BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI
Zbliża się czas urlopów, a życie, jeśli nie zamierzamy przemierzać tysięcy kilometrów za urlopową Arkadią, zwalnia swój bieg. Na taki właśnie czas najlepszą lekturą są książki wspomnieniowe.
Pierwszym tytułem, na który pragnę zwrócić uwagę czytelnika, są wspomnienia Marii Sapieżyny Moje życie, mój czas. Wspomnienia (Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008). Autorka, znana „polska Mata Hari”, jest córką Jerzego Zdziechowskiego, który był jednym z organizatorów nieudanej próby zamachu stanu przeciwko rządowi Jędrzeja Moraczewskiego (1919 r.), a później ministrem skarbu II Rzeczpospolitej.
Swe wspomnienia autorka rozpoczyna od obrazków ze swojego dzieciństwa, jeszcze sprzed I wojny światowej, które spędziła w Suchowoli, Zamościu i Lublinie, ale także w Rosji, dokąd wyjechali jej rodzice. Stąd właśnie pochodzą niemal filmowe obrazy rosyjskiej rewolucji, utrwalone w pamięci dorastającej dziewczynki. Potem sceneria się zmienia – mamy Warszawę dwudziestolecia międzywojennego, klasztorne szkoły w Anglii i Francji.
I w końcu następuje część najważniejsza – wspomnienia z czasów II wojny światowej, kiedy to Maria Sapieżyna brała udział w wielu ryzykownych misjach wywiadowczych na rzecz polskiej „dwójki” i francuskiego ruchu oporu. Całe życie Marii Sapieżyny było fascynujące i równie fascynująca jest jej opowieść o nim.
W krakowskim Wydawnictwie Literackim także w 2008 roku ukazały się inne wspomnienia, zatytułowane Stuhrowie. Historie rodzinne. Ich autorem jest znany aktor Jerzy Stuhr, a graficznie opracowała je jego córka Marianna. „Moja żona nie lubi wywiadów i afiszowania się w mediach. Przed laty zawarliśmy pakt o ochronie naszej prywatności. Układ, by jak najmniej mówić o rodzinie.
Dopiero ta książka po raz pierwszy uchyla drzwi do naszego prywatnego życia. Uznaliśmy, że tym razem nie chodzi o wywlekanie prywatności, ale o pokazanie, jakie wartości budują w człowieku to najważniejsze /…/ W jaki sposób wiedza o rodzinie, o ojcach, dziadkach i przodkach warunkuje nasze zachowania. To, że uznajemy coś za godne lub niegodne nazwiska, które nosimy” – pisze autor Historii rodzinnych.
Okazuje się, że drugą ojczyzną autora są Włochy, bowiem stamtąd do Polski przybyli jego pradziadkowie Anna i Leopold Stuhrowie, którzy w Krakowie osiedlili się w 1879 roku. Od tego właśnie czasu trwa historia polskiej gałęzi rodziny, a jest to historia ludzi ciekawych, ciekawie napisana, nie pozbawiona szczegółów zabawno-dramatycznych. Piszą ją ludzie, przedmioty, których kiedyś dotykali, i dokumenty, które po nich pozostały, świadczące dziś o ich życiu, filozofii i czynach.
Tadeusz Olszański, hungarysta, tłumacz i dziennikarz wydał w „Iskrach” wspomnienia z dzieciństwa, zatytułowane Kresy Kresów. Stanisławów. Kilkanaście pierwszych rozdziałów to obrazki, często zabawne, z sielskiego dzieciństwa. Pod piórem Olszańskiego ożywiają się ulice Stanisławowa z jego mieszkańcami – Rusinami, Polakami, żydami i Węgrami. świat ten opisany został z perspektywy kilkuletniego chłopca. I te partie książki są pożegnaniem autora z miastem, w którym był szczęśliwy.
Dzieciństwo autora, podobnie zresztą jak dzieciństwo tysięcy dzisiejszych siedemdziesięciolatków, kończy się 1 września 1939 roku. Po tej dacie nic nie jest takie samo. Zmieniają się ludzie, zmienia się leżące na kresach Kresów miasto. Następują NKWD-owskie wywózki, gestapowskie prześladowania. Olszańscy, zagrożeni aresztowaniem, znaleźli azyl u rodziny matki autora na Węgrzech.
W Kresach Kresów znajdują się interesujące relacje o stosunkach polsko-węgierskich w czasie wojny, o „białych kurierach”, polskich szkołach nad Balatonem, ale przede wszystkim o wielkiej przychylności Węgrów dla polskich uchodźców.
Każda z wspomnianych wyżej książek jest inna, tak jak inne było i jest życie ich autorów. Po każdą jednak warto sięgnąć.
Danuta Meyza-Marušiak