Wiktoria grunwaldzka w pamięci Polaków

 TO WARTO WIEDZIEĆ 

Bitwa pod Grunwaldem to bez wątpienia największa polska bitwa czasów średniowiecza i jedna z największych w historii średniowiecznej Europy, a równocześnie ostatnie tak wielkie starcie średniowiecznego rycerstwa.

W ramach wielkiej wojny z państwem Zakonu Krzyżackiego 15 lipca 1410 roku na polach między Stębarkiem i Grunwaldem a wsią Ulnowo i jeziorem Łubień doszło do bitwy pomiędzy armią polsko-litewską, dowodzoną przez króla Władysława Jagiełłę, a wojskami krzyżackimi pod wodzą wielkiego mistrza Zakonu Ulricha von Jungingena.

Do walki stanęło około 50 tys. walczących, z czego siły Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego stanowiły około 30 tysięcy żołnierzy. Ponad połowa z nich to polskie siły zbrojne, chorągwie ziemskie, oddziały nadworne i wojska zaciężne, m.in. z Czech.

Pozostali walczący pod wodzą Jagiełły to 40 chorągwi litewskich, pochodzących przede wszystkim z części ziem Rusi, będących pod panowaniem Litwy, ze sprzymierzonych pułków rosyjskich Nowogrodzian oraz z pomocniczych oddziałów tatarskich.

Po stronie krzyżackiej do boju stanęło 51 chorągwi, liczących ok. 15-20 tys. żołnierzy. Były to chorągwie głównie z ziem pruskich oraz liczni rycerze z zachodniej Europy, m.in. z Czech, Niderlandów, Francji, Anglii, Szkocji, Kastylii, Aragonii, Portugalii, Włoch, Węgier oraz ochotnicy ze słowiańskiego Pomorza.

W szeregach Zakonu znaleźli się także rycerze polscy, zamieszkujący ziemię chełmińską i Pomorze Gdańskie, którzy byli zobowiązani do służby w armii krzyżackiej. Jan Długosz w swych Kronikach wspomina dwu takich rycerzy – Mikołaja z Ryńska, walczącego na czele chorągwi chełmińskiej, oraz Staszka z Bolumina, właściciela dóbr na Kujawach i ziemi dobrzyńskiej, zaufanego pokojowca wielkiego mistrza Ulricha von Jungingena, a być może także tajnego agenta króla polskiego.

Wśród krzyżackich sił zbrojnych wyróżniali się bracia-rycerze, stanowiący kadrę dowódczą. Było ich zaledwie ok. 250. Od pozostałych różnili się ubiorem; odziani byli w stroje zakonne, czyli białe kaftany, ozdobione czarnym krzyżem. Do walki nie przywdziewali jednak odświętnych długich białych płaszczy, znanych nam z obrazu Jana Matejki. Między chorągwiami krzyżackimi rozstawiono armaty polowe, prawdopodobnie użyte po raz pierwszy w tej części Europy.

Bój rozpoczął się w południe. Wielki Książę Litewski Witold dowodził wojskami litewskimi, zaś król Polski Władysław Jagiełło nie uczestniczył w walce bezpośrednio – stał na wzgórzu za linią wojsk, skąd obserwował przebieg bitwy i wydawał rozkazy. Rycerze walczyli na koniach.

W bitwie nie brała udziału piechota, która pokazana jest w filmie „Krzyżacy” z 1960 r. w reżyserii Aleksandra Forda oraz na wspomnianym już obrazie Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem” z 1878 roku.

Bitwa obfitowała w dramatyczne momenty, by pod koniec zamienić się w rzeź. Polscy i litewscy żołnierze bezlitośnie atakowali wyróżniających się strojem rycerzy zakonnych. Zginęli wielki mistrz Ulrich von Jungingen i niemal cała starszyzna zakonu (203 braci zakonnych) oraz około 8 tys. rycerzy, co znaczy, że poległo wówczas ok. 50 % (nie licząc wziętych do niewoli) armii zakonu.

Straty armii polskiej były znikome, natomiast znacznie większe poniosły wojska litewskie; historycy szacują, że sięgnęły one nawet 50 % ich pierwotnego stanu.

