Finlandia – Kraina Tysiąca Jezior

 ROZSIANI PO ŚWIECIE 

Do Finlandii wyjechałem dosyć przypadkowo. Na początku lat 60-tych XX wieku zliberalizowano sztywne przepisy, dotyczące zarobkowych wyjazdów muzyków za granicę. Jesienią 1964 roku miałem jechać z zespołem do Pragi, ale już rok wcześniej zacząłem starania o paszport. Kto pamięta te czasy, ten wie, przez jaki kierat przesłuchań, badań (od milicji do UB) trzeba było w tym celu przejść.

W końcu wiosną 1964 r. otrzymałem wiadomość, że „mój” paszport jest już w „szufladzie” PAGART-u. W połowie czerwca tegoż roku zadzwoniła do mnie jakaś urzędniczka, że nowy agent z Finlandii potrzebuje od 1 lipca duetu do Helsinek. Oczywiście spytałem: „Dlaczego ja? Jest wielu innych pianistów”, a w odpowiedzi, pamiętam do dziś, usłyszałem: „Pan jest jedynym pianistą, który ma już paszport. Jedzie Pan?”. Nie zastanawiając się dłużej odrzekłem, że tak. I tak 29 czerwca 1964 roku dotarłem (z wieloma przygodami) do Helsinek pociągiem z Warszawy przez Leningrad.

Wcześniej studiowałem grę na fortepianie, najpierw w Średniej Szkole Muzycznej w Poznaniu, potem w Sopockiej Wyższej Szkole Muzycznej. W Trójmieście zaraziłem się muzyką improwizowaną, jazzem, nabrałem rutyny, grając w wielu tamtejszych restauracjach i hotelach. Ta umiejętność otworzyła mi drogę do pięknej Finlandii, gdzie z trzymiesięcznego kontraktu zrobiło się 46 lat!

Po znudzeniu się w miarę „prymitywną” muzyką taneczną, zacząłem grać sam. Postanowiłem zostać w Finlandii. Po otrzymaniu moich dokumentów z Polski i uzyskaniu uprawnień zacząłem pracę wykładowcy gry na fortepianie w Konserwatorium Muzycznym w Helsinkach i pracowałem tam 34 lata.

Zajmowałem się również chałturzeniem w restauracjach i hotelach w Finlandii, głównie w Helsinkach, a w czasie urlopów w innych krajach, zwłaszcza w marokańskim Agadirze. Grając na statkach wycieczkowych „opłynąłem” Morze Egejskie, Śródziemnomorskie, Atlantyk do Zachodniej Afryki.

Mówi się, że Finlandia to „kraina tysiąca jezior”, ale tak naprawdę jezior jest (oficjalnie) ponad 180 000. Mimo że kraj ten należy do Unii Skandynawskiej, to od pozostałych jej członków różni się językiem, mentalnością, obyczajami.

W Finlandii urzekła mnie czysta, przepiękna przyroda – 79% jej powierzchni to lasy i jeziora. Na obszarze większym od Polski mieszka tylko 5,2 miliona ludzi. Finowie są bardzo spokojni, wręcz flegmatyczni, co było dla mnie swoistym katalizatorem polskiego temperamentu.

Wszyscy wiedzą, że w Finlandii mieszkają Muminki (w Naantali) oraz Święty Mikołaj (po fińsku JOULUPUKKI) – ponad 1000 km od Helsinek w Rovaniemi, za kręgiem polarnym. Tu sauna jest tradycją rodzinną, w Laponii stada reniferów pasą się w tundrach, klimat latem jest krańcowo inny niż zimą, przez 2 letnie miesiące na północy słońce nie zachodzi, a zimą w ogóle się nie pokazuje.

Pięknym miastem są Helsinki, pełne zieleni, z trzech stron otoczone przez Bałtyk. Liczą 530 000 mieszkańców. W samym ich sercu znajduje się port, do którego zawijają promy i statki wycieczkowe. Są tu też oczywiście Polacy.

Od lat 70-tych XX wieku udzielam się społecznie w Zjednoczeniu Polskim w Helsinkach (więcej na www.polonia-finlandia.fi). Zjednoczenie Polskie powstało 3 kwietnia 1917 roku i jest starsze od Republiki Finlandii o 8 miesięcy (6.12.1917 r). Jestem prezesem honorowym i urzędującym. Finowie życzliwie się odnoszą do Polaków, w dużej mierze pewnie ze względu na wspólnych sąsiadów i historię.

Opanowanie bardzo trudnego języka fińskiego, akceptacja i przystosowanie się do warunków życia w Finlandii, przy równoczesnym zachowaniu swojej polskości i polskich tradycji, wyniesionych z rodzinnego domu, były warunkiem zdobycie sobie uznania i szacunku Finów, zwłaszcza pracodawców. Od 1967 roku mam fińskie obywatelstwo i zawsze starałem się być obywatelem Finlandii.

Myślę, że to mi się udało.

Michał Zieliński, Helsinki, Finlandia

MP 9/2010