Gorący Czerwiec ’56 w Poznaniu

 TO WARTO WIEDZIEĆ 

Rok 1956 był rokiem gorącym. Rozpoczął się w lutym,  kiedy to w Moskwie odbywał się XX Zjazd KPZR, na którym jego uczestnicy, bez delegacji zagranicznych, wysłuchali referatu Nikity S. Chruszczowa zawierającego druzgocącą krytykę Stalina.

Chruszczow nie tylko ujawnił część zbrodni stalinowskich, ale odrzucił też tezę o zaostrzaniu się walki klasowej w miarę sukcesów w budowaniu socjalizmu, tezę, która dotąd ideologicznie uzasadniała nasilenie terroru komunistycznego nie tylko w Związku Radzieckim, ale także w państwach, które znalazły się po II wojnie światowej w sferze jego wpływów, a więc także w Polsce.

Ujawnienie zbrodni stalinowskich zbiegło się ze śmiercią w Moskwie przywódcy PZPR Bolesława Bieruta. Nowym I sekretarzem PZPR został Edward Ochab. Ta zmiana wyraźnie osłabiła pozycje polityczne niektórych przedstawicieli stalinowskiego reżimu w Polsce (np. Jakuba Bermana czy Hilarego Minca).

Nowe kierownictwo PZPR zdecydowało się upowszechnić referat Chruszczowa przede wszystkim wśród członków partii. Szybko stał się on jednak powszechne znany. Pisma młodzieżowe, dziennikarze i literaci zadawali pytania o to, co robić, by „wypaczenia” stalinowskie się nie powtórzyły.

W wyniku ogłoszonej w kwietniu amnestii, która była odcięciem się od zbrodni lat minionych, więzienia opuściło ok. 36 000 ludzi, w tym 9 tysięcy więźniów politycznych. Sądy i adwokatura zaczęły uzyskiwać większą niezależność, zmiany dotyczyły też prokuratury. Doszło również do liberalizacji warunków pracy, m.in. zwolniono więźniów zatrudnianych w kopalniach, rozluźniono dyscyplinę pracy, a robotnicy coraz śmielej upominali się o swoje prawa, kwestionowali wysokość norm, sposoby obliczania zarobków, a także złą organizację pracy.

Nie było dziełem przypadku, że pierwszym miastem, w którym doszło do otwartego wybuchu społecznego niezadowolenia, stał się Poznań – miasto zdecydowanie pomijane przez władze w nakładach inwestycyjnych.

Poznański Czerwiec ’56 rozpoczął się w największej fabryce miasta, w Zakładach Przemysłu Metalowego im. J. Stalina (dawniej i obecnie Hipolita Cegielskiego), których załoga już od 1955 roku zgłaszała niezadowolenie m.in. w sprawie niesłusznie pobieranego przez lata podatku od więcej zarabiających przodowników pracy i pracowników akordowych, niezadowolenie ze złej organizacji pracy, wysokich norm i złej kooperacji z innymi fabrykami. Ponieważ dyrekcja zakładów nie mogła spełnić żądań załogi, wysyłano petycje, listy i delegacje do Ministerstwa Przemysłu Maszynowego i do KC PZPR.

Ostatnia taka delegacja, wybrana przez załogę zakładów, udała się do Warszawy 26 czerwca. Poprzedzające wyjazd 17-osobowej delegacji dyskusje, masówki, wybór delegatów i formułowanie listy postulatów z uwagą śledziły załogi innych zakładów pracy Poznania. Wszędzie atmosfera była bardzo napięta.

Delegacja powróciła z Warszawy w nocy z 26 na 27 czerwca z poczuciem, że w stolicy doszło wreszcie do korzystnych uzgodnień. Ten dobry nastrój został częściowo rozwiany, gdy przybyły do Poznania minister przemysłu maszynowego zakwestionował część uzgodnień warszawskich (płace robotników akordowych).

Dnia 28 czerwca robotnicy Zakładów Cegielskiego rozpoczęli strajk, do którego dołączyły załogi innych największych poznańskich zakładów pracy. W godzinach rannych ulicami miasta ruszył pochód, który z demonstracji robotniczej szybko przekształcił się w manifestację społeczeństwa.

Przed Zamkiem Cesarskim, w którym mieściło się Prezydium Miejskiej Rady Narodowej, zgromadziło się około 100 tysięcy ludzi, domagających się cofnięcia narzuconych norm pracy, obniżki cen i podwyżki płac. Manifestujący podjęli próbę nawiązania rozmów z przedstawicielami Wojewódzkiej Rady Narodowej, żądali przyjazdu premiera Józefa Cyrankiewicza.