Ta ostatnia wielka bitwa rycerskiej Europy skończyła się wiktorią zjednoczonych sił polsko-litewskich, o czym z dumą zawiadamiał możnych tego świata król Władysław Jagiełło, śląc do nich jeszcze z pola bitwy listy z wiadomością o bezprzykładnym zwycięstwie rycerstwa dotąd peryferyjnej Europy w bitwie z rycerstwem powszechnie znanego i świetnie zorganizowanego państwa Zakonu Krzyżackiego.

Do rozpowszechnienia na kontynencie europejskim wieści o bitwie grunwaldzkiej przyczynili się także sami krzyżacy. Znakomity mediewista prof. Henryk Samsonowicz pisze, że: „Po raz pierwszy bitwa, stoczona przez Polaków i Litwinów, tak szeroko została uwzględniona na kartach kronik, pisanych nie tylko w krajach sąsiednich, lecz także tych oddalonych od Polski.

Pojawiły się informacje /…/ nawet na ziemiach Półwyspu Iberyjskiego; pisano o Grunwaldzie w miastach hanzeatyckich (wielki mistrz, władca Prus krzyżackich, był oficjalnie suwerenem i opiekunem Hanzy)”. Kroniki, powstałe w Wiedniu, Moguncji czy Strasburgu, głosiły nawet, że Grunwald był karą boską za krzyżacką pychę.

Tak więc bitwa grunwaldzka nie tylko zmieniła proporcje sił między Polską a zakonem; po Grunwaldzie, który był efektem unii zawartej z Litwą (Krewa 1386) Polska stała się stroną silniejszą, ale Grunwald przede wszystkim zwrócił uwagę Europy na Koronę i Wielkie Księstwo, które po akcie zawartym w Krewie utworzyły nowe, najrozleglejsze władztwo terytorialne w Europie.

Adam Krzemiński, publicysta „Polityki”, zwraca uwagę, że wiktorię grunwaldzką można uznać za „symbol przesuwania się młodszej Europy ku cywilizowanemu centrum” oraz za „symbol skutecznych struktur unijnych, jakie wówczas potrafiły wypracować elity, decydujące o losach Korony i Wielkiego Księstwa”. Pamięć o tym, zdaniem Krzemińskiego, może być naszym wianem, wniesionym do Unii Europejskiej.

O bitwie pod Grunwaldem wiedzą dziś niemal wszyscy Polacy i Litwini, wiedzą o nim Białorusini, Ukraińcy i Rosjanie, a jako bitwę pod Tannenbergiem wspominają ją Niemcy. I fakt, że pamięć ta przetrwała wieki, nie dziwi, bo przecież Europejczycy swe poczucie dumy narodowej od dawna opierają nie na dokonaniach na polu gospodarki, kultury czy ustawodawstwa, ale na pamięci zwycięskich bitew i często przegranych wojen z sąsiadami.

Wiktoria grunwaldzka szybko stała się symbolem odwagi, walki o słuszną sprawę, męstwa, a także punktem odniesienia dla następnych pokoleń. W Polsce pamięć o niej stała się elementem pamięci zbiorowej, cementującej wspólnotę narodową. Ta pamięć w ciągu wieków ulegała przekształceniom, odpowiadającym potrzebom czasu, pragnieniom ludzi, ich wyobrażeniom i preferowanym wartościom.

Dziś, w III Rzeczpospolitej bitwę grunwaldzką przypominają coroczne jej obchody na grunwaldzkich polach, rajdy samochodowe i rowerowe, pojedynki rycerskie. Do tradycji grunwaldzkiej nawiązywali też bracia Kaczyńscy, rozpoczynając swą kampanię wyborczą w 2005 na tle obrazu Jana Matejki, co niewątpliwie oznaczało zapowiedź charakteru prowadzonej przez nich polityki historycznej.

Z okazji 600-lecia bitwy, na podstawie studium prof. Henryka Samsonowicza Pamięć i mity, postaramy się przybliżyć znaczenie i wartości wiktorii grunwaldzkiej, ważne dla naszych przodków.

Jan Długosz, którego Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego 1415-1480 są podstawą naszej współczesnej wiedzy o wielkiej wojnie z Zakonem i samej bitwie pod Grunwaldem, dawał w nich wyraz poczucia krzywd, doznanych przez naszych rodaków z rąk krzyżackich, które skutkowały nienawiścią do „brodatych braci” i kompleksem niższości wobec lepiej zorganizowanego państwa zakonnego.

