TO WARTO WIEDZIEĆ
W 65. rocznicę zwycięstwa nad faszyzmem przypominamy sobie tych, którzy na bitewnych polach Europy to zwycięstwo wywalczyli. Byli wśród nich polscy żołnierze, którzy uczestniczyli w zmaganiach II wojny światowej najdłużej, bo od 1 września 1939 roku do 8 maja 1945 roku, i którzy wnieśli pokaźny wkład w walkę zbrojną z Niemcami zarówno na wielu frontach Europy, jak i w okupowanym kraju.
Na początku 1945 roku było ich w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie 165 tysięcy. W okupowanym kraju w szeregach Armii Krajowej oraz w innych organizacjach podziemia wojskowego i cywilnego znalazło się około miliona osób. W skład tworzonych od 1943 roku polskich jednostek wojskowych w ZSRR weszło około 80 tysięcy żołnierzy, a po mobilizacji, przeprowadzonej przez Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, 250 tysięcy.
Do walki szli piękni i młodzi. Nieubłagany czas jednak sprawił, że dziś z tych, którzy wojnę przeżyli, już niewielu cieszy się z Dnia Zwycięstwa – odchodzą każdego dnia, a obowiązkiem nas, żywych jest zachowanie pamięci o bohaterach tamtych lat, żołnierzach, którzy o Polskę walczyli pod różnymi sztandarami, a gdy walka się skończyła, dokonywali różnych wyborów życiowych. O jednym z takich żołnierzy – Włodzimierzu Marianie Drzewienieckim – będzie ta opowieść.
Włodzimierz Drzewieniecki urodził się 14 grudnia 1914 roku w Piotrkowie Trybunalskim w rodzinie Edwarda i Zuzanny z Baranowskich. Po roku 1918 rodzina przeniosła się do Częstochowy, gdzie Drzewieniecki uczył się w Szkole Ćwiczeń Seminarium Nauczycielskiego, później w Gimnazjum im. Romualda Traugutta i Gimnazjum Matematyczno-Przyrodniczym im. Henryka Sienkiewicza.
W 1930 roku wstąpił do Korpusu Kadetów w Chełmnie na Pomorzu. Kolejnym etapem kształcenia była Szkoła Podchorążych Piechoty w Ostrowi Mazowieckiej. Praktyki wojskowe odbył w batalionie morskim w Wejherowie jako starszy strzelec podchorąży oraz w 3. Pułku Strzelców Podhalańskich w Bielsku jako kapral podchorąży.
Podchorążówkę ukończył w 1937 roku z doskonałą trzecią lokatą. Zamierzał podjąć studia wyższe, jednak te plany pokrzyżowało mu skierowanie na kolejną praktykę do 84. Pułku Strzelców Poleskich do odległego Pińska.
W czasie służby w Pińsku Drzewieniecki kontynuował swe wcześniejsze zainteresowania sportowe. Wierny pozostał szermierce; w Pińsku też zdobył mistrzostwo w szabli i szpadzie, a w Brześciu nad Bugiem mistrzostwo Okręgu Korpusu Nr IX.
W dniu 23 marca 1939 roku jego 30. Dywizja Piechoty została postawiona w stan gotowości bojowej. Podczas kampanii wrześniowej Drzewieniecki był dowódcą plutonu, a później dowódcą 11. kompanii w 4. batalionie 84. Pułku Strzelców Poleskich. W nocy z 30 na 31 sierpnia batalion, w którym służył, został wysłany na granicę niemiecką.
Nasz bohater, wówczas podporucznik, brał udział w powstrzymywaniu pierwszego natarcia hitlerowskich dywizji pancernych i zmotoryzowanych w bitwie pod Mokrą, w bojach w rejonie Kłobucka, na przedpolu rzeki Widawki, na linii Kołacin-Kołacinek. W dniu 12 września z 30. Dywizją Piechoty dotarł do Modlina.
W obronie tej twierdzy, która znalazła się pod zmasowanym ogniem artylerii i lotnictwa niemieckiego, walczył do chwili jej kapitulacji w dniu 29 września. Po złożeniu broni wraz z całym zdziesiątkowanym w bojach pułkiem został wzięty do niewoli niemieckiej. Za udział w kampanii wrześniowej jeszcze na polu bitwy otrzymał Krzyż Walecznych, a później Order Virtuti Militari V klasy.
Z obozu jenieckiego w Działdowie udało mu się po miesiącu zbiec. Powrócił do rodziny w Częstochowie, skąd na początku lutego 1940 roku podjął pierwszą próbę przedostania się przez zieloną granicę do formującego się we Francji Wojska Polskiego, a gdy ta się nie udała, przeniósł się do Warszawy, gdzie nawiązał kontakt z działaczami podziemia i już pod koniec lutego został przyjęty do konspiracyjnej organizacji wojskowej Związku Walki Zbrojnej (poprzednik Armii Krajowej).
