CO U NICH SŁYCHAĆ?
Kilka miesięcy temu mój mąż słyszał w Radiu Słowackim rozmowę z redaktorem naczelnym miesięcznika Niemców Karpackich na Słowacji, który jest… Polakiem. Postanowiłam go odnaleźć i przedstawić na łamach „Monitora“. Do spotkania doszło latem w Popradzie. Pan Andrzej Mikołajczyk okazał się bardzo sympatycznym człowiekiem, którego los, podobnie jak wielu z nas, rzucił na Słowację, gdzie mieszka od 20 lat, uczy niemieckiego i redaguje miesięcznik „Karpatenblatt“.
Długie włosy i język niemiecki
W szkole średniej w Chojnowie, gdzie zaczął się uczyć niemieckiego, postanowił, że opanuje ten język tak, by móc czytać niemieckie książki w oryginale. Dodatkowym bodźcem do nauki były wymagania, stawiane przez jego nauczyciela. „Był bardzo surowy i bezkompromisowy, a dwóje stawiał nawet za długie włosy u chłopców“ – wspomina Andrzej Mikołajczyk.
Mój rozmówca starał się więc uczyć tak dobrze, by rekompensować dwóje za długie włosy. „Była we mnie pewna przekora, postanowiłem nauczyć się tego języka trochę na złość nauczycielowi“ – opisuje Mikołajczyk. Udało się – język opanował bardzo dobrze, a włosy pozostały długie. Kiedy jako jeden z trzech najlepszych uczniów w szkole mógł wybrać kierunek studiów, nie miał żadnych wątpliwości – wybrał germanistykę na Uniwersytecie Wrocławskim.
„Nigdy nie chciałem być nauczycielem – zdradza mój rozmówca, – ale po studiach skierowano mnie do szkoły podstawowej w rodzinnych stronach“. Tam uczył nie tylko niemieckiego, ale i rosyjskiego, polskiego, przysposobienia obronnego, wychowania fizycznego. Po jakimś czasie powrócił do swojej szkoły średniej jako nauczyciel niemieckiego.
Germanistka
W 1985 roku wyjechał na 5-tygodniowe szkolenie nauczycieli germanistów do Brandenburgu w Niemczech. Tam poznał swoją przyszłą żonę, też germanistkę. Po ślubie zdecydowali, że zamieszkają w Popradzie. „Za czasów komunizmu lepsze warunki oferowała nam Czechosłowacja, stąd decyzja o zamieszkaniu w Popradzie, gdzie żona miała mieszkanie“ – opisuje Mikołajczyk.
Początkowo nasz bohater pracował w popradzkim browarze jako zwykły robotnik, bo, jak wyjaśnia, wtedy dla obcokrajowców nie było miejsca w szkolnictwie. Po upadku komunizmu, kiedy nauczyciele rosyjskiego musieli się przekwalifikować na nauczycieli innych języków, Mikołajczyka poproszono, by poprowadził dla nich intensywne kursy językowe. „Udało mi się wyszkolić dobrych nauczycieli. Jednym z nich jest moja koleżanka, z którą pracujemy razem w gimnazjum“ – opisuje z dumą.
Do szkoły średniej, w której pracuje do dziś, trafił zastępując żonę, przebywającą na urlopie macierzyńskim. Po jej powrocie do pracy nasz bohater w szkole pozostał. Od tego czasu oboje uczą w Gimnazjum Kukučinova w Popradzie. „Polubiłem ten zawód – przyznaje mój rozmówca – i choć być może czasami jestem zbyt łagodny, zbyt tolerancyjny, co niektórzy uczniowie wykorzystują, to jednak większość moich podopiecznych docenia to i bardzo dobrze się nam współpracuje“.
„Nowy świat“
„Karpatenblatt“ – pismo Niemców Karpackich ukazywało się jeszcze przed II wojną światową. Wraz z wybuchem wojny zanikło. Wznowiono je dopiero w 1992 roku. Przez kilka lat nasz bohater współpracował z jego redaktorem naczelnym – panem Majovskim. Tłumaczył wówczas teksty słowackie na niemiecki. Kiedy Majovsky nagle zmarł, zwrócono się do Mikołajczyka z propozycją kontynuacji dzieła swojego poprzednika.
„Nie od razu zyskałem zaufanie w stowarzyszeniu Niemców – wspomina mój rozmówca. – Zgodzili się, bym pełnił obowiązki redaktora naczelnego przez trzy miesiące, a kiedy zobaczyli, że radzę sobie z tym zadaniem, że wprowadziłem pewne innowacje, powierzono mi tę funkcję“.
Co ciekawe, wcześniej nasz bohater nie miał kontaktów z mniejszością niemiecką, o jej istnieniu dowiedział się dopiero na Słowacji. On sam nie ma niemieckich korzeni, ale zamiłowanie do języka spowodowało, że otworzyły się przed nim drzwi do „nowego świata“.
Nobilitacja
„Jest to pewna nobilitacja, cenię sobie to, że powierzono mi zadanie redagowania niemieckiego miesięcznika“ – przyznaje Mikołajczyk. Został członkiem 10-tysięcznego stowarzyszenia Niemców Karpackich, żyje ich problemami, bierze udział w posiedzeniach. Do swoich sukcesów zalicza obecny kształt czasopisma i nowe rubryki, których był pomysłodawcą – o ciekawych ludziach, związanych z Niemcami Karpackimi, „Europa“, o ciekawostkach, związanych z Niemcami zamieszkującymi Europę czy o ciekawych świętach obchodzonym w Niemczech.
W ubiegłym roku zaliczył pierwszą wyprawę dziennikarską na festiwal niemiecki do Chmelnicy, by napisać reportaż. „Kiedyś marzyłem o tym, by zostać dziennikarzem, i to marzenie się spełniło“ – wyznaje Mikołajczyk. Dziś jego teksty czytają nie tylko Niemcy mieszkający na Słowacji, ale i ci, którzy mieszkają na Alasce, w Nowej Zelandii czy Paragwaju – wszędzie tam, dokąd dociera „Karpatenblatt“.
Tożsamość
Na moje pytanie, dotyczące utożsamiania się z kulturą niemiecką, którą mój rozmówca prezentuje w miesięczniku, odpowiada, że nie musi się do niczego przekonywać, przyjmuje tradycje niemieckie takie, jakimi są. „Wszyscy jesteśmy Europejczykami i to nas wzbogaca“ – ocenia. A jeśli chodzi o kontakty z Polakami, przyznaje, że są one sporadyczne.
„Kilka lat temu zaproszono mnie na spotkanie z ambasadorem Komornickim, który odwiedził Poprad, i wtedy poznałem pięciu Polaków, mieszkających tutaj“ – wspomina i dodaje, że pewnie podobnie jak pozostali, nie czuje aż tak dużej potrzeby kontaktowania się z rodakami. Do Polski jeździ mniej więcej co dwa tygodnie, by odwiedzić córkę, studiującą w Nowym Sączu. „Na Słowacji nie czuję się jak na obczyźnie, na piwo zawsze mogę pójść ze słowackimi kolegami, a o naszej polityce dyskutuję z bratem w Polsce“.
Nigdy nie wstydził się swojego polskiego pochodzenia, a znajomość języków wykorzystuje też w pracy tłumacza.
Małgorzata Wojcieszyńska, Poprad
Zdjęcie: Stano Stehlik
MP 10/2008