W kręgu wspomnień

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Z czytaniem książek nie jest najlepiej ani w Polsce, ani na Słowacji. Badania nad czytelnictwem wykazują, że po książkę sięga coraz mniej osób, tłumacząc się przede wszystkim brakiem czasu. Wśród tych, którzy pozostali jej wierni, przeważają kobiety, chociaż to właśnie one tego czasu, przeznaczonego tylko dla siebie, mają najmniej. Zaprzeczają w ten sposób wygodnej skądinąd przyczynie naszego nieczytania. Okazuje się, że częściej sięgamy po książkę nie w długie zimowe wieczory, jakby się mogło wydawać, ale w czasie urlopowym, gdy niemal całkowicie zmieniamy tryb życia.

W naszym wakacyjnym bagażu zwykle  znajdują się kryminały i literatura wspomnieniowa. Człowiek z natury jest istotą ciekawą, ciekawą świata i ludzi. I właśnie przede wszystkim tą ciekawością i chęcią podglądania cudzego życia można tłumaczyć niesłabnące od lat zainteresowanie memuarystyką.

 

Ze znajdujących się na polskim rynku księgarskim tytułów tego typu chciałabym polecić lekturę Monografii grzechów. Z dziennika 1978-1989 Krystyny Kofty, wydaną przez „W. A. B.” w 2006 roku. Znana i lubiana pisarka, świetna felietonistka darowała nam książkę szczerą i mądrą, książkę o sobie w konkretnym czasie i miejscu.

Pierwotnie chciała napisać powieść o życiu w PRL-u, ale, jak sama zdradza: „Rozmawiałam z wieloma ludźmi, wysłuchałam wielu opowieści, jednak zauważyłam, że rzeczywistość, którą pamiętam, oddala się, a jej miejsce zajmują hasła, opinie i przekłamania. Jedni wzdychają do tamtych czasów, inni je potępiają, jeszcze inni cierpią na zanik pamięci. Sięgnęłam do swoich dzienników i znalazłam tam swoją własną prawdę”.

A ta prawda dotyczy i polityki, i własnej twórczości, i relacji męsko-damskich. świetnie nakreślone sylwetki, postaci bliskich autorce i tych z drugiego planu przybliżają nam środowisko ludzi, którzy wywierali i wywierają wpływ na polskie życie kulturalne. Sama bohaterka tych zapisków – Krystyna Kofta – jest oczywiście w Monografii postacią najbardziej wyrazistą, osobą nie ulegającą konwenansom, cieszącą się miłością i seksem, znajdującą satysfakcję w twórczej pracy, a przy tym potrafiącą stworzyć normalne ognisko domowe.

Lektura tych zapisków usatysfakcjonuje nie tylko wiernych czytelników powieści, opowiadań czy felietonów ich autorki, ale zachęci też tych, którzy jeszcze nie zdążyli zapoznać się z twórczością Kofty, do sięgnięcia po jej książki. 

 

Lata siedemdziesiąte wieku XX to też temat wspomnień Krzysztofa Masłonia zatytułowanych Bananowy song („świat Książki”, Warszawa 2006). „Nie ukrywam – pisze autor we wstępie – że na pomysł Bananowego songu wpadłem rozeźlony gloryfikacją gierkowskiej dekady, dokonywaną już nagminnie i to bardziej sądzę z przyczyn biologicznych niż ideowych”.

Na szczęście ten żywioł polemiczny nie odebrał uroku książce, której autor w latach 70. skończył studia i podjął pracę zawodową w „Sztandarze Młodych”, gazecie wspierającej propagandę sukcesu. Masłoń swoje wspomnienia układa w swoisty alfabet, zaczynający się od hasła Abba, czyli Szwedki w Warszawie, a kończący się na haśle ZSMP.

Stara się odpowiedzieć nie tylko na pytanie, jak było w latach 70., ale przede wszystkim na to, jakim był wówczas on, i to w tych wspomnieniach najciekawsze. Wciągają autentyzmem, u starszych budzą krytyczne resentymenty, a dla tych później urodzonych będą ciekawą informacją o czasach, które są im równie dalekie, jak dwudziestolecie międzywojenne.

 

Fani Joanny Chmielewskiej, autorki pamiętnego Lesia i kilkudziesięciu innych kryminałów pisanych z przymrużeniem oka nie mogą przeoczyć książki Tadeusza Lewandowskiego Chmielewska dla zaawansowanych. Psychografia gadana, wydanej przez warszawskie wydawnictwo „Kobra”.

Jej autor, długoletni przyjaciel i pełnomocnik Chmielewskiej, prowadził z nią wielogodzinne i wielomiesięczne rozmowy, których efektem jest obszerny wywiad–rzeka. Lewandowski okazał się interlokutorem natarczywym i wytrwałym, domagającym się ocen, wynurzeń, wręcz zwierzeń. W rezultacie poznajemy życie Chmielewskiej od czasów studiów, wyjścia za mąż, urodzenia dwojga dzieci, po czasy, gdy zaczęto o niej mówić jako o pierwszej damie polskiego kryminału.

Przy okazji dowiadujemy się o jej stosunku do polityki w przeszłości i obecnie. Pisarka zdradza nam swe poglądy na miłość i partnerstwo, na sztukę, na rolę, jaką w jej życiu odegrały pasje i hobby. Z właściwą sobie autoironią mówi o realizacji własnych marzeń, kompromisach i granicy rezygnacji z siebie dla partnera.

Psychografia gadana Lewandowskiego jest doskonałym dopełnieniem napisanych wcześniej przez Joannę Chmielewską pięciu tomów Autobiografii, potwierdzającym raz jeszcze, że ironia i humor, które zawsze były silną stroną jej powieści, z upływem lat nie opuszczają autorki.

 

I na koniec jeszcze jeden typ na lato – tym razem dla miłośników sportu, a szabli w szczególności. Jest nim wydana w 2006 roku przez Państwowy Instytut Wydawniczy książka wspomnieniowa Wojciecha Zabłockiego Walczę, więc jestem.

Ten wybitny szermierz, mistrz szabli pisze nie tylko o sobie, o polskiej szkole szermierczej i jej złotym okresie, opisuje nie tylko pojedynki szermiercze, cięcia, natarcia i cofnięcia, ale także swoją pracę architekta, wyspecjalizowanego w projektowaniu obiektów sportowych nie tylko w Polsce, ale także poza jej granicami, np. w Syrii.

Bogato ilustrowana książka napisana jest z równą pasją, z jaką Wojciech Zabłocki walczył na planszy i zdobywał medale.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 7-8/2007