TO WARTO WIEDZIEĆ
Pierwsze powojenne lata w Polsce to czas prawdziwej wędrówki ludów. Już w styczniu 1945 roku do zburzonej Warszawy wracali jej mieszkańcy, wysiedleni przez Niemców po upadku powstania warszawskiego. Z Niemiec wracali do Polski więźniowie obozów koncentracyjnych, jeńcy z 1939 roku i ludzie zesłani na prace przymusowe.
Statystyki mówią, że było to około 1,5 miliona osób. Z terenów II Rzeczpospolitej, włączonych do Związku Radzieckiego, przesiedliło się do Polski na podstawie porozumień polsko-radzieckich ok. 1,2 miliona Polaków i Żydów oraz ok. 280 tys. osób, wcielonych do Wojska Polskiego. Powracali także żołnierze z Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie oraz cywile z Francji, Belgii i Westfalii – ok. 200 tysięcy.
Ale migracja ludności odbywała się także w odwrotnym kierunku. Zimą 1944/1945 roku zostało ewakuowanych lub uciekło przed frontem ok. 5 milionów Niemców. Później – do 1947 roku – w myśl decyzji Sojuszniczej Komisji Kontroli, podjętej na konferencji w Poczdamie, terytorium Polski opuściło kolejne ok. 3 milionów Niemców.
Na podstawie wspomnianej wcześniej umowy ze Związkiem Radzieckim, którą Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego podpisał już we wrześniu 1944 roku, miało dojść do przesiedlenia z Polski Białorusinów, Litwinów i Ukraińców na teren odpowiednich republik radzieckich. Do końca 1946 roku wyjechało z Polski 36 tys. Białorusinów, co stanowiło ok. 28 procent tej mniejszości. Jeśli chodzi o Białorusinów i Litwinów, to przesiedlenie ich odbywało się na zasadzie dobrowolności, tak więc większość Białorusinów pozostała w Polsce, podobnie jak licząca ok. 10 tys. mniejszość litewska, zamieszkująca ziemię suwalską.
Zasada dobrowolności tylko na krótko dotyczyła też mniejszości ukraińskiej, liczącej ponad 600 tys. osób. Od jesieni 1944 roku do marca 1945 roku z Polski wyjechało nieco ponad 80 tys. osób. Potem wyjazdy te całkowicie ustały, na co niewątpliwie wpłynęła m.in. działalność ukraińskiego podziemia – Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA), która od samego początku przeciwstawiała się akcji wysiedleńczej.
Szybko więc zastosowano wobec Ukraińców przymus wysiedlenia, któremu towarzyszyły nie tylko naciski administracyjne, ale także akty terroru i pacyfikacji. Do połowy 1946 roku wysiedlono na radziecką Ukrainę około 480 tys. osób. Akcję wysiedleńczą utrudniało w tym czasie jeszcze stosunkowo silne podziemie ukraińskie, atakujące odziały wojska, Urzędu Bezpieczeństwa czy straży granicznej, niszczące nie tylko księgi parafialne, które stanowiły podstawę ustalenia narodowości, ale także palące mosty, wysadzające tory kolejowe, niszczące sieć komunikacyjną.
Nie obyło się bez palenia wsi i zabijania ich mieszkańców. W konflikt między Ukraińską Powstańczą Armią a aparatem państwowym włączało się też polskie podziemie, biorąc na Ukraińcach odwet za zbrodnie, dokonane na ludności polskiej na kresach. Mimo iż akcję przesiedleńczą zakończono, w Bieszczadach, na Pogórzu i na Rzeszowszczyźnie nie było spokoju. Nie przyniosły go też zintensyfikowane działania Wojska Polskiego, skierowane przede wszystkim przeciw trzem dużym kureniom UPA – „Zaliźniaka”, „Bajdy” i „Rena” – działającym w okręgu rzeszowskim.
Jesienią 1946 roku w samych szeregach UPA zaczął się rysować kryzys. Fakt, że nie udało się zapobiec akcji przesiedleńczej, zniechęcał Ukraińców do dalszej walki. Zniechęcona była również pozostała miejscowa ludność ukraińska, która przestawała wierzyć, że ukraińskie podziemie rozwiąże jej problemy.
