Jan Karski, człowiek, który chciał zatrzymać Holocaust

W Nowym Jorku na zbiegu 37 ulicy i Madison Avenue stoi pomnik autorstwa Karola Badyny, przedstawiający siedzącego na ławce mężczyznę, pochylonego nad szachownicą. Taki sam pomnik znajduje się w Waszyngtonie w kampusie Uniwersytetu Georgetown i w Kielcach przy ulicy Sienkiewicza.

Pomniki te upamiętniają Jana Karskiego, człowieka, o którym Elie Wiesel, amerykański pisarz i dziennikarz, laureat Pokojowej Nagrody Nobla z 1986 roku pisał: „Dzięki niemu wiemy, że jednostka, jeśli tego pragnie, ma szansę wpłynąć na bieg historii. /…/ Dzięki niemu następne pokolenia będą mogły uwierzyć w ludzkość”.

Jan Karski urodził się 24 czerwca 1914 roku w Łodzi jako Jan Kozielewski. U schyłku życia podkreślał, że uformowała go zarówno katolicka rodzina, jak i wielokulturowa Łódź jego młodości, zwana wówczas „czerwoną Łodzią”.

W 2000 roku wyznał otwarcie, że przemożny wpływ miała na niego matka Walentyna z Burakowskich Kozielewska, kobieta niemająca formalnego wykształcenia, ale posiadająca własny światopogląd, który go fascynował. We wspomnieniu Moja Łódź („Polityka” 2000 nr 23) Karski pisał: „Po pierwsze: wielbiła Józefa Piłsudskiego /…/. Po drugie, była wedle swego sposobu bardzo religijna. Uważała, że Bóg jest jeden, lecz różnie ludziom objawiony. Są więc różne religie, kościoły, obrządki. Ale tylko jeden Bóg nad światem.

Wywodziła stąd ogromną tolerancję i gorąco przekonywała, że Bóg żąda jej od nas w stosunku do innych”. I w imię tej tolerancji w święto Kuczek posyłała syna, by przepędził on z podwórka chłopców, którzy przeszkadzali modlącym się pod namiotami Żydom.

Sprawiedliwości społecznej uczył się Jan w gimnazjum im. Marszałka Piłsudskiego. Wielu profesorów tej szkoły miało opinię radykałów, a jej dumą był Julian Tuwim, wspominany na każdej oficjalnej akademii. „W gimnazjum miałem bliskie kontakty z Żydami. Oni pomagali mi w matematyce, fizyce i chemii. Ja im w literaturze polskiej, gramatyce i historii”.

Nieprzypadkowo tyle miejsca poświęciłam łódzkiemu okresowi życia bohatera niniejszego szkicu, bowiem po latach on sam napisał: „Tak naprawdę ja mentalnie stąd nie wyjechałem. Bez tamtej Łodzi pewnie nie byłoby dzisiejszego Karskiego”.

Po ukończeniu studiów prawa i dyplomacji na Uniwersytecie Jana Kazimierza we Lwowie w 1935 roku i rocznej podchorążówki artylerii konnej w Włodzimierzu Wołyńskim, odbył staże dyplomatyczne w Szwajcarii, Niemczech i Anglii. W styczniu 1939 roku podjął pracę w Ministerstwie Spraw Zagranicznych w Warszawie.

Rozkaz mobilizacyjny otrzymał wczesnym rankiem 23 sierpnia 1939 roku. W stopniu podporucznika artylerii konnej ruszył na wojnę; 17 września na szosie tarnopolskiej został wzięty do niewoli sowieckiej, wraz z innymi jeńcami polskimi odtransportowany do Rosji i osadzony w obozie. Po sześciu tygodniach objęto go wymianą jeńców między Rosjanami i Niemcami.

Z niemieckiego transportu udało mu się uciec; na ziemi kieleckiej wyskoczył z jadącego pociągu i rozpoczął sześciodniową pieszą wędrówkę do Warszawy – był drugi tydzień listopada 1939 roku.