To według Długosza król Władysław Jagiełło skomentował ponoć śmierć wielkiego mistrza słowami: „Patrzcie, rycerze, jak zgubna jest pycha i wyniosłość wobec Boga. Oto ten, który wczoraj tyle królestw i państw swojemu przeznaczył panowaniu, któremu wydawało się, że potędze nie ma nikogo sobie równego, leży pozbawiony wszelkiej swoich pomocy, nędznie zabity, ukazując swoim upadkiem, o ile duma niższa jest od pokory”.

Przez wiele lat, które upłynęły od bitwy, pamięć o niej rozładowywała kompleksy narodowe, np. w anonimowym utworze z XV wieku, napisanym ponoć na jednej z wawelskich ścian, krzyżacy to „nadęta, strojna zgraja”, a wiersz napisany w języku polskim ok. roku 1427 głosił chwałę międzynarodową polskiego i litewskiego władcy: „Król Włodzysław… Wythold ksandz… posiekli brodacze ysz leżeli jako kołacze na polu grunwaldzkim. Słyszano tho w królestwie franszkem, czeskem, wangerskem, angliskem y tako dunskem”.

Już w XV wieku siły krzyżackie zaczęto łączyć z „niemieckością”, zaś wojska króla Władysława Jagiełły z „polskości”. Takie skojarzenie zyskało dużą popularność, ale jest daleko idącym uproszczeniem, ponieważ, jak już wspominaliśmy, w skład sił zbrojnych państwa krzyżackiego wchodzili rycerze niemal wszystkich nacji europejskich, zaś armia Jagiełły składała się nie tylko z oddziałów polsko-litewsko-ruskich, ale i mongolskich, czeskich i mołdawskich.

Bitwa pod Grunwaldem nie miała charakteru konfliktu etnicznego, ale charakter mocarstwowy. Z jednej strony potwierdzała prawo Jagiellonów do rządzenia Koroną, z drugiej pamięć o niej była ważnym elementem integrującym ludność Polski i Litwy, stając się częścią pamięci zbiorowej obu narodów. Dzień 15 lipca już od lat 20. XV stulecia był obchodzony jako pierwsze polskie święto narodowe.

Było to święto, z okazji którego np. król Kazimierz Jagiellończyk nakazał iluminować ulice i zdobić je kobiercami, a mieszkańcom Krakowa rozdać drobne monety. Z kolei arcybiskup Mikołaj Trąba polecił proboszczom uroczyste obchody tego ważnego dla Kościoła dnia, przypominającego o przyjęciu katolicyzmu przez Litwinów z rąk Polaków.

Wiktoria grunwaldzka miała ogromne znaczenie integrujące ludność, zamieszkującą ziemie polskie, ze względu na jej wieloetniczność i wielokulturowość. To miedzy innymi pamięć o udziale w bitwie przodków łączyła ich obywateli, niezależnie od tego, czy byli katolikami, prawosławnymi czy nawet muzułmanami.

W czasie, gdy dynastia Jagiellonów zasiadała na tronach Polski, Litwy, Czech, Węgier i należała do najmożniejszych rodów Europy, nie istniała już potrzeba leczenia kompleksów i zwycięstwo grunwaldzkie należało pokazywać jako sukces rodu panującego.

Na to zapotrzebowanie odpowiedział w 1515 roku profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego Jan z Wiślicy, pisząc epopeję w stylu homerowskim O wojnie pruskiej trzy księgi, w której, by uwypuklić sukces Jagiełły, dowartościował przeciwnika i bitwę przedstawił jako starcie dwu gigantów.

Profesor Samsonowicz zwraca uwagę na to, że już w XV wieku na temat zwycięstwa grunwaldzkiego powstała zdumiewająca ilość tekstów mówionych i śpiewanych, dostępnych nie umiejącym czytać odbiorcom, których w Koronie było przecież najwięcej.

W tych ulotnych tekstach pojawiały się liczne przyjazne wzmianki o Litwinach – śpiewano np. „Hej, Polanie, z Bogiem na nie, już nam Litwy nie dostanie”. Pojawiał się w nich motyw walki sprawiedliwej, mającej boskie wsparcie, ale również motyw trwałej niechęci do Niemców, których „jako psy Polacy bili”, a potem ich „poimano jako bydło trzodą gnano”.