Przydział otrzymał do dowództwa Okręgu Warszawskiego z poleceniem obserwacji wojskowych transportów niemieckich oraz działalności Wojskowego Instytutu Geograficznego. Wraz z innym członkiem ZWZ Janem Hejke po raz wtóry próbował uciec z okupowanej Polski, ale dopiero trzecia próba zakończyła się powodzeniem.
Drzewieniecki, zaopatrzony przez Związek Walki Zbrojnej w fałszywe dokumenty, wystawione na nazwisko Mazur i Łoś, postanowił przedostać się do formującej się w Palestynie polskiej Brygady Karpackiej. Samotną pieszą wędrówkę rozpoczął 12 września 1940 roku w Iwoniczu.
Przemieszczał się nocą; granicę polsko-słowacką przekroczył 15 września, potem przez Preszów, Koszyce dotarł do Budapesztu, gdzie zakonspirowane władze polskie zaopatrzyły go w odpowiednie dokumenty i pieniądze. Stamtąd znów przez zieloną granicę przedostał się do Jugosławii. W południowej Serbii w obozie dla polskich uchodźców w miejscowości Vranje 18 listopada otrzymał paszport na nazwisko Ryszewski, z którym wyruszył do Grecji, a dalej do Istambułu.
Z tureckiego portu Mersin 1 grudnia 1940 roku wypłynął na pokładzie statku „Warszawa” wraz z liczącym 148 oficerów transportem wojskowym w kierunku palestyńskiej Hajfy. Do celu przybył 3 grudnia 1940 roku i tego samego dnia znalazł się w szeregach Brygady Strzelców Karpackich. Swą wędrówkę opisał w książce Przez Bałkany do Brygady Karpackiej (Buffalo 1990).
Trafił do obozu w Latrum, gdzie w tzw. Ośrodku Zapasowym Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich przebywało już ok. 300 polskich oficerów oraz kilkuset szeregowych żołnierzy. W 1942 roku Drzewieniecki pełnił funkcję instruktora w Szkole Podchorążych w Egipcie i Palestynie. Podczas pobytu na Bliskim Wschodzie wziął udział w kilku angielskich prestiżowych kursach wojskowych.
Od 1943 roku służył w Iraku w sztabie operacyjnym Armii Polskiej na Wschodzie, a następnie w stopniu kapitana dyplomowanego w Oddziale Operacyjnym 2. Korpusu Polskiego, którym dowodził gen. Władysław Anders. Korpus ten został przerzucony najpierw do Egiptu, a potem – w okresie od grudnia 1943 roku do kwietnia 1944 roku – do Włoch.
Włodzimierz Drzewieniecki uczestniczył we wszystkich włoskich walkach 2. Korpusu, który przy wsparciu dywizji hinduskiej 15 marca 1944 roku podjął trwającą 8 dni trzecią już próbę zdobycia wzgórza Monte Cassino, stanowiącego kluczową pozycję linii Gustawa i blokującego siłom alianckim drogę na Rzym.
Kolejne czwarte natarcie z udziałem 2. Korpusu rozpoczęło się 11 maja i znów po bardzo ciężkich walkach oddziały polskie zostały zmuszone do cofnięcia się na pozycje wyjściowe. Kolejne natarcie rozpoczęło się 17 maja.
W niezwykle trudnych warunkach górskich posuwano się w zaciętych walkach do przodu, opanowując ważne punkty obrony niemieckiej. W nocy z 17 na 18 maja Niemcy opuścili przemieniony w twierdzę klasztor na Monte Cassino, który rankiem zajął patrol 12. Pułku Ułanów 2. Korpusu.
Dzięki Melchiorowi Wańkowiczowi wiemy, co tej decydującej nocy robił kapitan Włodzimierz Drzewieniecki: „W namiocie sytuacyjnym oddziału operacyjnego Korpusu tej nocy z 17 na 18 maja mają służbę kpt. Drzewieniecki i por. Łomnicki. A nadto – angielski oficer łącznikowy ppłk Griffith-Jones.
Wieczór dla naszych głębszych linii nie jest dziś spokojny. Gdzieś w niewidocznej ciemni suną widać niemieckie samoloty, bo artyleria nasza nagle przycupia się i milknie, natomiast peloty lekkie i ciężkie dostają szału. Te pierwsze zasnuwają przestrzeń korowodami świetlnych pocisków, które płyną uroczyście jak lampiony na procesji buddyjskiej. /…/ Ale oficerowie operacyjni nie mają czasu na przyglądanie się iluminacjom.
