej rzeczywistości społecznej, dla których najważniejsze było budowanie instytucji i – jak byśmy dzisiaj powiedzieli – inwestowanie w ludzi. Warto zwrócić uwagę, iż  w memorandum znalazło się stwierdzenie, że Słowacy chcą tego, co należy się wszystkim narodom Węgier: Rumunom, Serbom, Chorwatom, Rusinom.

Aby nie dać powodów do oskarżeń o konspiracje i bunt, organizatorzy zjazdu w Martinie zaprosili do udziału w nim także wysokich rangą węgierskich urzędników regionalnych. W obradach aktywnie uczestniczył np. żupan Komitetu Liptowskiego Martin Szentivanyi, który naciskał, aby w dokumencie sformułowanie „Terytorium Słowackie” zastąpić terminem „Prowincje Górnowęgierskie”.

Na zakończenie zgromadzenia podjęto decyzje, iż – w zgodzie z porządkiem prawnym Węgier – memorandum zostanie najpierw przedstawione do rozpatrzenia Sejmowi Krajowemu Węgier. Doszło do tego trzy tygodnie później, 26 czerwca 1861 roku. Fakt, że słowacką delegację przyjął jedynie wiceprzewodniczący Sejmu Koloman Tisza, na dodatek w swoim prywatnym mieszkaniu i – jak powtarzano – „z fajką w ustach” , było złym sygnałem.

Od samego początku węgierska klasa polityczna była źle ustosunkowana do memorandum.  Wywierała naciski na poszczególne władze samorządowe miast i gmin (oczywiście chodziło o tereny słowackie), by dystansowały się one od jego postulatów, co miało tworzyć wrażenie, że za memorandum stoją jedynie „wichrzyciele i radykałowie”.

Przy okazji należy wspomnieć w tym miejscu zapomniane dziś nieco postacie: Štefana Daxnera – pomysłodawcę zjazdu  i autora tekstu memorandum, oraz Jána Francisci-Rimavskiego organizatora całego spotkania. Obaj byli wychowankami Štúra, obaj walczyli przeciwko Węgrom w 1848 roku, za co później byli więzieni, zaś w latach 50. zostali dość wysokimi urzędnikami w państwie węgierskim (jeden podżupanem, drugi sędzią) i podjęli próbę walki o prawa narodowe Słowaków metodami prawno-politycznymi.

O tym, jakie były dalsze losy memorandum, w następnej pigułce historycznej. Warto jednak podkreślić, że program w nim sformułowany był podstawą programową działań polityków słowackich aż do czasu I wojny światowej, w tym też pierwszej słowackiej partii politycznej – Słowackiej Partii Narodowej, założonej w roku 1871.

Andrzej Krawczyk

MP 11/2011