W następnych stuleciach Grunwald nie był już tak popularny, ale nadal pozostawał w pamięci zbiorowej, mieszcząc się, jak pisze profesor Samsonowicz, „w zespole wiadomości o innych dokonaniach Polaków. Ich roli jako przedmurza czy tarczy chrześcijaństwa, ich genealogii, sięgającej potomków Noego i starożytnych Sarmatów”.

Do tradycji grunwaldzkiej nawiązywano w Szkole Rycerskiej za czasów Stanisława Augusta. Przypominali o niej m.in. Franciszek Salezy Jezierski, Kazimierz Niesiołowski czy Kajetan Sierakowski.

Po upadku państwa polskiego, w czasie zaborów tradycja grunwaldzka została wskrzeszona. Z twórców romantycznych nawiązywał do niej przede wszystkim Juliusz Słowacki. W napisanym ok. 1845 roku Zawiszy Czarnym ukazał bitwę w ponadludzkim rozmiarze jako starcie Dobra ze Złem, szatana z Bogiem, a Polaków jako narzędzie w ręku Boga. Ta mesjanistyczna wizja miała służyć pokrzepieniu serc rodaków po klęsce powstania listopadowego. Nie spotkała się jednak ze szczególnym odzewem.

Na przełomie XIX i XX wieku groźba szczególnie silnej rusyfikacji i germanizacji wywołała „wzmożoną – jak pisze prof. Samsonowicz – patriotyczną mobilizację, ogarniającą nie tylko elity, ale także liczne rzesze mieszkańców wsi i miast”.

Mobilizowała też wybitnych pisarzy. Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz, Eliza Orzeszkowa i Maria Konopnicka, a później Stefan Żeromski i Kazimierz Tetmajer piórem walczyli o zachowanie przez Polaków świadomości i dumy narodowej. W 1900 roku Henryk Sienkiewicz wydał Krzyżaków, powieść, będącą uwieńczeniem jego pisarskiej działalności.

To właśnie Sienkiewiczowska wizja Grunwaldu stanowi do dziś podstawę wiedzy Polaków i Litwinów o bitwie, podobnie jak powstały w 1878 roku obraz Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”, będący zrozumiałym przekazem o triumfie unii obu narodów. W Sienkiewiczowskim wyobrażeniu Grunwaldu mieści się też zwycięski wieczór po bitwie, „wieczór kładący koniec nędzy i trudom nie tylko dnia tego, ale całych stuleci”.

Przekaz dla czytelnika jest tu jasny – tylko pokonanie nieprzyjaciela może uszczęśliwić rodaków. W Krzyżakach Sienkiewicz, jak pisze prof. Samsonowicz: „Pokazywał także niemieckie zagrożenie jako, że pod terminem krzyżacy kryli się Prusacy, czyli w (ówczesnym) potocznym rozumieniu w ogóle Niemcy, którym, podobnie jak przed wiekami, należało dać odpór”. Powieściowy Grunwald Sienkiewicza, a wcześniej jeszcze Kraszewskiego, były realną mobilizacją ciemiężonego narodu.

W pierwszym dziesięcioleciu XX stulecia bitwa grunwaldzka znów stała się symbolem wielkiego zwycięstwa politycznego, jakim było zawarcie unii z Litwą. Zarówno w malarstwie, jak i piśmiennictwie podkreślano w niej udział nie tylko Polaków i Litwinów, ale także wojsk z Białorusi i obszarów dawnej Rusi Kijowskiej, na co zwrócono szczególną uwagę w czasie odbywających się w Krakowie obchodów 500-lecia zwycięstwa grunwaldzkiego.

Ale nie tylko atmosfera nostalgii za minioną chwałą towarzyszyła tamtym obchodom. W odezwie, wydanej przez Komitet Obchodu Grunwaldzkiego, wzywano rozproszonych po świecie Polaków do skupienia się wokół rocznicy bitwy. I stało się – w dzień krakowskich obchodów wokół odsłoniętego pamiętnika Grunwaldu, na którego cokole widniał napis: „Praojcom na chwałę – braciom na otuchę”, znaleźli się nie tylko przedstawiciele społeczeństwa polskiego ze wszystkich zaborów, ale także przybysze z Rosji, Niemiec, Francji, Stanów Zjednoczonych czy Brazylii.

