OPOWIADANIE
Dzień ślubu z Piotrem miał być najważniejszym dniem w jej życiu. Przygotowywała się do niego od roku: sukienka – tak wyjątkowa, jak wyjątkowe miało być życie po jej zdjęciu, góralska orkiestra, organista ze Stanów – znajomy najlepszej przyjaciółki mamy, znany w branży jako „najlepszy profesjonalista “, kwiaty – koniecznie czerwone róże, takie, jak te, które otrzymała od Piotra na pierwszej randce.
Renomowana firma cateringowa, ślub koniecznie w sierpniu, bo litera „r“ w nazwie miesiąca zapowiada ponoć szczęście w małżeństwie, wytrawne wina, o jakie zaraz po jej narodzinach zadbał dziadek, gromadząc najlepsze roczniki na półce w piwnicy, w oczekiwaniu na ten dzień, no i głoszący niezwykle ujmujące kazania ksiądz – bo przecież w takiej chwili powinni usłyszeć przesłanie na całą resztę ich nowego życia…
Rankiem tego wyjątkowego dnia przygotowane było już prawie wszystko, z wyjątkiem drobiazgów, które można zrobić dopiero na kilka godzin przed… godziną zero. Godziną, od której ma się zacząć jej wspólne życie z Piotrem. Życie na dobre i na złe. O w pół dziesiątej była umówiona z fryzjerem i kosmetyczką, mającą sprytnie zatuszować kręgi pod oczami – ślad po minionym wieczorze panieńskim, który był udany, choć…
W pewnym momencie przyjaciółka przypomniała jej Darka – pierwszą miłość, najgorętszą, która skończyła się nieoczekiwanie ze względu na wyjazd chłopaka do innego miasta. Jeszcze przez jakiś czas czekała na list, telefon. Bezskutecznie. Po długich miesiącach postanowiła zapomnieć. Potem spotkała Piotra. Chyba los się do niej uśmiechnął. Tylko niepotrzebnie podczas wieczoru panieńskiego Kaśka wyciągnęła tę starą historię…
Kilka minut po drugiej, kiedy już miała włożyć zaprojektowaną przez siebie i mamę białą suknię, zadzwonił telefon. „Niestety, ksiądz Andrzej się rozchorował i nie udzieli Wam ślubu… Zadzwonił przed chwilą. Ale zastąpi go inny ksiądz, niezwykły i wyjątkowy” – usłyszała w słuchawce. Na początku nie chciała wierzyć. Jak to, przecież wszystko w tym dniu miało być tak, jak sobie zaplanowała! Postanowiła jednak, że ten drobiazg nie wyprowadzi jej z równowagi.
Ale z minuty na minutę coraz bardziej chciała po prostu mieć już TO za sobą.
Kiedy wybiła trzecia i na wieży kościelnej odezwały się dzwony, poczuła dziwną niepewność. Z zakrystii wyszedł młody, wysoki, przystojny, brunet. Ksiądz. Najpierw przyklęknął przed ołtarzem. A kiedy się odwrócił, ogarnęło ją przerażenie. Czuła, że za chwilę zrobi to, co oglądała tylko w filmach… To był ON! Jej pierwsza, wielka miłość! Mężczyzna, dla którego gotowa była porzucić wszystko… Mężczyzna którego nadal kochała…
Mężczyzna, dla którego zdecydowała się odwołać najważniejszy dzień w swoim życiu.
Kiedy wyszła z kościoła czuła się nadzwyczaj spokojna…
Mateusz Kumorowski
Ilustracja: Tadeusz Błoński