W książce Tajne państwo. Opowieść o polskim podziemiu (II wydanie polskie w przekładzie, ze wstępem i kluczem Waldemara Piaseckiego, Wydawnictwo „Rosner i Wspólnicy”, Warszawa 2004) wspomina: „Warszawa wydawała mi się ziemią odzyskaną. Spodziewałem się w niej znaleźć coś, co nada sens mojej wojennej egzystencji. Byłem bowiem zupełnie zdezorientowany i zagubiony”.

Ten sens odnalazł bardzo szybko. Za pośrednictwem przyjaciela, skrzypka Gintowta Dziewałtowskiego trafił do tworzących się struktur przyszłego Polskiego Państwa Podziemnego i otrzymał nowe dokumenty na nazwisko Kucharski. Odtąd często zmieniał tożsamość. Jako Andrzej Vogst udał się w swą pierwszą misję do Poznania.

Pod koniec roku 1939, za sprawą przedwojennych stronnictw politycznych, które mimo okupacji nie uległy rozpadowi, rozpoczął się proces konsolidacji, a potem zjednoczenia konspiracyjnych grup oporu. Czołowy działacz podziemnego Centralnego Komitetu Organizacji Niepodległościowych Marian Borzęcki wysłał Karskiego do Lwowa, gdzie ten miał zainicjować podobny warszawskiemu proces porozumienia się sił politycznych oraz nawiązać współpracę pomiędzy tym miastem a Warszawą.

W styczniu 1940 roku Centralny Komitet Organizacji Niepodległościowych polecił Karskiemu pierwszą misję zagraniczną. Jako kurier-emisariusz miał dotrzeć do Francji, do premiera i wodza sił zbrojnych generała Sikorskiego i przekazać mu szczegółowe informacje o sytuacji w okupowanym kraju, o planach odtworzenia w podziemiu wszystkich urzędów i instytucji państwowych, o potrzebie posiadania przez tworzące się państwo podziemne swojej armii, na której czele stać powinna komenda główna, i odpowiedzialności rządu na uchodźstwie za to państwo.

Karskiemu udało się szczęśliwie dotrzeć do generała Sikorskiego. W czasie sześciotygodniowego pobytu we Francji opracował pisemne raporty dla premiera i nauczył się na pamięć instrukcji Rządu RP dla Centralnego Komitetu Organizacji Niepodległościowych, instrukcji, zawierających zalecenie zjednoczenia wszystkich krajowych organizacji konspiracyjnych w tajnych strukturach Polskiego Państwa Podziemnego.

Potem powrócił do Warszawy, skąd pojechał do Krakowa, by przygotować się do kolejnej misji kurierskiej i wziąć udział w pracach, związanych z organizacją delegatury rządu, która: „Miała /…/ powstać przy przyjęciu dwóch zasadniczych założeń. Po pierwsze, niezależnie od przebiegu wojny Polacy nie podejmą jakiejkolwiek współpracy z okupantem niemieckim.

Stąd za cel numer jeden przyjęto identyfikowanie i likwidowanie potencjalnych Quislingów. Po drugie, administracja podziemna w kraju jest naturalną kontynuacją państwa polskiego, a jej działalność uzgadniana z rządem RP na wychodźstwie” (cyt. za J. Karski, Tajne państwo, op. cit.). Zarówno w Krakowie, jak i w Warszawie Karski uczestniczył w dyskusjach, w wyniku których dochodziło do kompromisów i podejmowano koalicyjne decyzje.

W czerwcu 1940 roku wyruszył w ponowną misję. Rządowi RP we Francji miał zreferować proces budowy Państwa Podziemnego i jego mechanizmów, przebieg dyskusji koalicyjnych, osiągnięte kompromisy, a także warunki, jakich spełnienia oczekiwało podziemie od rządu gen. Sikorskiego.

