WAŻKIE WYDARZENIA W DZIEJACH SŁOWACJI
Koniec Wiosny Ludów i klęska powstania węgierskiego były początkiem kilkunastoletniego okresu stabilizacji władzy centralnej w Wiedniu, przywrócenia starego porządku i wzrostu znaczenia biurokracji.
W marcu 1849 roku, podczas audiencji dla Słowaków, kiedy prosili oni o utworzenie osobnej słowackiej prowincji jako nagrody za swoją lojalność, usłyszeli „nie”. W styczniu 1852 roku zlikwidowany został ostatni element, wywalczony w czasach osłabienia władzy cesarskiej – tzw. konstytucja z Kromierzyża (nazwa pochodzi od miejsca, gdzie została ogłoszona).
Władze przyjęły kurs na centralizację i unifikację. Dobę tę powszechnie uważa się za czas kontrreakcji na ruchy demokratyczne i wolnościowe i ocenia negatywnie. Od nazwiska ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Austrii nazywa się ją epoką Bacha.
Z punktu widzenia Słowaków warto odnotować, że polityka centralizacyjna oznaczała – przynajmniej na początku – politykę antywęgierską, z czym Słowacy mogli wiązać pewne nadzieje. Dość szybko jednak okazało się, że Wiedeń nawiązał dobre kontakty z konserwatywnymi arystokratami węgierskimi, którzy demonstrowali, jak mocno byli przeciwni liberalnym tendencjom w trakcie powstania, i pozyskali zaufanie dworu.
Rząd w Wiedniu postawił na ideę „państwowego narodu austriackiego”, funkcjonującego w języku niemieckim, i postanowił ignorować i minimalizować aspiracje narodów mieszkających w monarchii. Trzeba przyznać jednak, że w podobny sposób (mowa tu o latach 50.) traktowano postulaty węgierskie i słowackie.
Dodatkową trudnością dla Słowaków był fakt, że dwór wiedeński na swojego eksperta do spraw Słowian wybrał znanego poetę Jána Kollára, uważając, że jest to gest pod adresem narodów słowiańskich. Kollár, postrzegający Słowaków jako Czechów o mniejszej świadomości narodowej i posługujących się zniekształconym językiem czeskim, starał się o zaprowadzenie na Słowacji języka czeskiego (np. o zgodę na utworzenie kilku niższych kościelnych gimnazjów z czeskim językiem nauczania). Język słowacki przeżywał trudny okres, prawie całkowicie odsunięty w zacisze domowe niżej wykształconych warstw społeczeństwa.
Nawet kościół katolicki przestawał być dla niego oparciem, gdyż – idąc za przykładem diecezji bańsko-bystrzyckiej – kazania zaczęto wygłaszać w języku czeskim. Tylko dzięki wytrwałości dosłownie kilku zapaleńców, m.in. Jozefa Hurbana czy młodego księdza katolickiego z Kysuc Jána Palárika, którzy objeżdżali parafie i agitowali za używaniem języka słowackiego, nie stał się on językiem martwym.
Z inicjatywy Palárika w 1851 roku w Bratysławie odbyła się narada kilku funkcjonujących jeszcze publicznie narodowców, na której zastanawiano się, co można zrobić dla zachowania języka słowackiego. Na tę naradę przyjechał także z Modrej, gdzie zajmował się wychowaniem dzieci swojego zmarłego brata, Ľudovit Štúr. Uczestnicy narady postanowili przygotować, wydać i rozpowszechniać krótkie, popularne opracowanie zasad języka słowackiego dla ludu, co miało być podstawą polityki narodowej Słowaków.
Zadanie przygotowania książki otrzymał językoznawca Martin Hattala. W rok później światło dzienne ujrzała jego „Kratká mluvnica slovenská”. Ján Palárik w tym czasie w swojej parafii w Vindšachte pod Banską Štiavnicą zaczął wydawać po słowacku pismo kościelne „Cyrill a Metod”. Został za to karnie przeniesiony do Pesztu, do niesłowackiej parafii, a pismo przestało się ukazywać.
Palárik był niestrudzony: w 1854 roku doprowadził do zbudowania w Dobrej Vodzie pomnika swojego ulubionego poety Jána Hollego. Poprosił, aby napis na pomnik ułożył Štúr, a odsłonięcie pomnika było chyba największą, choć cichą, słowacką demonstracją narodową w latach 50.