Tu wśród czterech ścian obwieszonych mapami o ogromnej skali, rzekłbyś, pulsuje mózg Korpusu. Oficerowie ci mają za zadanie zbierać i sprawdzać wiadomości, meldować je w ciągu nocy przełożonym, rozpowszechniać wśród tych wszystkich, którym to jest potrzebne.
Każda wiadomość jest sprawdzana przez porównanie meldunków piechoty, artylerii, czołgów, sąsiadów i podsłuchów radiowych” (M. Wańkowicz: Monte Cassino, Instytut Wydawniczy Pax, Warszawa 1989, s. 274). Dalej Wańkowicz informuje o meldunkach docierających tej nocy godzina po godzinie do oddziału operacyjnego. O godz. 6.00 do namiotu wszedł gen. Anders.
Meldunek goni meldunek, informacje nie są optymistyczne, Drzewieniecki je sprawdza i uzyskuje ich potwierdzenie, ale dowódca 2. Korpusu, przyznając, że sytuacja jest ciężka, każe meldować, iż „ocenia ją pomyślnie”. „I wtedy dzwonią naraz wszystkie trzy aparaty telefoniczne”, kolejne meldunki donoszą o zdobywaniu kolejnych punktów oporu niemieckiego.
Wreszcie „godzina 7.55 przynosi oficjalne potwierdzenie; dowódca 5. baonu melduje, że o godzinie 7.12 wszedł na wzgórze 593”. Monte Cassino zostało zdobyte. W walkach o to wzgórze poległo 924 żołnierzy 2. Korpusu Polskiego, 2930 zostało rannych, a 345 uznano za zaginionych. Droga na Rzym stała otworem.
Włodzimierz Drzewieniecki brał udział w kolejnych bitwach 2. Korpusu, m.in. o Piedimonte, rzeki Chienti, Potenza, Mussone, o port i miasto Anconę, walczył też między rzekami Casano i Metauro. W sierpniu 1944 roku 8. Armia Brytyjska, w skład której wchodził 2. Korpus, przełamała linię Gustawa, a 1 września 1944 roku Polacy zdobyli miasto Pesaro.
W październiku Korpus walczył w Apeninach Północnych, a 9 kwietnia 1945 roku rozpoczął swój ostatni szlak bojowy. Polacy zdobyli Imolę, a 21 kwietnia wkroczyli do Bolonii. W tej ostatniej bitwie 2. Korpusu W. Drzewieniecki był szefem sztabu dywizji RUD, która Bolonię oswobodziła.
W dniu 10 czerwca 1945 roku Włodzimierz Drzewieniecki w Bolonii poślubił prawniczkę Zofię Wiśniewską-Krzyżanowską, która w czasie wojny kierowała polską filią amerykańskiego Chrześcijańskiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej – YMCA.
Swój udział w kampanii włoskiej opisał w książce Angielski szlif. Wspomnienia oficera sztabu 2. Korpusu (Buffalo-Toruń 2001). Za służbę wojenną został uhonorowany wieloma odznaczeniami polskimi i zagranicznymi. Awansował do rangi pułkownika dyplomowanego.
Po zakończeniu wojny, nie zgadzając się z postanowieniami jałtańskimi, postanowił z żoną pozostać zagranicą.
W latach 1946-1947 służył w Londynie w nowo utworzonym Inspektoracie Polskiego Korpusu Przysposobienia i Rozmieszczenia na stanowisku kierownika biura przeniesień szeregowych.
Angażował się również w ruch kombatancki. Likwidacja Polskich Sił Zbrojnych w maju 1946 roku zmieniła status tysięcy żołnierzy polskich w Wielkiej Brytanii, która starała się, by jak najwięcej z nich wróciło do Polski. Tych, którzy na ten powrót się nie zgadzali, starano się włączyć w życie cywilne lub skierować do innych, gotowych ich przyjąć krajów.
Włodzimierz Drzewieniecki skorzystał z możliwości wyjazdu do Kanady w charakterze farmera-osadnika i w grudniu 1947 roku wraz z żoną popłynął, jak wspomina, „na koszt Króla Jegomości”do Kanady, by rozpocząć nowe życie. Zaczął od 60-hektarowej farmy, a po jej sprzedaży, podjął pracę najpierw w kopalni, a potem w fabryce gipsu.
W lutym 1950 roku osiedlił się w Stanach Zjednoczonych i przez kilka miesięcy był robotnikiem fabrycznym w Chicago. Znów kupił farmę, tym razem w stanie Wisconsin w pobliżu miasta Stevens Point, ale nie chciał być ani robotnikiem, ani farmerem. Stale marzył o studiach uniwersyteckich. Teraz, w niełatwych warunkach, te marzenia chciał zrealizować.
