Mniejszość słowacka w Polsce znajduje się w zupełnie odmiennej sytuacji, niż mniejszość polska na Słowacji. Inne jest jej pochodzenie, problemy, sytuacja materialna. Jednak w opinii działaczy słowackich z Małopolski, ten fakt wcale nie musi przeszkadzać we wzajemnym poznaniu i współpracy obu mniejszości.
„Bardzo chętnie nawiążemy ściślejszą współpracę. Wiele nierozwiązanych spraw wspólnymi siłami możemy popchnąć do przodu” – deklaruje w rozmowie z „Monitorem” sekretarz generalny TSP Ludomir Molitoris. Według niego obie organizacje powinny wspólnie wystąpić do rządów Polski i Słowacji z wnioskiem o wypełnienie postanowień międzyrządowej umowy o mniejszościach narodowych.
„Teraz jest tak, że w wielu sprawach dotyczących mniejszości Warszawa i Bratysława decydują niejako ponad głowami samych zainteresowanych. Dlatego proponuję, byśmy wspólnie wystąpili z wnioskiem o sfinansowanie ze środków, przeznaczonych na mniejszości narodowe, tego, czego nam najbardziej potrzeba.
A konkretnie: siedziby dla Klubu Polskiego w centrum Bratysławy, w którym mieściłaby się również redakcja waszego miesięcznika, a także Domu Słowackiego, pełniącego również funkcję muzeum słowackiej kultury, na Orawie lub Spiszu” – tłumaczy Ludomir Molitoris.
Zdaniem słowackich liderów jedną z największych bolączek, z jakimi spotyka się ich organizacja, są trudności w finansowaniu inwestycji infrastrukturalnych. O ile polskie ministerstwa kultury, edukacji czy spraw wewnętrznych i administracji udzielają dosyć chętnie dotacji na projekty miękkie, takie jak wydarzenia kulturalne czy wymiana młodzieży, to pozyskanie grantu na dokończenie budowy Domu Słowackiego na Spiszu jest bardzo trudne. „Władza nie powinna decydować za nas, co jest dla mniejszości najważniejsze” – mówią słowaccy działacze.
Jak twierdzą, po dokończeniu budowy Domu Słowackiego ten obiekt będzie mógł częściowo na siebie zarobić dzięki wynajmowaniu pokoi gościnnych i w ten sposób pozyskiwać środki na imprezy kulturalne.
„Potrafimy na siebie zarobić, jednak obecny system dotacji wspiera raczej przejadanie grantów, a nie wsparcie długofalowych inwestycji w infrastrukturę, która przez długie lata będzie służyć naszej społeczności. Sami tego systemu nie zmienimy, ale przy współpracy z Klubem Polskim nasz wspólny głos będzie lepiej słyszalny” – dodają działacze TSP.
Sam Ludomir Molitoris twierdzi, że doskonale rozumie potrzeby Klubu Polskiego. „Powinniście mieć swoją siedzibę i być dzięki temu niezależni. My was w tej sprawie popieramy” – mówi sekretarz generalny TSP. Co ciekawe, pracownicy krakowskiego sekretariatu Towarzystwa Słowaków w Polsce są doskonale zorientowani w sprawach Klubu Polskiego dzięki lekturze „Monitora Polonijnego”, który jest dla słowackiej mniejszości źródłem wielu inspiracji.
Kolejnym polem współpracy Towarzystwa Słowaków w Polsce i Klubu Polskiego może być wspólny lobbing na rzecz lepszych połączeń komunikacyjnych między naszymi krajami. O potrzebie zmian w tym zakresie nie trzeba chyba czytelników przekonywać – dość wspomnieć, że podróż pociągiem z Bratysławy do Krakowa zajmuje aż 9 godzin, a transgraniczne połączenia autobusowe można policzyć na palcach jednej ręki. „Tymi sprawami właściwie powinien zajmować się Euroregion Tatry, ale mamy wrażenie, że jego liderzy zajęci są czym innym” – mówi Ludomir Molitoris.
Słowaccy liderzy sugerują, że obie mniejszościowe organizacje mogłyby połączyć wysiłki w lobbingu na rzecz zmiany tej sytuacji. Tym bardziej, że to, co władze Euroregionu „Tatry” uznają za niewykonalne (wsparcie transgranicznych linii autobusowych ze środków unijnych, przy współudziale Euroregionu), doskonale funkcjonuje na pograniczu słowacko-austriackim.
Obie organizacje mogłyby też wspólnie wystąpić do władz Polski i Słowacji o odbudowę dwudziestokilometrowego odcinka linii kolejowej Nowy Targ – Trstena, co również przyczyniłoby się do likwidacji barier między naszymi krajami.
Jakub Łoginow