Przed wyruszeniem do Francji został „zaprzysiężonym depozytariuszem wszystkich najważniejszych planów, tajemnic i szczegółów dotyczących spraw wewnętrznych Podziemia. /…/ Poszczególne stronnictwa zaprzysięgały mnie jako ich kuriera w misji do ich reprezentantów w gabinecie Sikorskiego.

Przysięgałem, że dostarczę powierzone wiadomości tylko i wyłącznie osobie, dla której są przeznaczone, oraz że nigdy nie wykorzystam powierzonej mi wiedzy przeciwko którejkolwiek z partii politycznych ani też dla dobra własnej kariery. Wyraźnie powierzono mi rolę spowiednika, a właściwie swoistego kanału koncesyjnego pomiędzy Warszawą a Paryżem” (cyt. za J. Karski, Tajne państwo, op. cit.). Przysięgi tej dochował do końca życia.

Misja skończyła się jednak niepowodzeniem; na kurierskim szlaku w czasie noclegu w słowackiej wiosce został aresztowany przez żandarmów słowackich i niemieckich i przewieziony do więzienia wojskowego w Preszowie. Torturowany przez gestapo w czasie przesłuchań nie zdradził, a gdy czuł, że może stracić kontrolę nad sobą, podjął próbę samobójstwa, podcinając sobie żyły.

Stracił przytomność. Odzyskał ją w preszowskim szpitalu na stole zabiegowym. Zarówno personel szpitala, jak i słowaccy pacjenci otoczyli go życzliwością. Po siedmiu dniach został przez gestapo odtransportowany do szpitala w Nowym Sączu, skąd Związek Walki Zbrojnej i Polska Partia Socjalistyczna zorganizowały jego ucieczkę.

Po krótkim okresie rekonwalescencji pracował w Biurze Propagandy i Informacji Komendy Głównej Armii Krajowej, m.in. prowadził nasłuch radiowy, przygotowywał raporty dla władz Polskiego Państwa Podziemnego, współpracował z prasą podziemną. Wykonywana praca wymagała od niego dużej koncentracji, często także cierpliwości i dyplomacji.

Codziennie odbywał spotkania z członkami różnych struktur Państwa Podziemnego, omawiał z nimi rozmaite zlecone zagadnienia po to, by ich stanowiska wiernie przekazać zleceniodawcom, którym z kolei prezentował opinie działaczy, do których go posłali.

Z tych rozmów opracowywał dla władz Podziemia raporty, w których nie tylko wiernie streszczał rozmowy, ale także podsumowywał zbieżności i różnice w poglądach. Raporty te niejednokrotnie służyły osiągnięciu kompromisów czy porozumień między poszczególnymi stronnictwami politycznymi.

W przypadku nieuzyskania kompromisu, wnioskował o konieczność zwołania przez Delegaturę Rządu na Kraj konferencji zainteresowanych działaczy czy przywódców, na których problem miał być przedyskutowany. W tych konferencjach udziału już nie brał.

Przygotowywał się też do kolejnej misji kurierskiej do Londynu, która miała okazać się misją jego życia. Szczegółowe instrukcje otrzymał na trzydziestym drugim zebraniu Politycznego Komitetu Wykonawczego Delegatury Rządu na Kraj, któremu przewodniczył Cyryl Ratajski. Tam dostał informacje, które miał przekazać rządowi w Londynie oraz działających przy tym rządzie przedstawicielom stronnictw.

Delegat Rządu Cyryl Ratajski poinformował zebranych, że przed kurierem stawia też zadanie nawiązania kontaktów z władzami państw sprzymierzonych. Informacje, które Karski miał przekazać rządowi londyńskiemu, dotyczyły sytuacji w Polsce i w ruchu podziemnym.

Zebrani bliżej zapoznali go ze swymi poglądami w różnych kwestiach politycznych, a przedstawiciele koalicyjnych stronnictw na osobnych spotkaniach zapoznali go z materiałami, które miał przekazać ich partyjnym partnerom w Londynie.

