O deskach scenicznych, będących deskami ratunku

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Wielu czytelników „Polityki“ lekturę tego tygodnika rozpoczyna od felietonu Ryszarda Marka Grońskiego i to nie tylko dlatego, że każdy kolejny jego tekst dotyczy spraw gorących, wobec których trudno być obojętnym. Groński urzeka swym stylem, sposobem pointowania, nieprzebranym mnóstwem anegdot, użytych zawsze we właściwym miejscu i właściwym czasie.

Ryszard Marek Groński to nie tylko mistrz felietonu, ale też i satyryk, dramaturg oraz historyk polskiej rozrywki. To spod jego pióra wyszło nie jedno opracowanie historii wesołych teatrzyków z lat dwudziestych i trzydziestych XX wieku.

W 2007 roku ukazała się jego książka szczególna, książka, którą, moim zdaniem, mógł napisać tylko Groński. A jest nią Proca Dawida. Kabaret w przedsionku piekieł (Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2007). Autor we wstępie pisze, że jest to opowieść „O śmiechu, który nie dał się zamieść jak pajęczyna do kąta. O losach twórców wesołych programów nagle obsadzonych w dramacie.

O deskach scenicznych, będących deskami ratunku. O tym, jak ulotna sztuka estradowa, kabaretowe numery, refreny pamięci pomagały przetrwać getta i łagry: w dniach strachu i poniżenia dowcip był kabalistycznym Siódmym Dniem, kiedy człowiek i świat odzyskują duszę”.

Proca Dawida nie jest historią kabaretu czasu gett, kacetów i łagrów, nie jest dziełem naukowym, autor nie porządkuje w niej faktów historycznych, ale na zasadzie wolnych skojarzeń, wtrącanych okrutnych dowcipów i własnych refleksji przybliża nam humor czasów Zagłady, kiedy to raz jeszcze potwierdziło się, że dowcip, żart i piosenka „są jedyną dostępną formą wolności, linią obrony człowieczeństwa”.

Pisze o aktualnych żartach w piekle obozu zagłady Auschwitz, o tym, czym był dla estradowców, więzionych w sowieckich łagrach, występ, po którym znów ubrani w katorżnicze łachy, konwojowani przez enkawudzistów wracali do przemarzniętych baraków.

Na łamach książki odżywa kabaret getta warszawskiego i kabaret Terezina. Jest opowieść o jubileuszu niemieckiego satyryka w obozowym baraku Buchenwaldu. Jest wspomnienie o gettowym błaźnie, ulicznym komentatorze dnia codziennego warszawskiego getta Rubinsteinie z jego słynnym powiedzeniem „Ałe głach!“ (‘wszyscy równi’), szybko podchwyconym przez ulicę, na której panowała równość wobec śmierci, przed którą nic nie chroniło.

W Dzielnicy Zamkniętej występują m.in. Władysław Szlengel i Władysław Szpilman, śpiewa „słowik getta” – Marysia Ajzensztat.

Pod koniec książki Groński pisze o gorzkim jubileuszu Boya we Lwowie, o Jarossym, Ordonce, o Lopku Krukowskim i jego wystąpieniu na jubileuszowym koncercie jazzowym w Soczi, którego jedynym widzem był ukryty w loży wielki Władca.

Procę Dawida czyta się jednym tchem. Ryszard Marek Groński raz jeszcze potwierdza, że o czasach ciężkich, gdy jedyną bronią była satyra, można pisać lekko, nie uwłaczając historii, ale by tak pisać trzeba mieć jego talent.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 5/2008