Pracując jako redaktor działu politycznego polsko-amerykańskiego tygodnika „Gwiazda Poranna” (1954-1957), zaczął studiować historię na uniwersytecie w Stevens Point, gdzie w 1957 roku otrzymał stopień licencjata. Równocześnie prowadził działalność polonijną – dzięki m.in. jego inicjatywie radio Stanu Wisconsin raz w tygodniu emitowało na cały stan półgodzinny program w języku polskim i angielskim.
Studia kontynuował na Uniwersytecie Chicagowskim, gdzie w 1958 roku uzyskał stopień magistra, a cztery lata później obronił pracę doktorską z historii Europy Wschodniej. W czasie studiów doktoranckich został wykładowcą na uniwersytecie w Oswego (1959-1963). W 1959 roku w Chicago ukazała się jego książka o stosunkach polsko-niemieckich The German-Polish Frontier, adresowana do czytelnika amerykańskiego.
W 1963 roku Drzewieniecki przyjął propozycję Uniwersytetu Stanowego w Buffalo, na którym do roku 1981 wykładał historię. Był profesorem zwyczajnym, dziekanem Wydziału Historii i dyrektorem powstałych z jego inicjatywy Instytutu Wschodnioeuropejskiego oraz Instytutu Spraw Etnicznych, był też przewodniczącym senatu tej uczelni.
W latach 1975-1976 był profesorem w Elizabeth Gaskell College w angielskim Manchesterze. Na emeryturę przeszedł pod koniec 1981 roku z honorowym tytułem Profesor Emeritus of History. Profesor Drzewieniecki jest autorem nie tylko bogatej literatury wspomnieniowej, ale także szeregu publikacji naukowych, bibliograficznych, setek artykułów publicystycznych i licznych broszur.
Szczegółową biografię oraz bibliografię jego prac znajdzie czytelnik w książce Katarzyny Edyty Semen Sukces emigranta. Włodzimierz Drzewieniecki i jego Fundacja (Polish Cultural Foundation, INC, Oficyna Wydawnicza Kucharski, Buffalo, New York, Toruń 2003).
Drzewieniecki utrzymywał kontakty z naukowymi ośrodkami polskimi nawet wówczas, gdy wśród Polonii amerykańskiej nie było to dobrze widziane. W 1976 roku otrzymał I nagrodę Polskiej Akademii Nauk za swe pamiętniki. Był aktywnym członkiem wielu amerykańskich organizacji akademickich i społecznych.
W Buffalo, trzecim po Chicago i Detroit największym skupisku polonijnym, żywo interesował się życiem oświatowym i kulturalnym swoich rodaków i aktywnie w nim uczestniczył. Od 1965 roku kierował Polsko-Amerykańskim Komitetem Oświatowym, potem przemianowanym na Polską Fundację Kulturalną.
Niejednokrotnie krytycznie oceniał środowisko polonijne, wzywał Polonię do zachowania świadomości historycznej i kulturowej, podejmowania studiów, uważał bowiem, że tylko „środowisko mające rozwiniętą samoświadomość narodową w konsekwencji byłoby w stanie wzbogacić ogólną kulturę amerykańską” (K. E. Semen, op. cit., s. 43).
Po przejściu na emeryturę w 1981 roku nadal pisał i brał udział w życiu polonijnym. W 1990 roku zmarła Zofia Drzewieniecka, wierna towarzyszka jego życia. W 1997 roku Drzewieniecki ożenił się ponownie; jego żoną została Krystyna Nasiukiewicz, która przez dwadzieścia lat prowadziła dział publicystyki oświatowej w warszawskim „Expressie Wieczornym”.
Nasiukiewicz, przebywając od 1990 roku w Stanach Zjednoczonych, współpracowała z prasą polonijną, a w latach 1995-2000 była redaktorem naczelnym wydawanego przez Polską Fundację Kulturalną kwartalnika „Kronika”. Jest autorką zbioru ciekawych reportaży i artykułów, zatytułowanym My za oceanem. Smak Ameryki (Buffalo, Toruń 1999).
Profesor Włodzimierz Drzewieniecki zmarł 13 lutego 2010 roku w Buffalo. Poza polskimi, angielskimi, jugosłowiańskimi i włoskimi odznaczeniami wojennymi został uhonorowany Orderem Virtuti Militari, Orderem Odrodzenia Polski, Orderem Polonia Restituta, Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami, Komandorią Krzyża Maltańskiego.
Polskiej sprawie służył na bitewnych polach, służył jej też w czasie pokoju, zmieniając tylko rodzaj broni.
Danuta Meyza-Marušiak
Autorka serdecznie dziękuje wiernej czytelniczce „Monitora”, szwagierce Profesora, siostrze Krystyny Nasiukiewicz-Drzewienieckiej pani Jolannie Trávníkovej za inspirującą ten artykuł rozmowę i udostępnienie publikacji K. E. Semen i K. Nasiukiewicz, które stały się podstawą powyższego opracowania.