 

Delegat Rządu Ratajski polecił Karskiemu, by jeszcze przed wyjazdem spotkał się z Leonem Feinerem „Berezowskim”, reprezentantem konspiracyjnego żydowskiego „Bundu” w kontaktach z Delegaturą Rządu na Kraj, oraz z Menachem Kirszenbaumem, przewodniczącym partii Ogólnych Syjonistów, współpracującej z „Bundem”.

Dla nich udający się do Londynu kurier był wielką szansą. Poinformowali go o sytuacji Żydów w gettach, o deportacjach i o tym, że od aliantów oczekują bezlitosnego bombardowania niemieckich miast i zrzucania tam ulotek, informujących o losie Żydów oraz oficjalnego powiadomienia władz Trzeciej Rzeszy, że odpowiedzią na eksterminację i zagładę narodu żydowskiego będzie natychmiastowa akcja skierowana przeciw całemu narodowi niemieckiemu.

Na pytanie, co ma przekazać przywódcom żydowskim za granicą, dostał od Leona Feinera następującą odpowiedź: „Powie pan żydowskim przywódcom, żeby nawiązali kontakt z czołowymi przywódcami Anglii i Ameryki oraz z najważniejszymi instytucjami w tych państwach.

Żeby zażądali gwarancji, że podjęta zostanie akcja ratowania narodu żydowskiego. Żeby wymóc takie deklaracje, niech podejmą głodówki w miejscach publicznych. Niech odmawiają pokarmów i picia. Niech umierają powolną śmiercią na oczach całego świata.

Może to przemówi do sumienia ludzkości…” (J. Karski, Tajne państwo, op. cit.). Przywódcy żydowscy nie ukrywali przed Karskim, że oczekując poświęceń i sami gotowi są do ofiar. Że organizują powstanie w getcie, że zdają sobie sprawę, że tego powstania nie wygrają, ale ginąc z bronią w ręku, wypowiedzą swoją wojnę Niemcom, chociaż: „To będzie najbardziej beznadziejna wojna w historii”.

 

Tragiczna sytuacja Żydów w Polsce nie była obca ani Delegaturze Rządu, która niejednokrotnie informowała o niej Londyn, ani Karskiemu. Jednak spotkanie z przywódcami żydowskimi wstrząsnęło nim . Zaprzysiągł, że ich apel do świata wiernie przekaże komu tylko będzie mógł.

Na spotkaniu z żydowskimi przywódcami nie skończył; dwukrotnie przedostał się do warszawskiego getta , a w przebraniu ukraińskiego strażnika formacji pomocniczej SS udało mu się wejść do obozu dla Żydów w podlubelskiej Izbicy. W sprawie Żydów polskich Karski chciał być nie tylko kurierem, ale jako naoczny świadek tragedii narodu żydowskiego pragnął stać się jego rzecznikiem za granicą.

W listopadzie 1942 roku rozpoczął swą podróż. Legitymował się dokumentami kupionymi od Paula Tienponta, francuskiego technika zatrudnionego w warszawskich zakładach elektromechanicznych. Trasa jego podróży z Warszawy prowadziła przez Niemcy, Belgię, Francję, Hiszpanię.

Z hiszpańskiego miasta Algeciras nad Morzem Śródziemnym angielską motorówką dotarł do Gibraltaru, a stąd również angielskim samolotem do Londynu. Złożył raporty generałowi Sikorskiemu, prezydentowi Władysławowi Raczkiewiczowi, a później przekazał sprawozdania poszczególnym członkom rządu i reprezentantom stronnictw politycznych. Opracował pisemne raporty. Generał Sikorski odznaczył go krzyżem Virtuti Militari.

Jan Karski spotkał się z brytyjskim szefem MSZ Anthonym Edenem oraz z szefem Połączonego Komitetu Wywiadów Brytyjskich Cavendishem-Bentinckiem, informując o Polskim Państwie Podziemnym, o sytuacji w okupowanym kraju; jednemu i drugiemu przedstawił tragiczne położenie Żydów w Polsce.