Znaleźli się tam też czołowi twórcy kultury polskiej, zabrzmiały słowa wiersza Zygmunta Mosiewicza 1410 -1910: „O Polsko moja! Znów cię teraz woła na bój co będzie przełomem stuleci jęk wydartego twoim synom sioła i płacz lękliwy katowanych dzieci”, jak i również cytowane przez prof. Samsonowicza strofy poematu Grunwald Jana Meri.

W obchodach krakowskich zabrakło jednak delegacji litewskiej; Kazimieras Prapuolenis w pozdrowieniu, przesłanym narodowi polskiemu w imieniu Litwinów, napisał m.in. „Jesteśmy zmuszeni odmówić uczestnictwa w uroczystościach, ze względu na różnice naszych celów politycznych”, a Mieczysław Dwojno-Sylwestronowicz twierdził, iż: „Zwycięstwo pod Grunwaldem, które daje tyle powodów do radości dla Polaków, zupełnie do tego nie uosabia Litwinów”, co tłumaczył tym, że otwarło ono drogę do polonizacji Litwy (oba cytaty za art. Roberta Rokickiego: Żalgiris, czyli Grunwald według Litwinów).

W latach międzywojennych bitwa grunwaldzka znalazła się w podręcznikach szkolnych. Przetrwała też w tradycji. Szczególnego awansu doczekała się w okresie PRL, kiedy to, jak twierdzi prof. Samsonowicz, „Krzyżacy awansowali do roli przedstawicielstwa międzynarodowego imperializmu, walczącego z postępowymi siłami Europy, a walka z zakonem stanowiła rozdział tysiącletniej walki z naporem germańskim” i tak była prezentowana w ówczesnych podręcznikach szkolnych, a Pakt Warszawski kojarzono z unią polsko-litewską. Już w 1944 roku ustanowiono Order Krzyża Grunwaldu, upamiętniający walkę z Niemcami.

Na plakatach zestawiano wiktorię grunwaldzką ze zdobyciem Berlina w 1945 roku. Jako jeden z nielicznych fragmentów przeszłości bitwa grunwaldzka była pozytywnie oceniana tak przez rządzących, jak i przez rządzonych. Stała się także symbolem walki o postęp społeczny, a film, zrealizowany przez Aleksandra Forda zgodnie z Sienkiewiczowską wizją jej przebiegu, cieszył się ogromnym powodzeniem.

Studium prof. Henryka Samsonowicza Pamięć i mity ukazuje, jak szybko wiktoria grunwaldzka stała się punktem odniesienia dla całych pokoleń i w jakim stopniu wpłynęła na politykę historyczną, pozostając elementem pamięci zbiorowej Polaków od czasów monarchii Jagiellonów po PRL i, dodajmy, III Rzeczpospolitą, z pietyzmem serwującą rekonstrukcje wygranych bitew i przegranych powstań.

W potocznej świadomości stosunki Zakonu Krzyżackiego z sąsiadami zapisały się przede wszystkim jako pasmo sporów i walk. I kto prócz historyków dziś wie, że niemal trzysta lat sąsiedztwa było wprawdzie przeplatanych wojnami, ale większość tego okresu to czas pokoju, korzystnej współpracy gospodarczej, kontaktów handlowych, społecznych i kulturalnych, pozytywnie wpływających np. na rozwój przygranicznych miast kujawskich.

Kto pamięta o tym, że owo sąsiedztwo korzystnie wpłynęło na rozwój północnej Polski i ziem Księstwa Mazowieckiego. Naszej pamięci umyka fakt, że polscy królowie spotykali się z krzyżakami nie tylko na bitewnych polach, ale także jako sojusznicy – kiedy np. Kazimierz Wielki zajmował Lwów, wspierało go państwo zakonne.

Może więc warto uznać, że Sienkiewiczowska wizja Grunwaldu spełniła już swe zadanie i pozwolić raz wygrać tę bitwę krzyżakom, bo „oni tak świetnie budowali drogi”, jak w pierwszych dniach lipca anno domini 2010 żartował przed kamerami Telewizji Polskiej jeden z ojców miasta Olsztyna z okazji wizyty obecnego wielkiego mistrza Zakonu Krzyżackiego.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 7-8/2010