Zamieszkali w Petersburgu

 ROZSIANI PO ŚWIECIE 

W dalekim Sankt Petersburgu również mieszkają Polacy. O polskiej obecności nad Newą można mówić już od wieku XVIII. W 1703 roku nadano tej miejscowości nazwę Sankt Petersburg. Polacy w dużej mierze przyczynili się do budowy tego wspaniałego miasta – Wenecji Północy. Rożne były jednak ich losy.

Do stolicy ogromnego imperium przyjeżdżali zbijać lub trwonić fortuny, po dyplomy renomowanych uczelni, w odwiedziny, celem załatwiania różnych spraw majątkowych i tych, wymagających najwyższych decyzji.

Dzisiejszy dzień polskiego Petersburga jest różnorodny. Są tu dwie organizacje polonijne (Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe „Polonia”, Związek Polaków im. bpa A. Maleckiego), miesięcznik kulturalno-oświatowy „Gazeta Petersburska”, zespół folklorystyczny „Gaik”, Towarzystwo im. Szopena, Stowarzyszenie Turystyczne „Żubr”. Od czterech lat dzięki staraniom Senatu RP i środowisk polonijnych miasta działa Dom Polski, otwarty w obecności małżonek ówczesnych prezydentów RP i FR – śp. Marii Kaczyńskiej i Ludmiły Putinowej oraz gubernator miasta Walentyny Matwijenko.

Jak wygląda polska codzienność?

Polacy w Petersburgu to przede wszystkim osoby z wykształceniem wyższym. Są wśród nich liczni lekarze, pracujący w znanych klinikach, prawnicy, inżynierowie, wojskowi, nauczyciele. Większość (98 proc.) ma obywatelstwo rosyjskie. Tylko niewielki procent stanowią obywatele polscy – małżonkowie z małżeństw mieszanych.

Do nich dołączają managerowie, przyjeżdżający do pracy w znanych firmach i korporacjach zachodnich. W organizacjach polonijnych w przeważającej mierze udzielają się emeryci i weterani wojen oraz oblężonego Leningradu. Są trzonem organizacyjnym, mają czas na uczestniczenie w polskich imprezach.

W Petersburgu nie chodzi się normalnie. Tu wszystko odbywa się w biegu. Biegnie się czy to do teatru, czy to domu. A jak się żyje? Jak mówią mieszkańcy – normalnie. A mówią tak i dorośli, i młodzież, i dzieci. Pojęcie „normalności” jest bardzo względne. Wśród petersburskich Polaków nie ma oligarchów. Nie wszyscy mają tzw. dacze (domy podmiejskie lub domki na działkach ogrodniczych). Nie mają, poza kilkoma osobami, luksusowych samochodów i mieszkań. Niektórzy mieszkają w wielorodzinnych mieszkaniach, tzw. komunałach, zaś nieliczni

w starych petersburskich domach. Ci ostatni mają więc kominki i sporo przedrewolucyjnych staroci – należą do „starych” petersburżan, którzy przeżyli okres oblężenia miasta (900 dni).

Po rewolucji październikowej wyjechało stąd ok. 60 proc. Polaków, 4,5 tysiące po okresie Wielkiego Terroru (1937) spoczęło na zbiorowym cmentarzu w Lewaszowie (Stowarzyszenie Kulturalno-Oświatowe jako pierwsze było inicjatorem upamiętnienia tego tragicznego miejsca; w ślad za Polakami symbole pamięci postawili tu przedstawiciele innych narodowości na czele z Rosjanami).

Pod względem liczebności nie zajmujemy wysokich lokat. W czasie spisu powszechnego, przeprowadzonego w 1989 roku, ponad 10 tys. mieszkańców Petersburga odpowiedziało, że ich językiem ojczystym jest język polski.

Możemy być dumni, że wśród znanych petersburżan są Polacy, np. Edyta Piecha – znana śpiewaczka estradowa, Michał Piotrowski – dyrektor Państwowego Ermitażu, Wiktor Kriwonos (z matki Polki) – znany śpiewak operetkowy, Edward Koczergin z Odyńców – znany scenograf, wyróżniony najwyższymi odznaczeniami artystycznymi i państwowymi, kierownik jednej z katedr Akademii Sztuk Pięknych.

Możemy szczycić się polską obecnością kulturalną – nad Newę przyjeżdżają znani polscy wykonawcy, odwiedzają nas polskie teatry. Częstym gościem jest np. Krzysztof Penderecki.

Szeroką ofertę kulturalną mamy nie tylko dzięki działalności organizacji polonijnych (zajmujemy jedno z czołowych miejsc w międzynarodowej i wieloetnicznej mozaice miasta) i pracy placówek dyplomatycznych, w tym Instytutu Polskiego. Swoje zrzeszenia mają też kobiety biznesu i zawodowo aktywne, weterani II wojny światowej czy osoby zainteresowane turystyką (Polski Klub Turystyczny). Słowo „Polonia” nie jest obce mieszkańcom miasta.

Od niedawna liczba Polonusów i Polaków rośnie. Dzieje się tak dzięki polskim managerom i biznesmenom, którzy tu właśnie zdobywają pierwsze fortuny. Do miasta przyjeżdżają ludzie zdolni i aktywni, zajmujący się sprawami gospodarczymi, docierają tu też zwykłe „złote rączki”, których cenią właściciele nowych domów podmiejskich lub odnawianych kamienic cesarskich.

Gdzie spotykają się Polacy? Skupieni w organizacjach polonijnych przychodzą do Domu Polskiego. W każdą niedzielę różne organizacje organizują na zmianę imprezy kulturalno-oświatowe, nie tylko dla swoich członków. W Domu Polskim realizują swoje nostalgie. Tu uczą się języka polskiego (ponad 10 grup), śpiewają piosenki biesiadne, a w soboty przyprowadzają swoje dzieci do polskiego przedszkola, noszącego nazwę „Dzwoneczki”. Polacy spotykają się również w kościołach rzymskokatolickich.

W największej świątyni Rosji, w kościele św. Katarzyny, rodacy grupują się po mszy polskiej pod opieką oo. dominikanów – tu zawierają nowe znajomości (polskie), wyłapują nowe polskie twarze. Ci, którzy są poza sferą kościoła, organizacji polonijnych czy innych wspólnot, organizują kilkuosobowe grupki na własny użytek, kreujące polskość w tym mieście.

Miasto przyjmuje nas z sympatią i bez ostracyzmu, co pokazał choćby zbiorowy i indywidualny odzew petersburżan na tragedię smoleńską i przyjęcie filmu „Katyń”. Było to z ich strony prawdziwe otwarcie i głębokie współczucie, trwające do dzisiaj, choć coraz częściej zadają pytania: „Dlaczego mgła?”, „Dlaczego spisek?”, co boli.

Ci, którzy zakładali organizacje polonijne i walczyli o odrodzenie polskości nad Newą, są nieco zawiedzeni brakiem szerszego zainteresowania językiem polskim. Młodzież polonijna nie garnie się bowiem do studiów w Polsce, kiedy to otworem stoi przed nią cały świat. Polska nie jest mekką turystyczną, już nie jeździ się do niej po ciuchowe zakupy (ograniczenia wizowe), do Petersburga nie dociera polska wędlina, nie ma polskiej prasy (oprócz „Gazety Petersburskiej” – www.gazetpetersburska.org), polskiej książki. Brakuje polskich inwestycji.

Mimo to Petersburg jest największym polskim miastem w Rosji, skąd serdecznie pozdrawiam czytelników „Monitora Polonijnego” w Słowacji.

Teresa Konopielko, Sankt Petersburg

MP 3/2011