Knajactwo i tromtadractwo z polityką w tle

 OKIENKO JĘZYKOWE 

Jeszcze tak niedawno publiczne nazwanie któregoś z polityków „kłamcą” byłoby nieprawdopodobne lub skończyłoby się w sądzie. Owszem można było usłyszeć, że „Pan X mija się z prawdą”, Ale że „kłamie”? Nigdy! No, może prawie nigdy.

Czasy się zmieniły. Współcześni politycy, prześcigają się we wzajemnym obrzucaniu się obelgami, aby swych przeciwników zdyskredytować w oczach społeczeństwa. O „warchołach”, „nieukach”, „nierobach”, „chamach” czy „wykształciuchach” słyszeliśmy zapewne wszyscy. Każdy z nas mógłby wymienić także i inne, często gorsze, inwektywy, usłyszane na politycznych salonach.

Nawet nazwanie kogoś „bratem” lub „bliźniakiem” niekiedy też okazuje się zniewagą. Krótko mówiąc – wstyd! Ale dla niektórych to zbyt słabe określenie, więc w takich sytuacjach używają oni mocniejszego  – „hańba”, a nawet  „hańba absolutna”! Na marginesie dodam, że jedna z partii politycznych, zasiadających w Sejmie, zleciła Centrum Informacyjnemu Rządu przygotowanie raportu na temat niepochlebnych wobec niej wypowiedzi polityków innej partii. Ciekawe, w jakim celu.

Okazuje się, że większość obelg, które jeszcze do niedawna wystarczały, by kogoś obrazić czy znieważyć, straciła swoją moc. Spowszedniała. A, jak wiadomo, siła zniewagi tkwi w rzadkim, okazjonalnym jej użyciu. Im rzadziej używana, tym mocniejsza. Przecież i często pojawiający się w naszym języku pewien wyraz na „k”, uważany powszechnie za ciężki wulgaryzm, w związku z częstym użyciem też spowszedniał i już aż tak nie szokuje, jak kiedyś.

W związku z powyższym potrzebne stały się nowe wyrazy, stanowiące obelgi. Ale skąd je brać? Przypominam sobie, jak pewien pan, będąc w stanie silnego wzburzenia, rzucił swemu przeciwnikowi: „Ty chamie w piżamie!”. Że nazwał go „chamem” – to adekwatne do sytuacji. Ale dlaczego „w piżamie”? Bo się rymuje i czyni owo wyzwisko niepowtarzalnym.

Nasi politycy w poszukiwaniu nowych określeń znieważających sięgają do starych zasobów polszczyzny, niekiedy kolokwialnej, slangowej. Modne ostatnio określenia to „knajactwo” i „tromtadracja”. Tego pierwszego z początku używał jeden z czołowych polityków z pierwszych stron gazet, zaś drugie pojawiało się z reguły w ustach jego przeciwników. Obecnie zarówno jedna strona, jak i druga używa obu – w zależności od potrzeb.

„Knajactwo”, „knajacki”, „knajak” – wszystkie te wyrazy związane są z ‘zachowaniem charakterystycznym dla ludzi z marginesu społecznego, cwaniactwem’ i właśnie z dawnego języka marginesu społecznego się wywodzą. Zatem jeśli ktoś używa określenia „knajacki premierszczyna” (to tytuł jednego z artykułów, zamieszczonych w Internecie), to jego jedynym celem jest prawdopodobnie zniewaga premiera. Zapytacie Państwo, którego. Aktualnego? Poprzedniego? A może jeszcze jakiegoś innego?

Odpowiedź na te pytania, zachowam dla siebie. Problem polega bowiem na tym, że Polacy mają zwyczaj zwracania się do osób, poprzez używanie nazw pełnionych (często w dalekiej przeszłości) przez nich najważniejszych funkcji i tak się do nich zwracając, np. Lech Wałęsa funkcję prezydenta pełnił dość dawno temu, ale nadal tak się o nim mówi i tak się do niego zwraca.

Chcąc ośmieszyć projekty pewnej partii i organizowane przez nią przedsięwzięcia, poczęto określać je jako „tromtadrackie”. Określenie to, podobnie jak „knajactwo”, zrobiło ostatnio ogromną karierę i obecnie jest używane przez przedstawicieli i z prawa, i z lewa, i ze środka. „Tromtadractwo” to ironiczne i zakurzone określenie ‘krzykliwego, efekciarskiego, demonstracyjnego głoszenia, przedstawiania jakichś poglądów, zwłaszcza politycznych’.

Ale chyba zbyt dużo tego knajactwa i tromtadractwa w naszej polityce. Niektórzy wręcz twierdzą, że są one nieodłączną jej częścią. Przenikają też do naszego życia niepolitycznego, co nie bardzo mi się podoba. Samo użycie tych określeń przestaje jednak szokować, bo zbyt często są powtarzane, i, tak sobie myślę, że kiedy już zupełnie spowszednieją – oczywiście powyższe określenia, nie zachowania (!) – to politycy wymyślą nowe, aby się wzajemnie ośmieszać i obrażać.

Ale na razie o tym nie myślmy. W związku ze zbliżającym się sezonem urlopowym pomyślmy raczej o tym, jak miło i przyjemnie spędzić czas wolny. Ja ze swej strony życzę Państwu, aby płynął on leniwie, bez żadnego knajactwa i tromtadractwa.

Maria Magdalena Nowakowska

MP 6/2008