Dwunastego stycznia 1856 roku naród słowacki dotknęła wielka tragedia: największy słowacki poeta i autorytet Ľudovit Štúr, idąc na polowanie i przeskakując przez strumyk, strzelił sobie z przewieszonej przez ramię niezabezpieczonej strzelby w łydkę i jeszcze tego samego dnia zmarł w gorączce.
W drugiej połowie lat 50. słowackie życie narodowe obumierało. To, że przetrwało, Słowacy zawdzięczają dwóm postaciom: Štefanowi Daxnerowi (byłemu aktywiście z 1848 roku, organizatorowi zgromadzenia w Liptovskim Svätym Mikulášu, a obecnie wysokiemu urzędnikowi w administracji podatkowej) i Štefanovi Moysesowi, biskupowi z Bańskiej Bystrzycy, zasłużonemu wcześniej dla Chorwatów, w czasach, gdy był biskupem w Zagrzebiu).
Ich staraniem w roku 1856 otwarto w Bańskiej Bystrzycy niższe gimnazjum i seminarium duchowne ze słowackim językiem nauczania. To był ich program: przygotować kadrę słowackiej inteligencji, która później „pójdzie w lud”, by w ten sposób mogła przetrwać kultura narodowa.
Kiedy pod koniec lat 50. kryzys Austrii stawał się coraz bardziej widoczny, cesarz i dwór zaczęli gwałtownie poszukiwać wsparcia. Bunt włoskich prowincji, a później ich utrata w roku 1859 skłoniły Wiedeń do podjęcia próby uczynienia sojusznika z najbardziej dotąd rewoltującego narodu – z Węgrów. Elity węgierskie tylko na to czekały. Ich warunkiem było przekazanie im władzy w części państwa, która należało do historycznych, średniowiecznych Węgier, a więc m.in. na Słowacji.
Węgrzy przejęli od Austriaków ideę „państwowego narodu węgierskiego”, twierdząc, że można być Węgrem etnicznie słowackim, rumuńskim czy serbskim, a wszystkich i tak połączy język węgierski jako język szkół, sądów, administracji i wojska.
Zasadniczym przełomem politycznym było wydanie 20 października 1860 roku dyplomu październikowego (przygotowanego zresztą pod kierunkiem Polaka hr. Agenora Gołuchowskiego). Otwarło to drogę do tzw. wyrównania austriacko-węgierskiego i przebudowy Austrii w Austro-Węgry, co nastąpiło w roku 1867.
Wydanie dyplomu rozbudziło nadzieje nie tylko Węgrów, ale i innych narodów Austrii. Choć dyplom częściowo pozostał zanegowany poprzez następny dekret z lutego 1861 roku, to jednak otwierał zupełnie nową perspektywę, zapowiadając odebranie wielu kompetencji władzom ogólnopaństwowym i przekazanie ich krajowym (lokalnym).
Ważnym wydarzeniem w węgierskiej historii były obrady sejmu, zwołanego na mocy dyplomu na 2 kwietnia 1861 roku, który obradował aż do rozwiązania go przez zaniepokojonego cesarza w dniu 22 sierpnia 1861 roku.
Swoje narodowe kongresy zwołali Serbowie i Chorwaci. Słowaccy działacze zaczęli wydawać w Peszcie słowacką gazetę „Peštbudínske vedomosti”. Na łamach tego pisma Štepan Daxner publikował ideologiczne artykuły o potrzebie słowackiej inicjatywy i podjęcia walki o uznanie praw narodowych Słowaków.
Wzywał Słowaków do działania, nawoływał ich: „tylko tyle będziemy mieli praw, ile ich sobie wywalczymy”. W porozumieniu ze swoim przyjacielem Jánem Jesenskim (ojcem znanego poety), który w tym czasie był urzędnikiem w Turčanskim Svätym Martinie, zaplanowali akcję narodową. Pozyskali do niej władze miejskie.
Dnia 9 maja 1861 roku wystosowali apel „do wszystkich narodowców słowackich na Węgrzech” o przyjazd na zgromadzenie narodowe w dniu 6 czerwca. Efekt przeszedł wszelkie oczekiwania i był dowodem drzemiącej dotąd siły narodu słowackiego. Do Martina przyjechało… sześć tysięcy osób (wszystkie na własny koszt!). O tym co się działo w Martinie – za miesiąc.
Andrzej Krawczyk