Henryka Mąki „krople słonej wody”

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Urodził się w 1930 roku daleko od morza, bo w Piotrkowie Trybunalskim, ale morze zauroczyło go już w dzieciństwie. Z drewna i kory strugał modele statków, które puszczał potem na rzeczce Wolbórce, wierząc, że dopłyną do Bałtyku. Potem działał w Lidze Morskiej. Ulubioną jego lekturą był nie tylko miesięcznik „Morze”, ale każda książka o morzach i oceanach.

Takie były początki zainteresowań późniejszego pisarza Henryka Mąki, który w tym roku opublikował już swą pięćdziesiątą książkę o morzu. Przez wiele lat był związany ze Szczecinem, wchodził w skład redakcji „Głosu Szczecińskiego”, „Tygodnika Morskiego”, był redaktorem naczelnym „Jantaru”.

Pływał na różnych statkach, pod różnymi banderami, odwiedził wszystkie kontynentu, a z każdego rejsu przywoził materiały do kolejnych książek. W jednym z wywiadów powiedział, iż zdaje sobie sprawę, że nie każdy ma to szczęście, by odbywać dalekie podróże, toteż za pośrednictwem swoich książek chce wlać w czytelników „kroplę słonej wody”. I rzeczywiście tę słoną wodę w nas wlewa.

Jego książki to nie tylko imponujący zbiory faktów o morzach, lądach i zamieszkujących różne kontynenty ludziach, świadczące o bogatej i rzetelnej wiedzy ich autora, dla czytelników są to też wielkimi poznawczymi przygodami, przeżywanymi wraz z autorem.

Najnowsza książka Maki to Sarmaci na Morzach. Morskie milenium Rzeczypospolitej, wydana w tym roku przez warszawskie wydawnictwo „Bellona” – dodajmy, że wydana pięknie, bogato ilustrowana, z wieloma mapami. Dzięki jej lekturze wraz z autorem wędrujemy po bałtyckim wybrzeżu, które w czasach Mieszka I, Bolesława Chrobrego i Bolesława Krzywoustego sięgało od Gdańska przez Kołobrzeg aż po Wolin i Szczecin, a za panowania Jagiellonów od Łeby, Gdańska i Elbląga przez wybrzeże pruskich lenników aż po Rygę i inflancką Parnawę.

Wędrujemy po tym wybrzeżu i poznajemy ludzi różnych epok, których losy związane są z morskimi dziejami Polski. A ludzi tych niezmiernie wielu, od dawnych Słowian, którzy mieli swój port na Wolinie, poczynając. Dzięki Mące poznajemy też m.in. dwunastowiecznego wójta szczecińskiego podgrodzia Wyszaka, który miał kilka statków, był kupcem, wojownikiem i piratem, a także licznych innych Polaków, żeglujących po morzach i oceanach znacznie wcześniej niż legendarny Teliga, rozsławiających Polskę jako kraj morski. Często autor nas zaskakuje, pisząc o faktach mało lub wcale nieznanych.

Kto na przykład wie, że w okresie rozbiorów odbyła się pierwsza polska wyprawa morska do Afryki, płynąca okrętem „Lucja-Małgorzata” pod banderą syrenki warszawskiej? Kto zna dzielne żeglujące Polki? I takie „kto?” można mnożyć, a odpowiedź jest jedna – Henryk Mąka. Sarmaci na morzach to nie tylko wprowadzające w podziw fakty, ale barwnym językiem napisana fascynująca opowieść, od lektury której trudno się oderwać.

Z bogatego dorobku pisarskiego Henryka Mąki chcemy zwrócić uwagę przynajmniej na niektóre tytuły. Z jego wcześniejszej twórczości warto

wspomnieć choćby Największy nad Bałtykiem – książkę o porcie szczecińskim, oraz Bremerhaven – statek śmierci, wstrząsającą publikację o obozie pracy przymusowej na statku, zakotwiczonym w czasie II wojny światowej w pobliżu zakładów benzyny syntetycznej pod Szczecinem. Wymieniliśmy tylko dwa tytuły, ale dodajmy, że nie ma chyba drugiego takiego autora, który aż tyle publikacji poświęcił Pomorzu Zachodniemu, co Henryk Mąka.

Z nowszych jego książek, będących częścią twórczości, inspirowanej niezliczonymi rejsami i wyprawami, polecamy przede wszystkim: Fiordy bez wikingów, Na Tahiti i dalej, Nasi pod palmami, Eldorado w głębinach.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 11/2008