Ci jednak nie przejawili nim większego zainteresowania, bardziej interesowały ich stosunki Polski z Rosją. Eden nie pozwolił Karskiemu poinformować Churchilla o zagładzie Żydów, tłumacząc mu, iż starszego pana trzeba chronić przed „nadmierną liczbą petentów”.

 

Władze brytyjskie ignorowały apel Polskiej Rady Narodowej i Rządu RP o konieczności przeciwstawienia się eksterminacji narodu żydowskiego. Karski spotykał się z wieloma innymi politykami i działaczami brytyjskimi, m.in. z przywódcą laburzystów, przywódcą torysów, ministrem handlu, członkami Izby Gmin, szefem Wydziału Operacji Specjalnych czy ambasadorem amerykańskim. Wszystkich informował nie tylko o walczącej Polsce, ale przede wszystkim o sytuacji Żydów w okupowanej Polsce.

Przed brytyjską komisją do spraw badania zbrodni wojennych zreferował to, co widział w getcie i obozie w Izbicy. Udzielił wywiadów prasie brytyjskiej i alianckiej. Był jednym z pierwszych, którzy poinformowali Zachód o Holocauście. Brytyjskie władze mu jednak nie uwierzyły – W. Cavendish-Bentinck uważał, że Polacy i Żydzi „wyolbrzymiają niemieckie zbrodnie, by wzmocnić nasze zdecydowanie”.

W grudniu Karskiego przyjął przywódca „Bundu” na emigracji i zarazem członek rządu londyńskiego Szmul Zygielbojm. Rozmowa trwała długo. Karski, znany z fenomenalnej pamięci, mówił to, co mu kazali przekazać jego żydowscy rozmówcy z kraju; mówił o żądaniach przywódców, o swoich wrażeniach z getta i z obozu, odpowiadał na niezliczone pytania, często bardzo szczegółowe.

 

Zygielbojm rozmowę zakończył słowami: „Zrobię, co w mojej mocy. Zrobię, o co mnie proszą. Jeśli tylko będę mógł…”. Szmul Zygielbojm 12 maja 1943 roku popełnił samobójstwo, zostawiając list do prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Władysława Raczkiewicza i do premiera gen. Władysława Sikorskiego, w którym m. in. napisał: „Nie mogę dłużej żyć, gdy resztki narodu żydowskiego w Polsce, którego jestem przedstawicielem, są likwidowane.

Moi towarzysze w getcie warszawskim polegli z bronią w ręku w ostatnim bohaterskim boju. /…/ Śmiercią swoją pragnę wyrazić protest przeciwko bierności, z jaką świat przygląda się i dopuszcza do zagłady ludu żydowskiego”. Ta śmierć wstrząsnęła Karskim, uważał Zygielbojma za jedną z najtragiczniejszych postaci II wojny światowej.

W czerwcu 1943 roku gen. Sikorski wysłał Karskiego do Stanów Zjednoczonych, gdzie wysoko postawionym osobistościom miał on opowiedzieć o własnych doświadczeniach, o tym co widział, co zlecili mu przywódcy Podziemia – miał mówić prawdę i tylko prawdę. W Ameryce, podobnie jak w Anglii, odbył dziesiątki spotkań, wziął udział w konferencjach i zebraniach.

Spotkał się z politykami i intelektualistami, dziennikarzami, arcybiskupami i rabinami, z Żydami i Amerykanami, udzielił licznych wywiadów. Przyjął go też prezydent Franklin Delano Roosevelt, który pytał go o okupowaną Polskę, a raport na temat Żydów przerwał pytaniem o sytuację koni w Polsce. Wolny świat nie wierzył lub nie chciał wierzyć temu, kto jako pierwszy tak szeroko informował o Holocauście.

