Dwa kryminały w starych dekoracjach

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Kryminał retro, czyli kryminał historyczny cieszy się w Europie dużym powodzeniem. Zarówno na wschodzie, jak i na zachodzie ma swoich sławnych autorów, których książki są rozchwytywane. Do najciekawszych współczesnych przedstawicieli tego gatunku należą Anglik Ken Follet czy Rosjanin Boris Akunin. I my mamy takiego pisarza, którego karierę literacką można określić jako błyskawiczną. Myślę tu oczywiście o Marku Krajewskim. Od jego debiutu w 1999 roku, kiedy to ukazała się Śmierć w Breslau z Eberhardem Mockiem i Wrocławiem w rolach głównnych, minęło kilka lat.

Autor wydał kolejne powieści z tymi samymi bohaterami: Koniec świata w Breslau (2003), Widma w mieście Breslau (2005) i Festung Breslau (2006). Wszystkie spotkały się z doskonałym przyjęciem czytelników i krytyki i szybko zostały przetłumaczone na 13 języków, w tym angielski, hiszpański, niemiecki, francuski, włoski, hebrajski, słowacki. Gdy w Festung Breslau autor zapowiedział, że tą książką żegna się z Eberhardem Mockiem, nie bardzo uwierzyliśmy i nasze wątpliwości, wyrażone w jednej z rubryk „Bliżej polskiej książki”, okazały się słuszne.


Eberhard Mock i Wrocław wrócili i to bardzo szybko. W 2007 roku warszawski „W. A. B.” wydał kolejną powieść Krajewskiego, zatytułowaną Dżuma w mieście Breslau. Jej autor z całą pewnością sprawił wielką radość czytelnikom. W swej książce-niespodziance nie zrezygnował z klasycznego schematu powieści kryminalnej: zbrodnia – śledztwo – rozwiązanie zagadki, który to schemat zrealizował z właściwym sobie mistrzostwem.

Jest więc zabójstwo dwóch prostytutek, odkrucie ich zwłoki z wybitymi zębami, śledztwo pełne meandrów i wreszcie wykrycie mordercy, którym naturalnie jest osoba zupełnie o to nie podejrzewana. Są też tajemnicze spiski i ugrupowania, uprowadzenia, siły czyste i nieczyste. I oczywiście niepokorny, tym razem czterdziestoletni policjant Mock ze swym marzeniem, którym jest… Nie, tego nie zdradzimy. Trzeba przeczytać. Cała akcja toczy się w międzywojennym Wrocławiu.

Drugą książką, mieszczącą się w gatunku określanym jako powieść historyczno-kryminalna, którą pragnę polecić uwadze czytelników, jest Legowisko szakali Marka Sołtysika („świat książki”, Warszawa 2007). Akcja tej powieści rozgrywa się w Krakowie w latach 1908 – 1910, w dusznej, bagiennej atmosferze zakłamania i obłudy. Elita tego grodu: politycy, artyści, wybitni uczeni, znani lekarze i prawnicy prowadzą podwójne życie i niemal wszyscy uwikłani są w działania agenturalne, malwersacje czy seksualne ekscesy.

W tej mrocznej atmosferze odbywają się dwa procesy. W pierwszym – cywilnym – Anka Korawska, młoda, fascynująca kobieta, oskarża o zniesławienie dziennikarza „Marszu”. Proces wygrywa, ale w jego trakcie zostaje ujawniona niezwykła historia tej kobiety, pełna napięć i dramatycznych zwrotów. Na jaw wychodzą też mroczne i intymne tajemnice bohaterki.

Drugi proces to proces karny. Nasza bohaterka tym razem jest oskarżoną i to oskarżoną o morderstwo wziętego adwokata Gala. Przed sądem musi wykazać swoją niewinność. Czy jej się to uda? I znów w czasie procesu ujawniają się erotyczne i korupcyjne sensacje.

Wydawca poleca powieść jako „thriller sądowy z czasów Młodej Polski”, a na okładce książki zamieszcza pytanie: „Czy piękna Anka współpracowała z ochraną?”. By się tego dowiedzieć, trzeba przedrzeć się przez duszną atmosferę wzajemnych podejrzeń, insynuacji i dotrzeć do epilogu.

Obie książki to dobre czytanie.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 4/2008