Po godzinie 10.00 nastroje manifestantów zaczęły się radykalizować. Demonstracja żywiołowo przybrała charakter narodowy, antykomunistyczny i antyradziecki. Do radykalizacji nastrojów niewątpliwie przyczyniła się wiadomość, którą powtarzano z opanowanego radiowozu, o rzekomym aresztowaniu w Warszawie delegacji Zakładów Cegielskiego.

Część demonstrantów zajęła pobliski gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR, a część udała się pod więzienie na ul Młyńskiej. Więzienie zostało przez nich opanowane, na wolność wypuszczono 257 więźniów. Opanowane zostały też gmachy sądu i prokuratury. Palono akta, demolowano sprzęt. Demonstranci zdobyli broń palną.

Około godziny 12.00 grupa demonstrantów ruszyła na ul. Kochanowskiego, pod budynek Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego, gdzie już około godz. 10.40 padły pierwsze strzały. Tam też doszło do wielogodzinnej krwawej walki z użyciem broni palnej. Przed południem do starć doszło także na dworcu kolejowym.

Po południu do miasta wkroczyły regularne jednostki wojskowe. Pierwsza była 19. Dywizja Pancerna, później także 10. Dywizja Pancerna oraz 4. i 5. Dywizja Piechoty; co oznacza, że do pacyfikacji miasta skierowano ponad 10 300 żołnierzy, ok. 360 czołgów, ponad 30 transporterów opancerzonych.

Po drugiej stronie były grupki przeważnie młodych cywilów, mających 188 sztuk broni, w tym 1 erkaem oraz butelki z benzyną. Walki trwały w różnych punktach miasta do godzin popołudniowych 29 czerwca, a sporadycznie strzelano jeszcze 30 czerwca.

Podczas tych wydarzeń życie straciły 73 osoby, w tym 63 cywilów, przeważnie ludzi młodych, rannych było około 600 osób.

Tego, co stało się w Poznaniu, władze nie mogły ukryć przed światem, bo w tym czasie w mieście odbywały się Międzynarodowe Targi Poznańskie. Było więc tam kilkuset zagranicznych handlowców i dziennikarzy. W dniu 29 czerwca Polska Agencja Prasowa informowała: „W dniu 28 czerwca bm. agentom wroga udało się sprowokować zamieszki uliczne. Doszło do napadów na niektóre gmachy publiczne, co pociągnęło za sobą ofiary w ludziach.

W oparciu o świadomą część klasy robotniczej władze opanowały sytuację i przywróciły spokój w mieście”. O imperialistycznych agentach mówił też tego dnia w swym przemówieniu radiowym z Poznania premier Józef Cyrankiewicz, któremu nigdy nie zapomniano wypowiedzi: „Każdy prowokator czy szaleniec, który odważy się podnieść rękę przeciw władzy ludowej, niech będzie pewien, że mu tę rękę władza odrąbie w interesie klasy robotniczej, w interesie chłopstwa pracującego i inteligencji, w interesie walki o podnoszenie stopy życiowej ludności, w interesie dalszej demokratyzacji naszego życia, w interesie naszej Ojczyzny.“

Ani prokuraturze, ani aparatowi bezpieczeństwa nie udało się jednak znaleźć ani agentów, ani śladu organizacji przygotowującej wydarzenia poznańskie, które utrwaliły się w pamięci Polaków jako Poznański Czerwiec ’56. A stało się tak mimo poważnych represji.

Aresztowania rozpoczęły się już wieczorem 28 czerwca. Dane Urzędu Bezpieczeństwa mówią o 746 osobach aresztowanych do 8 sierpnia. Zatrzymanych kierowano do tzw. punktów filtracyjnych, skąd przekazywano ich do więzień. Po wstępnych przesłuchaniach zwolniono ponad połowę osób.

Blisko 80 proc. zatrzymanych stanowili robotnicy. Rozpoczęte już 29 czerwca śledztwo nie udowodniło przyjętej przez PZPR tezy o prowokacji przygotowanej i przeprowadzonej przez agentów amerykańskich i zachodnioniemieckich oraz polskie reakcyjne podziemie, nie stwierdzono też zorganizowanego charakteru zajść. Z ustaleń śledztwa i późniejszych procesów jednoznacznie wynikało, że wydarzenia poznańskie miały charakter żywiołowy i spontaniczny oraz że powszechnie poparła je ludność miasta.

Wystąpienia poznańskie ukazały nie tylko ogromny potencjał wrogości do władz i sytemu, ale pogłębiły też podziały w samej PZPR. Część aktywu partyjnego nie akceptowała uproszczonych ocen buntu robotników, a ponadto krytykowała inne błędy polityki władz. Odwilż trwała, a gorący w tym roku był nie tylko czerwiec, ale także lipiec, wrzesień i październik.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 6/2006