 

Po raz drugi J. Karski udał się do Stanów Zjednoczonych w lutym 1944 roku na rozkaz premiera Stanisława Mikołajczyka z zadaniem realizacji „wielkiego filmu o polskim podziemiu”. Gdy to okazało się nierealne, Karski zdecydował się napisać książkę na ten temat, która ukazała się w listopadzie 1944 roku pod tytułem Story of a Secret State i stała się bestsellerem na rynku amerykańskim.

Ponad sto amerykańskich czasopism zamieściło jej pozytywne recenzje, zaś autor odbył sześciomiesięczną podróż promocyjną. Stany Zjednoczone dowiadywały się prawdy o Polskim Państwie Podziemnym, o tragedii Żydów polskich. W czasie kolejnych trzech lat książkę wydano w Szwecji, Norwegii, Danii i Francji. Na jej polskie wydanie trzeba było czekać do 1999 roku.

Po konferencji jałtańskiej i uznaniu przez Stany Zjednoczone rządu lubelskiego Karski zdecydował się nie wracać do kraju. Ponownie podjął studia, tym razem z zakresu nauk politycznych i dyplomacji. Studiował na Georgetown University w Waszyngtonie, gdzie później przez 40 lat był profesorem. Stosunki międzynarodowe i teorię komunizmu wykładał na Wydziale Służby Zagranicznej.

 

W Stanach Zjednoczonych cieszył się opinią jednego z najlepszych specjalistów z zakresu teorii doktryn politycznych i stosunków w Europie Środkowo-Wschodniej. I jako taki miał wykłady w Pentagonie. Delegowany przez Departament Stanu USA miał też prelekcje w wielu krajach świata. W 1970 roku ukazała się jego monumentalna monografia Great Powers and Poland (1918-1945), polski tytuł Wielkie mocarstwa wobec Polski (1918-1945).

Karski był człowiekiem skromnym, nigdy nie mówił o swojej roli w II wojnie światowej. Dopiero jego udział w filmie „Shoah” (1978 r.) Claude’a Lanzmanna ujawnił światu zarówno jego samego, jak i jego próbę powstrzymania Holocaustu.

W 1982 roku otrzymał tytuł Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, a w 1994 roku honorowe obywatelstwo Izraela. W 1998 roku, w 50. rocznicę powstania państwa Izrael Instytut Pamięci „Yad Vashem” zgłosił jego kandydaturę do Pokojowej Nagrody Nobla. W 1996 roku prezydent Lech Wałęsa odznaczył go Orderem Orła Białego.

Osiem uniwersytetów amerykańskich i polskich uhonorowało go doktoratami honoris causa. W 1994 roku ukazała się w USA książka, zatytułowana Karski. Człowiek, który chciał zatrzymać Holocaust, w roku 2009 we Francji powieść Yannicka Haenela Jan Karski, a w 1996 roku powstał film dokumentalny Waldemara Piaseckiego i Michała Fajbusiewicza „Moja misja”. Jesienią 1999 roku w Muzeum Historii Miasta Łodzi otwarto gabinet Jana Karskiego, który w czasie swego ostatniego pobytu w Łodzi – dwa miesiące przed śmiercią, otrzymał tytuł Honorowego Obywatela tego miasta.

Jan Karski zmarł 13 lipca 2000 roku w Waszyngtonie. Podczas uroczystości żałobnych hołd oddali mu prezydenci USA i Polski – Bill Clinton i Aleksander Kwaśniewski. Naczelny rabin Izraela Meir Lau pisał wówczas: „Pamięć tego człowieka pozostaje dla nas święta”. Prestiżowy tygodnik amerykański „Newsweek” uznał Karskiego za jedną z najwybitniejszych postaci XX wieku, a jego wojenną misję określił jako jeden z moralnych kamieni milowych cywilizacji upływającego stulecia.

Polakom pozostawił moralny testament, ustanawiając doroczną Nagrodę Orła Jana Karskiego „dla tych, którzy godnie nad Polską potrafią się zafrasować”, przyznawaną m.in. za działalność zbliżającą Polaków i Żydów.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 12/2010