Wojsko Polskie zaczęło na tym terenie zyskiwać przewagę, ale rząd, zamiast wykorzystać ją dla działań militarnych, skoncentrował się przede wszystkim na propagandzie zbliżających się wyborów do sejmu i w grudniu 1946 roku wstrzymano niemal wszystkie akcje wojskowe przeciw Ukraińskiej Powstańczej Armii. Na początku 1947 roku Wojsko Polskie odniosło wprawdzie kilka sukcesów w walce z partyzantką ukraińską, ale już w marcu ukraińskie podziemie zaczęło się odradzać.
W dniu 28 marca 1947 roku w Bieszczadach, w rejonie wsi Jabłonka pod Baligrodem zginął podczas potyczki z oddziałem UPA wiceminister obrony narodowej gen. Karol Świerczewski, który wraz z gen. Prus-Więckowskim miał dokonać inspekcji kilku polskich placówek wojskowych w Bieszczadach.
Śmierć gen. Świerczewskiego była dla komunistycznych władz doskonałym pretekstem do rozpoczęcia wcześniej przygotowywanej wielkiej akcji wysiedleńczej. Ponieważ Związek Radziecki przestał już przyjmować przesiedleńców, jesienią 1946 roku rozpoczęto na szczeblu rządowym rozmowy o przesiedleniu całej ludności ukraińskiej na Ziemie Odzyskane.
Tak więc, przyjmując stalinowską koncepcję rozwiązywania spraw narodowościowych, rząd kosztem ludności cywilnej chciał ostateczne zlikwidować zaplecze Ukraińskiej Powstańczej Armii. Już dzień po śmierci gen. Świerczewskiego koncepcję tę zaczęto realizować, podejmując odpowiednie decyzje i wydając rozkazy.
Rząd powołał Grupę Operacyjną „Wisła”, na czele której stanął gen. Stefan Mossor, zastępca szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Przed Grupą Operacyjną postawiono zadania szybkiego przesiedlenia Ukraińców i rodzin mieszanych na Ziemie Odzyskane, nie tworząc zwartych grup i nie osiedlając ich bliżej niż 100 km od granicy.
Akcję wysiedlenia miano uzgodnić z rządami Związku Radzieckiego i Czechosłowacji. W przeciągu jednego tygodnia Marian Spychalski i Stanisław Radkiewicz mieli rozpracować dane o ludności objętej akcją oraz opracować projekt przesiedlenia.
W skład Grupy Operacyjnej „Wisła” weszło ponad 20 tys. żołnierzy różnych jednostek, szturmowa dywizja lotnicza i Wojska Ochrony Pogranicza. Zgodnie z szacunkami historyków na terenie, który miał być objęty działaniami Grupy Operacyjnej, znajdowało się około 2500 żołnierzy UPA i kilka tysięcy członków bojówek. Strona polska miała prawdopodobnie dwudziestokrotną przewagę militarną nad ukraińskim podziemiem.
Zgodnie z rozpoznaniem oceniono, że największa ilość oddziałów UPA znajduje się na południowy zachód od rzeki San, przy samej granicy radzieckiej, natomiast pojedyncze sotnie czy kurenie w powiatach sanockim i leskim. Działalnością Grupy Operacyjnej objęto rejon Bieszczadów, Rzeszowszczyznę, Lubelszczyznę i okręg gorlicki. Jednak największą uwagę w działaniach operacyjnych przykuwały same Bieszczady.
Przed rozpoczęciem Akcji „Wisła” uszczelniono granice państwowe, by uniemożliwić grupom UPA przedostanie się do ZSSR i Czechosłowacji. Po sowieckiej stronie granicy pilnowała 64. Dywizja NKWD, po stronie czechosłowackiej specjalna grupa operacyjna „Teplice”, dowodzona przez gen. Jana Hermana.
Równocześnie z tymi przygotowaniami rząd nasilił działania propagandowe, mające na celu z jednej strony osłabienie chęci walki w oddziałach UPA, z drugiej podniesienie morale polskich żołnierzy, biorących udział w akcji. Na terenach objętych działaniem Grupy operacyjnej „Wisła” rozrzucano odpowiednie ulotki, m.in. adresowane do ludności cywilnej, gwarantujace jej opiekę władz w czasie ewakuacji i w miejscu nowego osiedlenia.
W dniu 23 kwietnia dowódcy oddziałów wysiedlających otrzymali od gen. Mossora pismo, formułujące postępowanie w dniu rozpoczęcia ewakuacji. W piśmie tym m.in. czytamy:
- W dniu ewakuacji od świtu zamknąć wyjścia ze wsi, by nie dopuścić do ucieczki ludności cywilnej przede wszystkim w kierunku lasu.
- O świcie zarządzić zbiórkę całej ludności na wybranym miejscu i oświadczyć jej w sposób zdecydowany i bezkompromisowo, że:
- a) celem umożliwienia jej spokojnego życia i pracy, uniknięcia niepotrzebnych ofiar ludności cywilnej przy zwalczaniu bandytyzmu w rejonie wiosek i w samych wioskach, zarządzeniem władz naczelnych ludność zostaje przesiedlona na tereny odzyskane. Ktokolwiek z nieupoważnionych zostanie po wysiedleniu, będzie uważany za członka bandy i jako taki traktowany;
- b) z powodu braku środków transportowych i krótkiego czasu, by umożliwić im jeszcze w nowym miejscu osiedlania zasiewów pól, a przynajmniej sadzenia kartofli, nie będą mogli zabrać ze sobą całego mienia ruchomego.
Dalej w piśmie tym obiecywano wprawdzie przewiezienie pozostałych rzeczy w późniejszym terminie, najczęściej jednak do tego nie doszło.
Wczesnym rankiem 28 kwietnia 1947 roku rozpoczęły się wysiedlenia. Ze wspomnień repatriantów wynika, że na spakowanie dobytku i opuszczenie wioski rodzina w najlepszym razie miała 3 godziny, a jedna osoba mogła zabrać ze sobą 25 kg bagażu. Ciężarówkami wojskowymi wywożono ludność do punktów zbornych, gdzie po przesłuchaniach wysiedlanych dzielono na trzy kategorie: A, B, C. Rodziny, które oznaczono kategorią A (niepewne), miały zostać osiedlone w największym rozproszeniu.
W punktach zbornych i na stacjach załadunkowych panował bałagan, ewakuowanym często nie zapewniono podstawowych warunków sanitarnych. Brakowało taboru kolejowego. Wszystko to powodowało, że podczas transportu zdarzały się wypadki śmierci. W czasie akcji wysiedleńczej, trwającej do końca lipca 1947 roku, wysiedlono ok. 140 tys. osób w 431 transportach.
Repatriowaną ludność wywożono na tereny Ziem Odzyskanych, głównie w Szczecińskie, Olsztyńskie, Koszalińskie, Gdańskie, Wrocławskie, a później także w Białostockie i Poznańskie. Czekały ją tam zrujnowane gospodarstwa poniemieckie, wymagające remontów. Ludzie często nie bardzo rozumieli, dlaczego musieli pożegnać swe rodzinne domy.
Wielu Ukraińców nie było związanych z UPA, a Łemkowie, którzy niejednokrotnie dawali dowody lojalności wobec narodu polskiego i odcinali się od współpracy z UPA, szczególnie ciężko znosili przesiedlenie. Wywiezieni składali podania o zgodę na powrót – jedni chcieli wrócić po pozostawiony dobytek, inni po prostu do rodzinnego domu.
Takich pozwoleń nie otrzymywali, a schwytani przy próbie powrotu osadzani byli w obozie w Jaworznie. Historycy odnotowują ponad 150 osób, które z tego powodu trafili do Jaworzna. Do Centralnego Obozu Pracy w Jaworznie trafiali aresztowani członkowie UPA, Ukraińcy, podejrzani o współpracę z podziemiem, oraz wielu innych podejrzanych o wrogość wobec władzy ludowej. Łącznie w obozie znalazło się ok. 4 tys. osób.
Z terenów objętych Akcją „Wisła” wysiedlono również wielu miejscowych Polaków, przede wszystkim tych, których traktowano jako niepewnych politycznie, podejrzewano o współpracę z podziemiem, działaczy Narodowych Sił Zbrojnych i Polskiego Stronnictwa Ludowego, a także członków PPR z rodzin mieszanych. Nieliczni pozostali Polacy znajdowali się pod stałą obserwacją, większość z nich prosiła o zgodę na przesiedlenie, najczęściej do Przemyśla.
Przesiedlona na Ziemie Odzyskane ludność ukraińska została objęta szczególnym nadzorem służb bezpieczeństwa. Ukraińców i Łemków, choć byli obywatelami polskimi, traktowano jako obywateli drugiej kategorii. Bez zgody Urzędu Bezpieczeństwa nie wolno im było opuszczać miejsca zamieszkania, przez długie lata nie mogli nie tylko powracać, ale i nawet przyjeżdżać na tereny, z których zostali wysiedleni, nie pozwalano im używać języka ojczystego, kultywować tradycji i odprawiać nabożeństw greckokatolickich. W 1949 roku weszła w życie ustawa o nacjonalizacji dóbr, pozostawionych przez wysiedlonych.
Po październiku 1956 roku część rygorów zniesiono; zezwolono na posługiwanie się językiem ukraińskim i na jego naukę w szkołach, w pewnym stopniu pozwolono również na kontynuowanie tradycji, w tym odprawianie nabożeństw greckokatolickich. Na fali październikowej odwilży umożliwiono też niektórym rodzinom powrót, ale wrócić udało się nielicznym, gdyż takie zgody szybko wycofano.
Jakiekolwiek sankcje wobec mniejszości narodowych w Polsce przestały istnieć w roku 1989. W 1990 roku Senat niepodległej Polski potępił Akcję „Wisła”, uznając za niedopuszczalne stosowanie zasady odpowiedzialności zbiorowej, a takim aktem, powodującym cierpienie tysięcy niewinnych ludzi, Akcja „Wisła” niewątpliwie była.
Wysiedleni – Ukraińcy i Łemkowie – mogą wracać na swą ojcowiznę. Wracają najczęściej już wnukowie tych, których przed sześćdziesięciu laty nie zebrali plonów z obsianych pól. Nie są to powroty łatwe. Szczególnie dotknięte Akcją „Wisła” Bieszczady zostały wówczas niemal całkowicie wyludnione, opuszczone wsie spalone, a czego nie zniszczył ogień, zniszczył czas.
Z uprawnych pól stały się ugory, zniknęły tartaki, młyny, cerkwie, szlaki kolejek wąskotorowych, cmentarze zarosły krzakami i drzewami, szereg miejscowości zniknęło z mapy i dziś trudno odnaleźć ślady ich istnienia. Nieodwracalnie rozbita została rdzenna społeczność, zamieszkująca te tereny, i zniszczona jej kultura.
Podobnie jak zbrodnie ukraińskie wobec Polaków na Wołyniu, tak i Akcja „Wisła” wpisuje się w trudną historię stosunków obu narodów – polskiego i ukraińskiego – historię, która stale jeszcze jest żywa i budzi wiele emocji. Warto więc ją znać, tym bardziej, że w ostatnich latach pojawiło się szereg ciekawych opracowań historycznych.
Zainteresowanym polecam lekturę następujących prac polskich historyków: Ryszard Torzecki: Polacy i Ukraińcy. Sprawa ukraińska w czasie II wojny światowej na terenie II Rzeczpospolitej; A. B. Szczęśniak, W. Z. Szota: Droga do nikąd. Działalność organizacji ukraińskich nacjonalistów i jej likwidacja w Polsce oraz dwie książki Grzegorza Motyki – Tak było w Bieszczadach. Walki polsko-ukraińskie 1943-1948, wydaną w 1999 roku i drugą, wydaną w roku 2005, uhonorowaną nagrodą „Klio 2006“ I stopnia, monografię tegoż autora Ukraińska partyzantka 1942-1960. Działalność Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii.
Danuta Meyza-Marušiak
MP 3/2007